Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak górale nazywają swoje dzieci? Raczej tradycyjnie, choć są też wyjątki...

Tomasz Mateusiak
Tomasz Mateusiak
Pixabay
Na Podhalu jest moda na dawanie dzieciom zagranicznych imion. Najbardziej popularne są te rodem ze Stanów Zjednoczonych, ale zakopiańczycy często sięgają też po inspiracje z Włoch czy Hiszpanii. Czasem Podhalanie "kombinują" też z pisownią, by ich dziecko nosiło imię jak najbardziej oryginalne.

FLESZ - Wyjazd na ferie jednak możliwy?

Jessica Gąsienica, Theo Bukowski czy np. Cassandra Łukaszczyk... Brzmi nieco dziwnie, prawda? Pod Giewontem trwa moda na nadawanie noworodkom imion z "Hameryki". Według danych z Urzędu Stanu Cywilnego w Zakopanem od stycznia do końca października 2017 roku zarejestrowano pod Giewontem 542 noworodki. Ich rodzice w dalszym ciągu najchętniej nadają im tzw. tradycyjne imiona, jak:

  • Jan (31 przypadki),
  • Antoni, Szymon, Jakub (po 22),
  • Stanisław (21),
  • Maria (20),
  • Hanna, Julia (po 19),
  • Zofia (17),
  • Zuzanna (14).

Najchętniej nie oznacza jednak, że górale nie mają "fantazji".

Coraz częściej przychodzą do nas osoby, które chcą nazwać swą pociechę w nietypowy sposób - mówi Katarzyna Czernik, naczelnik Urzędu Stanu Cywilnego w Zakopanem. - Wybierają najróżniejsze imiona. Część z nich pochodzi z angielskiego, ale inne... trudno nawet określić, z jakiego są języka czy kultury - dodaje.

Oto próbka góralskiej fantazji. Tylko w tym roku w zakopiańskim USC zarejestrowano imiona: Jessica i Luiza (po 2 przypadki) oraz po jednym przypadku imion: Nazarii, Olivia (przez v), Mija, Mariusia, Elizablanka (jako jedno imię), Andrii, Zoja, Francesco, Alan, Marceli, Lorenzo, Brayan czy Kaj.

Uff... Strasznie tego dużo. Skoro jednak nikt nie zabrania nazywać dzieci nietypowo, to można poszaleć, prawda?

Tym bardziej, że nie w każdym miejscu Polski urzędnicy są równie wyrozumiali. W naszym kraju to bowiem do urzędnika USC należy decyzja, czy dane imię zarejestrować, czy też tego odmówić.

Swego czasu głośna była przecież sprawa urzędników z Kalisza, którzy nie chcieli zarejestrować pewnej dziewczynki pod imieniem "Neomi". Mogli tego odmówić, bo ich wytyczne mówią wprost, że imię dla Polaka powinno mieć polskie brzmienie. To jednak tylko wytyczne...

- U nas żadnych przymusów czy zakazów nie ma - mówił "Krakowskiej" przed laty ówczesny burmistrz Zakopanego Janusz Majcher. - Dlatego pozwalam urzędnikom rejestrować każdy pomysł na imię, jaki przyniosą rodzice. Prywatnie uważam jednak, że przy nazywaniu noworodków trzeba zachować zdrowy rozsądek, niewłaściwe imię piętnuje dziecko na całe życie. Chociażby dlatego, że inne dzieci będą się z niego śmiały.

Jak widać, nic od tamtego czasu w podejściu górali do tematu się nie zmieniło. Dla wielu rodziców zagraniczne imię dla dziecka to bowiem żaden problem.

- Świat się zmienia i my jesteśmy teraz częścią Europy - mówi Anna Górka, mieszkanka Zakopanego i mama 5-letniej dziś Nicoli. - Nie uważam, że takie imię moją córkę w jakiś sposób krzywdzi. Fakt, jest wyjątkowe, ale moim zdaniem to dobrze. Jestem przekonana, że dzięki temu wiele w życiu osiągnie. Czytałam kiedyś, że dzieciaki o nietypowych imionach częściej są milionerami, czy mają szczęście w miłości.

W takie zapewnienia nie wierzy jednak Jan Karpiel Bułecka, znany zakopiański regionalista i muzyk.

- Nazwałem swych synów normalnie i moim zdaniem w życiu radzą sobie całkiem nieźle - mówi. - Młodszy Szczepan jest świetnym narciarzem freestyle'owym. Starszy ma popularny zespół muzyczny. Dlatego uważam, że nazywanie dzieci na "hamerykańską" modłę jest obciachowe. Imię Jessica czy Joe nie pasuje do górala. Bo jak to brzmi: Jessica Sicoń? Po prostu śmiesznie. Moim zdaniem ten, kto dziwnie nazywa dziecko, po prostu je krzywdzi i sam ma kompleksy - dodaje muzyk, który uważa, że najpiękniejsze dla górali są imiona Jan, Anna, Staszek czy Władek. Tak przecież nazywano dzieci pod samiuśkimi Tatrami od setek lat.

Zdaniem Karpiela Bułecki najwyższy czas wprowadzić na dziwne imiona swoiste embargo. A skoro nie chcą go wykonywać urzędnicy, to może powinien ksiądz. Wszak noworodka trzeba też ochrzcić...

- Niestety, my duchowni mamy niewiele do gadania - śmieje się jeden z księży pracujących w podhalańskiej parafii. - Dzieje się tak, bo w 99 procentach przypadków, gdy dochodzi do chrztu, dziecko jest już zarejestrowane w urzędzie, a my mamy obowiązek zapisać w księdze parafialnej oficjalne imię dziecka. Kiedy rozmawiam jednak z przyszłymi rodzicami, zawsze radzę im, aby nazwali potomka w duchu katolicyzmu. Tak, by miało w życiu jakiegoś świętego patrona - mówi.

Jak dodaje ksiądz, każdy przyszły rodzić musi też pamiętać, że moda na dziwne imię kiedyś przemija. Najczęściej dzieje się to stosunkowo szybko, bo w ciągu 10-20 lat. - A ludzie zazwyczaj żyją dużo dłużej - przypomina ksiądz.

Najrzadziej nadawane imiona w pierwszym półroczu 2020. Wejdź w galerię, aby sprawdzić, jakie imiona dla chłopców i dziewczynek nie cieszyły się zbyt dużą popularnością

Najmniej popularne imiona w 2020 roku. Jakie imiona były nad...

Prof. dr hab. Zbigniew Nęcki - psycholog społeczny z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie:
- Moim zdaniem nazywanie dzieci zagranicznymi imionami można na Podhalu bardzo prosto uzasadnić - twierdzi naukowiec. - Mieszkańcy gór od ponad stu lat wyjeżdżali do Stanów Zjednoczonych i tam dorabiali się majątków. Zanim to jednak nastąpiło, musieli pracować u Amerykanów, których imiona może i brzmiały dla nich obco, ale w podświadomości wielu pokoleń zapisały się jako imiona ludzi sukcesu, czyli takich, co mieli pieniądze. Górale, jak każdy inny człowiek, chcą dla swoich dzieci jak najlepszej przyszłości. Chcą, by żyły w dostatku i nie dotykała ich bieda. Dlatego nazywają swoje córki czy synów (z pewnym resentymentem) imionami bogatych Amerykanów, licząc, że dzięki temu powiedzie im się w przyszłości.

Jak dodaje profesor, ma on jednak spore wątpliwości, czy takie działanie na dłuższa metę jest dobre.

- Kilka lat temu na jednym z amerykańskich uniwersytetów przeprowadzono swoisty eksperyment - mówi Nęcki. - Brały w nim udział dwie kobiety. Były w tym samym wieku i były równie ładne oraz po tych samych studiach. Jedna z nich miała na imię Debra (co uznaje się w USA za brzydkie imię) a druga Suzan (imię ładne). Sprawdzano więc, do której z pań ludzie i pracodawcy będą lepiej się odnosić. We wszystkim zawsze wygrywała Suzan. Dlatego jeśli jakiś "Jacob Gąsienica" ma żyć w Polsce, to może mieć w życiu kłopot. Dla Polaków jego imię może być... brzydkie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska