Długo przed tym, zanim świętego Walentego zaczęto łączyć u nas z patronem zakochanych przy ulicy Tuchowskiej stanęła murowana kapliczka z umieszczoną w środku kamienną figurą świętego.
- To najprawdopodobniej dzieło Franza von Grottgera, dziadka słynnego malarza Artura Grottgera, który na przełomie XVIII i XIX wykonał sąsiadujący z kapliczką mur wokół Starego Cmentarza - mówi Antoni Sypek, tarnowski historyk.
Mimo że święty czczony był w Polsce do niedawna przede wszystkim jako patron ludzi cierpiących na epilepsję i choroby nerwowe, kapliczkę od początku upodobali sobie właśnie zakochani. To przy niej często umawiali się na spotkania i wyznawali sobie miłość.
- Kapliczka została niedawno pięknie odnowiona, nocą jest dodatkowo iluminowana, ale z racji takiego a nie innego usytuowania między ruchliwą drogą i linią kolejową nie jest to w tym momencie niestety najfortunniejsze miejsce na randki - przyznaje Maria Zawada-Bilik z wydziału Marki Miasta. Dla niej osobiście najwięcej romantyzmu jest w Tarnowie po zmroku. - Pięknie iluminowane kamieniczki i skwery potrafią wprawić niejedną kobietę w zachwyt. Podkreśla to wielu turystów, którzy odwiedzają nasze miasto. Mówią wprost, że stracili dla Tarnowa swoje serce.
Kłódki do mostu, a klucze do Wątoku
Od roku Tarnów ma swój most zakochanych. To urokliwa kładka nad Wątokiem łącząca ulicę Szewską z Przesmyk w ciągu odnowionych bulwarów. Z pomysłem, aby dedykować ją zakochanym wyszło stowarzyszenie Kanon. Mostek jest jednym z przystanków na ścieżce zakochanych, która prowadzi po najbardziej urokliwych miejscach Tarnowa.
Do żeliwnych barierek przypiętych jest już około 300 kłódek z imionami lub inicjałami osób, które w tym miejscu wyznały sobie miłość, a kluczyki wyrzuciły do przepływającego pod spodem potoku.
Zamknięte na zawsze kłódki są symbolem wiecznej miłości i mają przynieść szczęście. - Sam fakt, że ten most jest ze stali, może sugerować, że miłość tych, którzy tu przychodzą, będzie mocna i trwała - mówi Dariusz Snopkowski ze stowarzyszenia Kanon.
Oświadczyny z widokiem na Tarnów
Katarzyna Mikos do dzisiaj ma w pamięci to, co wydarzyło się 29 maja 2011 roku. Jej chłopak, a obecnie mąż zabrał ją na ruiny zamku na Górze św. Marcina, w miejscu, skąd rozpościera się widok na cały Tarnów i oświadczył się jej.
- Zamkowe wzgórze słynie z tego, że przychodzi tam wiele zakochanych par. Zawsze, kiedy tam jestem spotykam jakieś - przyznaje Ewa Kropiowska, szefowa stowarzyszenia Zamek Tarnowski.
O tym, że na ruinach zamku padło wiele miłosnych wyznań świadczą m.in. namalowane na murach serca i inicjały zakochanych w sobie osób.
- Sto lat temu młodzi ludzie również spotykali się na Górze świętego Marcina, ale zamiast ruin wybierali raczej kościółek w Zawadzie. Istniał nawet przesąd, że jeśli poszli tam razem na pasterkę, to pewne było, że w następnym roku wezmą ślub - zauważa Antoni Sypek.
Do 1918 roku obowiązywało wprawdzie austro-węgierskie zarządzenie o tym, że do zawarcia ślubu są zdolne osoby dopiero po ukończeniu 24 roku życia, jednak często było ono naciągane. - Jeśli młoda dziewczyna, nie daj Boże zaszła w ciążę, to rodzina robiła wszystko, aby ją jak najszybciej wydać za mąż. Nieślubne dzieci były bowiem powodem do wstydu - dodaje Antoni Sypek.
Romans, o którym mówi się do dzisiaj
Bohaterką jednej z najbardziej znanych historii miłosnych przedwojennego Tarnowa była Eugenia Masiówna (1900-1919) - córka cenionego tarnowskiego piekarza. Powszechnie znane były plany ślubu Gieni z porucznikiem Ozimkiem. - Łączyło ich wielkie uczucie, które tragicznie przerwała choroba stawianej za wzór panienki. Za trumną złożoną na lawecie jechał na koniu młody porucznik. Trumna okryta była setkami listów, które wymieniali zakochani - opowiada Sypek.
Z kolei sprawcą jednego z najgłośniej komentowanych w dziejach Tarnowa romansów był Roman Sanguszko - ostatni ordynat w Gumniskach.
- Był bajecznie bogaty i przystojny, uwielbiał szybkie samochody, konie i piękne kobiety. Podczas polowania poznał inżyniera Krynickiego, zatrudnionego przy budowie Państwowej Fabryki Zakładów Azotowych. Często bywał w domu Krynickich. Wkrótce między Romanem a piękną Wandą Krynicką zawiązał się romans, który przerodził się w wielką miłość - opowiada Sypek.
Wanda Krynicka po kilku latach rozwiodła się z mężem i w Londynie poślubiła Romana Sanguszkę, mimo sprzeciwu księżnej matki Konstancji Sanguszkowej. - Największy mezalians w dziejach Tarnowa, o którym wciąż jeszcze opowiadają starsi mieszkańcy miasta zakończył się w 1937 roku śmiercią Wandy, która zmarła wkrótce po urodzeniu Romanowi syna Piotra. Żałość księcia była wielka, zaś pogrzeb Wandy w kaplicy rodowej Sanguszków na Starym Cmentarzu zgromadził tysiące tarnowian - wyjaśnia historyk.
O ile dzisiaj młodzi ludzie często szukają swoich drugich połówek np. na portalach randkowych to przed stu laty odbywało się to m.in. w tarnowskiej Sali Lustrzanej. Organizowane były tam cyklicznie bale starokawalerskie i staropanieńskie dla osób, które mają jeden konkretny cel: znaleźć sobie męża lub żonę.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+