Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak zakochał się w owadach

Halina Gajda
Halina Gajda
Rafał Nikiel: - Miłością do świata zwierząt zaraził mnie tata.
Rafał Nikiel: - Miłością do świata zwierząt zaraził mnie tata. Archiwum prywatne
Okazuje się, że nawet w środku zimy można „wyhodować” sobie lato. Przepis zna Rafał Nikiel z Kwiatonia. Jest prosty - kilka gąsienic znalezionych w pomidorach oraz... szczypta cierpliwości.

Tylko Rafał Nikiel wie, jak w środku zimy przypomnieć sobie o słonecznym lecie. Gorliczanin potrafi wyhodować w domu motyle. Co prawda te z gatunku nocnych, ale zawsze.

Jego ćma nazwę ma co prawda brzmiącą nieco złowieszczo - zmierzchnica trupia główka, ale panu Rafałowi to nie przeszkadza. Przyrodnik twierdzi, że jest piękna, a jej uroda wynika z ciemnego „umaszczenia” i wzoru na tułowiu, który przypomina czaszkę. Poza tym jest olbrzymia - rozpiętość jej skrzydeł może dochodzić nawet do 12 centymetrów.

- Na razie wykluły się samice. Teraz czekam na „panów” - opowiada z przejęciem. - Gdy już będę miał parki, spróbuję je rozmnożyć w domowych warunkach - zdradza.

O zaplecze się nie martwi - w przeszłości już nieraz pielęgnował motyle. A zmierzchnica kusi. I to bardzo, bo jeśli wierzyć podaniom, pochodzi z samego Hadesu, ponoć nawet hipnotyzuje.

Ponieważ mężczyzna bardziej wierzy doświadczeniu, niż szeptanym opowieściom i legendom, uznał, że musi sprawdzić osobiście, jak to jest w rzeczywistości.

Magnetyczna siła zmierzchnicy wynika z jeszcze jednej jej cechy - to jedyny gatunek motyla, który wydaje dźwięki.

- To, że motyle mają trąbkę, którą spijają nektar z kwiatów, wie chyba każdy - przypomina pan Rafał. - Natomiast moja ulubienica wykorzystuje ją dosłownie do trąbienia - tłumaczy.

Po chwili reflektuje się - no, może nie jest to taki dosadny dźwięk, a bardziej piszczenie podobne do nietoperza, ale i tak oryginalne.

Zmierzchnica to spryciula - swoim popiskiwaniem potrafi naśladować królową ula. Pszczoły, jak w transie, wpuszczają do niego niebezpiecznego gościa, który wyjada zebrany miód.

Mają szczęście, gdy się w porę otrząsną. Wtedy biada zmierzchnicy. Pszczoły zamurowują złodziejkę w ulu. Potem martwą znajdują pszczelarze.

- Jedna z tych moich podopiecznych lata sobie po domu i „śpiewa” nocami - przyznaje. - Nie, nie mam przez to ścierpniętej na plecach skóry - podkreśla.

Miłość do motyli, w ogóle do świata zwierząt, nie wzięła się znikąd. Pana Rafała zaraził tym tata - przyrodnik, zabierając często na eskapady. Czasem na pobliską łąkę, czasem gdzieś daleko od domu. Któregoś dnia, zawołał do przydomowego ogrodu. Palcem wskazał na jabłoń.

- Na pniu siedziała właśnie ona, z tym swoim jakże charakterystycznym znamieniem na korpusie - wspomina.

„Zakochał się” w ćmie. Miłością od pierwszego wejrzenia, taką, która wprawdzie czasem rozrastała się na inne gatunki, ale w swoich korzeniach trwa przy zmierzchnicy. Próby jej domowej hodowli, nie potrzeba więc szczególnie uzasadniać. A wszystko zaczęło się od poszukiwania gatunkowej gąsienicy. Trochę to podobne do nurkowania z nosem w krzakach.

- Najlepiej pomidorów, ziemniaków albo bzu - lilaka - opisuje.

Gąsienicę dosyć łatwo wypatrzyć - gruba niczym parówka, ma kilkanaście centymetrów długości. W hodowlarce karmi się ją, jej największym przysmakiem - lingustrem, rośliną, którą sadzi się jako żywopłot.

Potrafią zjeść go naprawdę dużo. Kolejne fazy rozwoju dokonują się praktycznie na oczach hodowcy. Larwa na każdym etapie przybiera inną barwę, co łatwo dostrzec. Po wykluciu młode ćmy są mocno ściśnięte, bo w kokonie nie mają zbyt dużo miejsca dla siebie. By móc latać, muszą napompować skrzydła krwią. Wystarczy im do tego kilka minut zwisu. Wygląda to fantastycznie.

Na razie Rafał Nikiel ma 11 samic. Takie jego córeczki. Patrzy na nie z zachwytem. A te popiskują, jakby dawały samcom do zrozumienia, że już czas na nich. Może tęsknią…

Pytam: jest pan pewny, że to damy.

- Jestem. Po prostu są większe - uśmiecha się.

Rafał Nikiel w Beskidzie Niskim mieszka od niedawna. Czuje się tu jak ryba w wodzie. Dzikie lasy, łąki jeszcze niedotknięte ręką cywilizacji, to dla niego prawdziwy raj. Już jako nastolatek zaczął poważną współpracę z Zakładem Ekologii Zwierząt w Toruniu. Jest też współautorem monografii dotyczącej rozmieszczenia motyli w Polsce. Potem miał jeszcze kilka również istotnych przedsięwzięć naukowych. Prowadził swego rodzaju gabinet rehabilitacyjny dla dzikich zwierząt. Jego pacjentem był między innymi bielik. Były i małe wiewiórki, które przyszło mu karmić strzykawką-insulinówką. Kiedyś z kolei, robił zdjęcia pstrąga potokowego. Zanurzony w mule, zapomniał o bożym świecie. Niewiele brakło, by wpadł pod koła crossa.

- Piszę teraz kontynuację książki, która miała największy wpływ na moje życie i biologiczne zainteresowania. Chodzi o „Motyle mego życia” Arkadego Fiedlera - zdradza. - Jeszcze sporo pracy przede mną, ale uda mi się na pewno - podkreśla z mocą na koniec.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska