- Walczę więc o swoje, o prawo do tego, bym mógł dojechać do domu. Bo w tej chwili jestem praktycznie odcięty od świata - mówi.
Pan Janusz pracuje na krakowskim lotnisku. Do domu w Pogwizdowie, gdzie mieszka razem z bratem, wraca czasem późną nocą. Samochód, którym dojeżdża, musi zostawić kilometr od zabudowań. Dalej idzie już przez pola.
- Nieraz zdarzyło mi się, że zaatakowały mnie dziki, musiałem uciekać. Raz zgubiłem nawet dokumenty - opowiada. Tylko do tej pory mieszkaniec Pogwizdowa wysłał do wojewody 46 pism na bezczynność wójta gminy Bochnia. Jego zdaniem to samorząd gminy Bochnia powinien zapewnić mu dojazd. Według Ochela najlepszym rozwiązaniem byłoby wykupienie od sąsiada drogi, która przez wiele lat była wykorzystywana nie tylko przez niego, ale także rolników dojeżdżających do swoich pół.
Kilka tygodni temu swoim problemem mieszkaniec Pogwizdowa zainteresował radnych powiatu. Sprawa została poruszona na komisji bezpieczeństwa i porządku. Radni zwrócili uwagę, że do domu pana Janusza nie może dojechać policja, straż pożarna ani też pogotowie ratunkowe.
- Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby doszło do jakiejś tragedii w tym miejscu. Temu człowiekowi trzeba natychmiast pomóc - mówi stanowczo Aleksander Rzepecki, radny powiatu bocheńskiego. O rozwiązanie tego problemu u radnych gminy Bochnia interweniował też starosta.
Wójt Jerzy Lysy widzi tylko jedno rozwiązanie. Nie jest ono, niestety, zbieżne z propozycją pana Janusza. - Według mnie pan Ochel powinien wystąpić do sądu o wyznaczenie drogi koniecznej - mówi.
- Nic to nie da - odbija piłeczkę Ochel - bo nawet jeśli sąd wyznaczy taką drogę, to i tak nie rozwiąże to problemu. Obie drogi - zarówno ta należąca do mojego sąsiada, jak i gminna, prowadząca przez pola, są w tej chwili nieprzejezdne. - Według mnie ruch należy do wójta, który nie wiedzieć czemu, nie chce pomóc. Z tego, co wiem, nie jest to odosobniony przypadek w tej gminie - dodaje Ochel.
Edward Kasprzyk, właściciel prywatnej drogi zapewnia, że kilka lat temu chciał odsprzedać ją gminie. Samorząd nie był jednak wówczas zainteresowany. Mieszkaniec Pogwizdowa dodaje, że od tamtej pory jeszcze wiele razy chciał się w tej sprawie dogadać z władzami.
- Dziś teren przepisałem na syna - mówi. - A ten jest w tej chwili za granicą. W Polsce ma być dopiero pod koniec lipca.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+