Waży pół tony, wzbudza zachwyt dzwonników z całego świata i od miesiąca czeka na dziedzińcu pod katedrą wawelską. Mowa o "Janie Pawle II" - wielkim dzwonie wykonanym przez pracownię Jana Felczyńskiego z Przemyśla, który w środę miał zawisnąć na wieży Srebrnych Dzwonów. Ale nie zawisł, bo... dźwig, który miał go tam zamontować, mógłby uszkodzić świeżo wyremontowany bruk przed katedrą.
- Wystąpiły pewne problemy techniczne, dlatego musieliśmy przełożyć operację montażu dźwigu - nie ukrywa ks. Zdzisław Sochacki, proboszcz katedry wawelskiej.
Okazało się, że podnośnik, który miał być użyty do montażu "Jana Pawła II", ma za duży nacisk na oś - 12 ton.
- To mogłoby zaszkodzić posadzce na dziedzińcu, której remont zakończył się dopiero dwa lata temu - mówi Jan Janczykowski, wojewódzki konserwator zabytków. - Takie obciążenie mogłoby sprawić, że kamienne kostki zapadłyby się - dodaje Janczykowski.
To ważne, bo bruk jest jeszcze na gwarancji, a firma, która wykonywała jego remont, nie zgodziła się na tak duży nacisk. Zaleciła użycie dźwigu, który ma maksymalny nacisk na oś 10 ton.
- Dyrekcja Wawelu zdecydowała się więc zmienić nasze plany, bo po prostu straciliby gwarancję - tłumaczy ks. Sochacki.
Od razu pojawiły się złośliwe głosy, że kiedyś dzwony wnoszono i montowano ręcznie i jakoś problemu nie było. - Okazało się jednak, że powrót do tradycji nie będzie konieczny, bo znalazł się dźwig o dopuszczalnym nacisku na oś - wyjaśnia ze śmiechem ks. Sochacki. - Wykonaliśmy badania, w którym miejscu ma stanąć, by nie niszczyć bruku. Montaż planujemy na wtorek 13 maja - dodaje.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+