Doświadczony szkoleniowiec prowadził drużynę od połowy września, gdy zastąpił Marka Kowalskiego. Pcimianka, dla której to debiutancki sezon w IV lidze, ukończyła jesienne rozgrywki na 12. miejscu, z 17 punktami. Przy czym trzy dostała w tym tygodniu - za walkower w przegranym meczu z Dalinem (w myślenickiej drużynie zagrał w końcówce piłkarz, który nie był wpisany do protokołu).
- Klub ma aspiracje, ale aspiracje muszą być poparte pracą na treningu - komentuje Tajduś. - A sytuacja wyglądała tak: w zespole było pięciu zawodników z Krakowa, którzy dojeżdżali jednym autem. Non stop coś im wypadało, efekt był taki, że zjawiali się na jednym treningu w tygodniu. Przy tak niskiej frekwencji nie byłem w stanie przeprowadzać treningów taktycznych, sytuacja ciągnęła się od października, już byłem nią zmęczony.
Jan Pawlik, prezes Pcimianki: - Faktycznie, frekwencja na zajęciach była niska. Trener miał z nami umowę do listopada i w gronie działaczy zastanawialiśmy się, czy nie zatrudnić kogoś, kto uderzy pięścią w stół. Decyzji jeszcze nie podjęliśmy, ale trener Tajduś nas uprzedził. Nowego szkoleniowca już szukamy. Czasu niby jest sporo, ale chcemy to załatwić jak najszybciej. Dziś (wtorek - przyp. boch) wieczorem jesteśmy umówieni na rozmowę z jednym z kandydatów.