- To są takie, że użyję tego słowa, „pierdy” - mówi Filipiak. - Mieliśmy rozmowę niedawno, przy okazji planów inwestycyjnych w Rącznej. Wtedy spytano mnie, czy mamy plan B. I ten plan polega na tym, że codziennie otrzymuję tony maili od rozmaitych trenerów i agentów. To był żart. Nie powiedziałem, że plan B polega na tym, że sprowadzamy kolejnych trenerów. Wielu co rundę się zgłasza, a ja trenerowi Zielińskiemu wyraźnie powiedziałem, że jeżeli się utrzymamy, to jego pozycja będzie absolutnie niezagrożona. Wierzę w to, że się utrzymamy. Planujemy to, co będzie się działo latem, jesienią. Jeśli tak by się zdarzyło, że się nie utrzymamy, w co nie wierzę, to trener też będzie miał coś do powiedzenia i zobaczymy… Tej opcji w klubie nie rozważamy.
W tym sezonie Cracovia broni się przed spadkiem, choć przed rokiem grała o europejskie puchary. A jak będzie w kolejnych rozgrywkach?
- Nie lubię się wypowiadać na temat przyszłości, słabo się w tym czuję - twierdzi Filipiak. - Wiele czynników wpływa na przyszłość. Ten sezon był kiepski. Nie zgadzam się z tym, że odejście Kapustki, czy Rakelsa nas osłabiło. Jeden i drugi mają słaby rok. Nie wiem, czy by utrzymali formę. Jendrisek w zeszłych rozgrywkach strzelił 13 goli, w tych idzie mu bardzo kiepsko. To jest piłka. To głupie stwierdzenie, ale prawdziwe. Jest metafizyka, team spirit, duch zespołu. Jak nie pójdzie, wpada się w dołek. Jeszcze parę zwycięstw i Cracovia będzie w stanie walczyć z najlepszymi.
Wywiad z prezesem Januszem Filipiakiem w środowym wydaniu naszej gazety.