Po próbie zamachu przygotowywanej przez Brunona K. możemy się obawiać jego naśladowców?
Nie ma powodu sądzić, że nadejdzie fala podobnych prób, choć nie brak w internecie wezwań "wysadzić to towarzystwo" etc. Ale gdyby wszystkimi się przejmować, musielibyśmy Sejm i posłów schować do bunkra. Moim zdaniem, na razie nie było sygnałów, że jest możliwa skuteczna powtórka. Bardziej profesjonalna.
Ta nie była profesjonalna?
Generalna zasada walki z terroryzmem brzmi "wyprzedzić zamach". ABW ją spełniła, a taki przypadek zdarza się jeden na sto. Udało się to kilka razy Izraelowi przy zamachach na samoloty i może raz Anglikom. Normalnie to rzadkość, bo akt terroru planowany przez profesjonalistów musi się udać. Jest nie do uniknięcia w 99 proc. Nie uniknięto zamachów w Londynie, Madrycie czy Oklahomie. W Norwegii o bezpieczeństwo dba się szczególnie, a Breivikowi i tak się udało. Zrobił to profesjonalnie. W tej sprawie ABW działała celnie, ale zamachowiec nie był w pełni profesjonalistą, choć miał wiedzę na temat materiałów wybuchowych i potrafił skonstruować skuteczną bombę.
Arsenał zebrał pokaźny!
Miał materiały wybuchowe i składniki do ich produkcji z najwyższej półki. Bardzo agresywne i bardzo skuteczne. Aż cztery tony, a wystarczy kilka kilogramów np. trotylu, aby eksplozja była straszliwa. Wystarczy dodać inne składniki - nie chcę ich wymieniać, ale to często substancje, które możemy łatwo znaleźć w naszych domach. Tak się wielokrotnie zwiększa siłę fali uderzeniowej, a to ona wyrządza największe szkody i powoduje śmierć. Detonacja czterech ton ładunku w Sejmie dawała pewność, że jego kopuła się zawali, choć budynek ma naprawdę mocną konstrukcję. Fala uderzeniowa zniszczyłaby też sąsiednie budynki. Pocięłaby szyby, których odłamki niosłyby rany i śmierć. To byłaby apokalipsa w Warszawie. Robiąc doświadczenia i próbne wybuchy Brunon K. obliczał ile potrzeba mu materiałów wybuchowych, a ile "dodatków", do wyrządzenia oczekiwanych zniszczeń.
Mógł w Polsce tak bezkarnie urządzać sobie poligon?
Nie był w tym osamotniony. Robi to mnóstwo ludzi, nagrywają eksplozje kamerami, a później w internecie chwalą się, że walnęło tak czy siak. Choć w tym przypadku dwie z detonacji były naprawdę zatrważające. W jednej widziałem mnóstwo płomieni, czarny dym, potężny grzyb. Mógł użyć kilku dobrych kilogramów trotylu. To nie była kostka 250-gramowa.
Jak zdobyć tyle materiałów wybuchowych?
Na czarnym rynku lub ukrywając materiały, którymi posługujemy się legalnie. To był naukowiec. Mógł z odpowiednimi dokumentami pozyskać materiały do badań. Zasadą jednak jest, że tyle, ile pozyska musi zdetonować lub oddać. Ale kto da gwarancje, że wszystko wysadził? W górnictwie nieraz zdarzały się przypadki zdobywania w ten sposób dynamitu skalnego.
Kraków: przetestujmy razem nową siatkę połączeń. Pierwsze zgłoszenia! [AKCJA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!