https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jacek Berbeka mówi o wyprawie na Broad Peak. "Znajdę te ciała i pochowam w godny sposób"

Maria Mazurek
Maciej Berbeka zaginął po wejściu na Broad Peak (8047 m)
Maciej Berbeka zaginął po wejściu na Broad Peak (8047 m) A. Bielecki
- Jestem przekonany, że mój brat został z Tomkiem Kowalskim i dlatego zginął. Muszę wrócić na Broad Peak, aby odnaleźć ich ciała. Nie chcę, żeby leżały na szlaku, jak na ulicy, aby ludzie obok nich chodzili - mówi nam Jacek Berbeka, brat himalaisty Maćka Berbeki, który pierwsze zimowe zdobycie Broad Peak (8047 m n.p.m.) przypłacił życiem. Na przełomie czerwca i lipca rusza wyprawa po ciała zmarłych himalaistów.

Uszanujmy tragedię rodzin ofiar Broad Peak

O wyprawie Jacek Berbeka wspomniał już w marcu, kilka dni po tym, jak jego brat oraz Tomasz Kowalski zostali uznani za zaginionych. Dziś znamy więcej szczegółów wyprawy. - To będzie kameralna ekspedycja, cztery-sześć osób - wyjaśnia Jacek Berbeka. - Wyruszymy na przełomie czerwca i lipca. Nie bierzemy pod uwagę sprowadzenia ciał do Polski, to byłoby zbyt drogie. Ale nie mogę pozwolić na to, żeby ciało mojego brata leżało na szlaku, gdzie chodzą ludzie, aby było na widoku. To tak, jakby leżało na ulicy. Znajdę więc te ciała i pochowam w godny sposób w górach. Mam trzy warianty: wysoki, średni i niski. Mam nadzieję, że uda mi się zrealizować ten ostatni. Zakłada on, że sprowadzę ciała do podstawy góry i pochowam w szczelinie - opowiada Jacek Berbeka.

Na wyprawę wyruszą również bliscy Tomka Kowalskiego: jego rodzice oraz narzeczona. Wszyscy z nich mają doświadczenie w trekkingu wysokogórskim, ale mimo to nie wejdą na samą przełęcz, do "strefy śmierci", ale jedynie do bazy (4900 m), gdzie zamontują tablicę upamiętniającą Berbekę i Kowalskiego. - Osób, które nigdy nie były na pięciu tysiącach, w ogóle nie możemy zabrać. Bratowa zostanie więc w Zakopanem - mówi Jacek Berbeka.

Jest przekonany, że wtedy,5 marca, jego brat został z konającym Tomkiem Kowalskim. Za to, żeby zostać z umierającym kolegą, Maciek Berbeka miał zapłacić życiem. - Ale właśnie na tym polega wspinanie: aby sobie pomagać. Dla mnie postawa Adama Bieleckiego i Artura Małka nie jest wspinaniem - mówi Jacek Berbeka. - Podpisuję się obiema rękami pod wypowiedzią himalaistki Anny Czerwińskiej, że na Broad Peak zabrakło braterstwa liny. Artur Małek sam na konferencji przyznał przecież, że nie chciał poczekać na Maćka pięciu minut, aby wspólnie się przypiąć, a potem przez prawie godzinę wymieniał baterię w czołówce. Znam dobrze swojego brata i wiem, że nikogo o nic nie prosił, dopóki sytuacja nie była naprawdę dramatyczna - dodaje.

Wyprawa jest finansowana przez rodzinę i przyjaciół himalaistów. Można im pomóc za pośrednictwem Klubu Wysokogórskiego Zakopane (numer konta bankowego klubu to 66 8821 0009 0000 0004 6789 0001).

Tymczasem w zeszły piątek ogłoszono skład komisji, która ma dokładnie zbadać przebieg tragicznej wyprawy i spróbować ustalić przyczyny wypadku. W jej skład weszła Anna Czerwińska, Michał Kochańczyk, Piotr Pustelnik, Bogdan Jankowski i Roman Mazik.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Komentarze 34

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

b
broad peak
jeżeli Panowie z drugiej dwojki tak slabli to trzeba bylo na Roki Sumit zawrocic i wracac do czworki! Gora i tak byla zdobyta. Ci ktorzy slabna i pra dalej do gory tworza niebezpieczenstwo i sa nieodpowiedzialni!
m
madzia
Jestem pewna że Pan Maciej przynajmniej jakiś czas był przy Panu Tomku.To był człowiek o sercu i duszy ratownika..sam mówił że jeśli pomoc w sensie zniesienia kolegi jest niemożliwa to przynajmniej nalezy mu sie wsparcie psychiczne,to ze ktoś koło tego słabszego będzie.Bez względu na to co ludzie myślą i piszą ja wiem że Pan był przy P.Tomku do końca:(
Ogromne wyrazy współczucia dla rodziny.
k
ka_mate
Jacek, odpuśc.
j
ja
góry są trudne i nieprzewidywalne, a miłość do nich potrafi być ogromna(bynajmniej u mnie), trudno jest cokolwiek tu mądrego powiedzieć i zająć którąkolwiek ze stron, wszystko tam podobnie jak w życiu ma swoje plusy, minusy i konsekwencje, nie można oceniać.
e
ewa
W góry chyba nie idzie się po to by zdobyć te kupę kamieni, lecz by odkryć głębsze pokłady samego siebie. Na którymś z zakopiańskich cmentarzy na grobie taternika jest napis " szedłem cię głebiej, lepiej czuć nieskończoności..." Czy Panowie zdali egzamin? Czy NAPRAWDĘ nie mogli pomóc?Prawdę(!) znają tylko oni. Ale nie kopmy ich, nie oceniajmy. Dla nich samych wnioski też mogą być przykre. Może najbardziej dla nich samych.
B
Barbara
Jestem podobnego zdania. Zazdrość niektórym przesłania jasność widzenia. Gdyby była taka możliwość, Bielecki i Małek pomogliby kolegom, ale dlaczego mieliby narażać własne życie, aby ratować kolegów, którzy nie chcieli zawrócić?
a
andrzejjjj
dlatego że oni ciągle szli zdobtwac szczyt i ani mysleli zawrócić...A on wracał!!!Byłeś zimą w górach?Tam sie nie stoi i nie czeka...Przeciez wtedy Tomek proponował Małkowi zeby wrócił z nimi na szczyt i porobił zdjęcia....To znaczy ze oni przeszarżowali. Co do Bieleckiego.To jest genialny alpinista i mądrze oceniający sytuację facet.Skoro nie mógł(a nie mógł) pomóc to ratował siebie...Na K2 to on z Kaczkanem sprowadzili rosjankę ze złamaną nogą...Wtedy mógł to pomógł.Życie w himalajach ratuje rozum i mądre oszacowanie bez emocji. A większości sie wydaje ze Bielecki mógł poczekać na kamieniu i rozpalić grilla...
j
jap
Na jednym ze zdjęć ze szczytu Broad Peak Bieleckiego widać ze T.Kowalski bardzo odstaje od reszty. Jeśli jak mówi Małek- Tomek i Maciek wchodzili na szczyt razem, to Maciek albo już wtedy czekał na Tomka albo bardzo osłab (ta druga wersja wydaje mi się bardziej prawdopodobna). Berbera pyta następnie schodzącego ze szczytu Małka czy nie chce spiąć się liną z nimi w drodze powrotnej. Małek wnioskuje iż Maciek martwi się o jego samotne zejście, ale dlaczego nie dochodzi do wniosku, że koledzy słabną i jest to prośba o pomoc tym bardziej, że idą dość daleko za Małkiem (widać to na w/w zdjęciu -nie sadzę że Tomek nagle przyśpieszył raczej to Maciek słabł z każdą chwilą i ta przewaga Małka nad kolegami raczej się zwiększała). O Bieleckim już wszystko napisano...
O
Obserwator.
Tego co tam naprawdę się stało zmarli już nie powiedzą, a ci co przeżyli nie powiedzą nic innego ponad to co powiedzieli do tej pory.
Stała się tragedia zginęli ludzie.
Dla mnie jeszcze bardziej tragiczny jest fakt, (z tego co czytam) że tam do cholery zbyt wiele rzeczy nie działało, a to radio, a to lampka, a to że komuś zimno i źle się czuje, a to ktoś nie zaczekał, a to poszedł choć było późno itd.

Ale to jest cecha wspólna wszystkich nietrywialnych wypadków: ciąg niekorzystnych zdarzeń, z których każde z osobna nie jest krytyczne, ale w powiązaniu z sobą doprowadzają do tragedii.

Tak było na przykład z promami kosmicznymi Challenger, Columbia i z Tupolewem w Smoleńsku.
b
boss
jako najbardziej doswiadczony powinien wyegzekwowac wycofanie sie najpoxniej ok.15-16
to jego chora ambicja wpędzila ich na ten szczyt, a potem cudem ocalalo dwoch
B
Bodie
Tą wyprawę krytykują ludzie którzy nigdy nie byli zimą w górach wysokich. Niech najpierw tego doznają, a później krytykują. Np jedna pani , która mam wrażenie , iż chce zaistnieć kosztem tej wyprawy.
a
alpin
dupek to jestes ty walikoniku
h
hm
ale to nie byla zima.... nie porownuje sie himalaizmu zimowego z letnim. pytanie komu mial pomagac? ludziom, ktorzy wchodzili na szczyt i czuli sie wg siebie ok? a moze czekac pol godziny na 8 tys, az tamci zaczna schodzic? Jesli tylko widzial, ze cos jest nie tak, brak schodacego Małka to przeciez probowal wyjsc po niego i wiemy, ze nie bylo na to juz sil.
M
Maks
Nie jestem alpinista i nie czuje sie dostatecznie kompetentny, by zabrać miarodajnie głos, ale w nawiazaniu do wielu uwag tu zamieszczonych, choćby odwołujacych się do Sp. Piotrka Morawskiego, można przpomnieć, że w maju 1996 r. Anatolij Bukriejew, po wejściu na Everest i powrocie na Przełęcz Południową, krótko potem podjął akcje ratunkową, ratujac zycie kilku wsponaczom zagubionym w śnieżnej zamieci, a następnie wyszedł w górę próbujac ocalić, niestety bezskutecznie, swego przyjaciela, Scotta Fischera. Można więc inaczej i Jacek Berbeka ma prawo do swojegio zdania.
w
wiadran
zatem zapytam nieco inaczej - ilu bliskich straciles w takiej sytuacji? potrafisz sie w niej postawic, przynajmniej sprobowac? czy tylko szczekac klawiatura?
Czerwinska i inni, ktorzy skrytykowali postawe Bieleckiego i Malka to tez dupki?
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska