https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jak stare meble z pensjonatu w Krynicy wylądowały na brzegu Ropy w Uściu?

Lech Klimek
Wyrzucano już tam gruz, odpady budowlane, opony. Tym razem za groblą oddzielającą stadion w Uściu Gorlickim od rzeki znaleziono stare hotelowe meble i fornirowane drzwi. Trop wiedzie do wójta.

Na rozpadające się hotelowe meble natknęła się jedna z mieszkanek Uścia Gorlickiego. Była na spacerze, gdy nagle tuż za wałem oddzielającym stadion od rzeki ujrzała stertę rupieci. - To kolejny przykład na to, że to miejsce stanowi zagrożenie - mówi Franciszek Witek ze straży rybackiej. - Teraz są to drzwi i meble, a przecież wcześniej znajdowaliśmy tam opony, które ktoś podpalił - dodaje.

Każdy przypadek zanieczyszczenia brzegów rzeki jest przez nich zgłaszany na policję. - To niestety prawie zawsze kończy się tak samo - relacjonuje Witek. - Informujemy policjantów, a oni nam odpowiadają, że ciężko komukolwiek coś udowodnić, trzeba by dopaść sprawcę na gorącym uczynku.

W przypadku ostatniego znaleziska w Uściu sprawa wydawała się prosta. W zamkach kilku z drzwi znajdowały się klucze z breloczkami. Napis na nich jednoznacznie wskazywał, że pochodzą one z... pensjonatu Kościuszko w Krynicy! Jego właściciel, Arkadiusz Wrzosek, nie kryje zaskoczenia faktem odnalezienia tych rzeczy aż w Uściu Gorlickim. - Trzy lata temu robiliśmy gruntowny remont pensjonatu - opowiada. - Do wymiany poszły meble, drzwi, cała instalacja grzewcza łącznie z kaloryferami.

Wrzosek przekonuje, że nie wyrzucał wtedy jeszcze dość sprawnych rzeczy na śmieci, za to pozwolił ludziom zabrać je do wtórnego wykorzystania. - Wszystko zgromadziliśmy tu u nas i kto potrzebował, mógł sobie zabrać przydatne rzeczy - relacjonuje. - W pełni świadomie nie wymontowaliśmy zamków i zostawiliśmy w nich klucze. Chodziło nam o to, żeby ktoś, kto je weźmie, mógł je zamontować i nie mieć kłopotu właśnie z zamkami.

Tajemnicą pozostawało jednak to, jak meble z pensjonatu w Krynicy, trafiły do Uścia Gorlickiego? - Tu nie ma żadnej tajemnicy - stwierdza wójt gminy Uście Gorlickie Dymitr Rydzanicz. - To wszystko pochodzi z urzędu gminy.

Jak przekonuje wójt, meble i drzwi gminie nieodpłatnie przekazał jeden z mieszkańców. - To były rzeczy w bardzo dobrym stanie - opowiada Dymitr Rydzanicz. - Rozdaliśmy je więc mieszkańcom - dodaje. Gdy zostały tylko mniej przydatne resztki, wywieziono je „tymczasowo” właśnie na teren dzierżawiony przez gminę, czyli na urokliwą działkę przy rzece.

- To była racjonalna decyzja - zapewnia wójt. - To, co wywieźliśmy, w żadnym wypadku nie stanowi zagrożenia ekologicznego, a dodatkowo w najbliższą środę (11 maja) firma odbierająca od nas odpady komunalne, będzie wywozić tak zwane „duże gabaryty”, więc zabiorą to, co jeszcze tam zostanie.

Takim podejściem do tematu wójta jest zdumiona Grażyna Kurzawa, prezes gorlickiego oddziału Ligi Ochrony Przyrody. - Wyrzucanie mebli to bardzo poważne zagrożenie ekologiczne - mówi, nie kryjąc oburzenia. - Zawierają one związki chemiczne tzw. dioksyny. To one według naukowców są odpowiedzialne choćby za przyczynę nowotworów - dodaje.

Wystawienie płyt meblowych na działanie czynników atmosferycznych powoduje wydzielanie się tych substancji do środowiska. - Nie chcę myśleć, co byłoby, gdyby ktoś te meble podpalił - komentuje. - Chemiczne związki dostałyby się do atmosfery - tłumaczy.

Szefowa LOP uważa, że to pokłosie bardzo niskiej świadomości ekologicznej społeczeństwa. - Decyzję o wyrzuceniu takich przedmiotów mógł podjąć jedynie człowiek zupełnie nieświadomy - dopowiada. Dymitr Rydzanicz twierdzi jednak, że w sprawach ekologii nie jest obojętny.

- Dopilnowałem, by pogorzelisko po oponach spalonych w tym samym miejscu przez nieznanych dotychczas sprawców zostało posprzątane - zaznacza. - Wiem dobrze, że zdarza się wyrzucanie śmieci nad rzekami. Nie jestem jednak w stanie monitorować brzegów Ropy czy Zdynianki, o lasach już nawet nie wspomnę.

Gazeta Gorlicka

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska