- Z sezonu jestem umiarkowanie zadowolony - mówi były już szkoleniowiec Sosnowianki. - Po moim przyjściu, po trzeciej kolejce, przegraliśmy z Cracovią II, ale potem przyszła dobra seria, w której odnieśliśmy siedem zwycięstw i jeden mecz zremisowaliśmy. Wywindowało nas to na 4. miejsce w tabeli, na tej pozycji skończyliśmy rundę jesienną. Ta lokata rozbudziła apetyty wśród kibiców, ludzi związanych z klubem.
Wiosną jednak Sosnowianka nie przypominała drużyny z poprzedniej rundy, to był cień zespołu. Odeszło kilku kluczowych graczy, choćby napastnik Daniel Kmak, pomocnicy Rafał Gałuszka, Sławomir Para. Kadra była wąska.
- Wiosną nie rozegraliśmy dwóch meczów pod rząd w tym samym składzie - mówi Jagoda. - Doszły kartki, kontuzje, musieliśmy „łatać” skład. Nie udało się zastąpić Kmaka, sprowadzony z Kalwarianki Ousseynou Fall nie spełnił oczekiwań. Największy problem mieliśmy ze zdobywaniem bramek. Ani Jakub Pułka, ani Piotr Madejski to nie są strzelcy wyborowi.
Jagoda zostawia drużynę i przenosi się do MKS Lędziny, do IV ligi śląskiej. - Od dłuższego czasu wiedziałem, że będą zmiany w klubie - nie ukrywa szkoleniowiec. - Prezes Julian Babicz był zadowolony z mojej pracy, jego życzeniem było, bym pozostał na stanowisku, ale on zrezygnował ze swojej funkcji. Wiedziałem, że nowe władze będą stawiać na młodzież, drużyna diametralnie się zmieni.
#TOPSportowy24- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU
Follow https://twitter.com/sportmalopolska