Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Miller, minister kamienna twarz

Marek Bartosik
Jerzy Miller mówi o sobie, że jest chorobliwie bezpartyjny
Jerzy Miller mówi o sobie, że jest chorobliwie bezpartyjny Bartek Syta
Wreszcie doczekaliśmy się raportu o katastrofie smoleńskiej. W historii ten dokument pozostanie związany z nazwiskiem ministra spraw wewnętrznych, który kierował rządową komisją do zbadania tego dramatu.

Ciągłym przesuwaniem terminu publikacji raportu Jerzy Miller wystawił opinię publiczną na wielką próbę, w przynajmniej niezręcznej sytuacji stawiał przy tym nawet premiera. Jednak nie uległ żadnym argumentom, włącznie z naciskiem, jaki parę tygodni temu stworzył PiS publikując smoleńską białą księgę. Twierdził, że chce, aby raport był perfekcyjnie, a nie szybko przygotowany. Swoją komisję uszczelnił na tyle, że raport nie przeciekł do mediów.

- Cały Jurek. Przy tej okazji zobaczyliśmy wszystkie najważniejsze cechy Millera - mówią jego przyjaciele, którzy znają go z czasów jego pracy w Urzędzie Wojewódzkim w Krakowie.
Kompetentny, rzeczowy propaństwowiec

- On potrafi się też śmiać, bawić, nieźle tańczy, choć specjalnie żywiołowy nie jest. I widziałem kiedyś w jego oczach łzy wzruszenia. Naprawdę! - to opinia jednego z najbliższych znajomych o ministrze.

Jerzy Miller niby jest powszechnie znany, zwłaszcza w Małopolsce. Ale tylko z jednej strony - jako człowiek starannie skryty za opinią twardego, kompetentnego propaństwowca, którego nie da się ponoć wyprowadzić z równowagi.

Odkąd pracuje jako urzędnik państwowy, a więc od 21 lat, roboty łatwej nigdy nie miał. Jednak to, przed czym stanął kiedy po aferze hazardowej objął stanowisko zajmowane przez Grzegorza Schetynę, nawet dla niego musiało być wyzwaniem.

Każdy polityk, który musiałby równocześnie wyjaśniać katastrofę, w której zginęła głowa państwa, a także organizować reakcję państwa na kilka powodzi, musiałby już dawno paść.

Miller jednak na polityczne zarzuty jest bardzo odporny. To dlatego, że od partyjnej polityki trzyma się z daleka. Także w nadchodzących wyborach, kiedy z pewnością bez trudu zdobyłby jakiś mandat.

Jedyne stanowisko, na które nominują bezpośrednio wyborcy, zajmował ponad trzydzieści lat temu, w "Solidarności".

Nie ma w nim nic z karierowicza

Po 1989 roku wojewoda, jeszcze wtedy krakowski, Tadeusz Piekarz, mianowany na tę funkcję przez premiera Mazowieckiego, doznał udaru mózgu, kiedy prowadził naradę ze swymi współpracownikami. Jego zastępcą był właśnie Jerzy Miller. Tadeusz Piekarz na długo znalazł się wtedy w szpitalu, potem przechodził wielomiesięczną rehabilitację.

W tym czasie Jerzy Miller tłumaczył ministrom w kolejnych rządach, by mimo przedłużającej się nieobecności Piekarza nie odwoływali go z urzędu, także dlatego, że taka decyzja utrudniałaby mu powrót do zdrowia. Niektórzy ze współpracowników zarzucali nawet Millerowi, że nie wykazał wtedy dość determinacji, by samemu zostać wojewodą. On jednak pracował za dwóch. Przyjeżdżał do urzędu swym cinquecento o siódmej rano i wracał do domu po 22. W końcu Tadeusz Piekarz wrócił do pracy.
Ta lojalność miała źródła jeszcze w czasach pierwszej "Solidarności". Piekarz był wtedy szefem związku w krakowskich zakładach WSK. Za ich płotem w zatrudniającym wtedy 1200 osób Instytucie Obróbki Skrawaniem funkcję wiceprzewodniczącego "Solidarności" pełnił Jerzy Miller.

- Od tamtego czasu zmienił się zewnętrznie o jakieś 20 kilo, ale charakter ma ten sam. Już wtedy był pryncypialny, zasadniczy, ale nigdy nie zachowywał się jak związkowy radykał. Ma niezwykłą pamięć, błyskawicznie się uczy - opowiadał nam niedawno Andrzej Wawrzycki, kiedyś zwierzchnik Millera w "Solidarności" IOS, a potem jego podwładny w Urzędzie Wojewódzkim.

Od tamtych czasów w Nowy Rok, gdzieś koło południa, Jerzy Miller zwykle przychodzi do niewielkiego domku na trzyarowej działce obok wiślanych wałów, którą Tadeusz Piekarz dostał przed laty jako pracownik krakowskiej WSK. Gospodarz już nie żyje, ale tam ciągle odbywają się męskie spotkania kolegów z tamtych i nieco późniejszych, poprzedzających Okrągły Stół, lat.

- Pamiętam, że Tadeusz zwrócił uwagę na Jurka, kiedy działali razem w Komitecie Obywatelskim. Wyróżniał się inteligencją, rzetelnością, unikał politykierstwa i nastawiony był na wykonanie konkretnych zadań - opowiadała prof. Halina Piekarz, wdowa po wojewodzie. Jej mąż w 1990 roku ściągnął Millera do Urzędu Wojewódzkiego.

W Urzędzie Wojewódzkim Miller na początku musiał zwalniać z pracy niektórych urzędników z czasów PRL.

- Wszedłem na pole minowe - mówił w 2003 roku, gdy został prezesem Narodowego Funduszu Zdrowia, choć miał wtedy spokojną posadę w NBP.

Idealnie pilnował publicznej kasy

- Rekomendowałem go wtedy na ministra zdrowia, ale tej propozycji nie przyjął, a potem na szefa NFZ, bo uważałem go za najlepszego partnera do pilnowania publicznej kasy - wspominał prof. Jerzy Hausner. Uważa Millera za wzór urzędnika państwowego. - Do dzisiaj uważam go za człowieka, na którego obecności w składzie gabinetu skorzystałby każdy rząd, niezależnie od politycznych barw - tłumaczy były wicepremier.

Na opinię człowieka, który raczej trzaśnie drzwiami niż ustąpi przed naciskami, zapracował specjalnie, kiedy został szefem Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w 2003 roku, opanowanej przez ludowców. Nie przedłużył umów z jej 300 pracownikami, chciał likwidować powiatowe oddziały Agencji.

Natrafił na wielki opór. Zarzucano mu, że wyrzuca ludzi związanych z PSL i SLD , a faworyzuje związanych z SKL. W końcu ujawnił, że jeden z posłów SLD wręczył mu listę kilkuset osób, których nie wolno mu z Agencji zwolnić. W lipcu 2003 r. zrezygnował ze stanowiska, uprzedzając grożącą mu ze strony Leszka Millera dymisję.

- Premier nie chciał wtedy z nim rozmawiać i poprosił mnie, żebym ja zawiadomił go o decyzji. Przygotowałem się do tej trudnej rozmowy. Kazałem na stoliku ustawić kwiaty i ciasteczka. A Miller bez wstępów powiedział do mnie "Jak ma mnie pan wyrzucać, to niech pan wyrzuca". Atmosfera zrobiła się ciężka - opowiadał Krzysztof Janik, ówczesny minister spraw wewnętrznych.

Jerzy Miller uchodzi za urzędnika apolitycznego. To jednak nie jest precyzyjne określenie. Jego poglądy są przecież jasne. Nie przypadkiem był zastępcą Leszka Balcerowicza w Ministerstwie Finansów w rządzie AWS/UW. Profesor miał zwrócić na niego uwagę podczas konwentów wojewodów, na których zastępował Tadeusza Piekarza.

Potem był członkiem zarządu NBP kierowanego przez prof. Balcerowicza, a później razem doradzali w reformach ekonomicznych rządowi Gruzji.

Urzędnik z przekonań bezpartyjny

W 2002 roku Unia Wolności poważnie rozważała wystawienie Millera jako kandydata na prezydenta Krakowa. Potem był on wśród założycieli PO pod Wawelem, ale do tej partii ani innej nigdy nie wstąpił. Jest więc raczej urzędnikiem apartyjnym niż apolitycznym.

- Nie potrafię być na tyle pokorny, żeby podnosić rękę za jakimś rozwiązaniem tylko dlatego, że tak każe dyscyplina partyjna - tłumaczył nam i deklarował, że umrze bezpartyjny.

Wysokie notowania ma także w Episkopacie. To od czasów kiedy razem z ówczesnym biskupem Kazimierzem Nyczem przygotowywał w Krakowie papieskie pielgrzymki i pomagał w zbudowaniu łagiewnickiego sanktuarium.

W orbitę rządu PO wszedł, kiedy w 2006 roku prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz mianowała go swoim zastępcą. Po wyborach w 2007 roku został wojewodą małopolskim z rekomendacji Jarosława Gowina.

- Wskazałem na Millera, bo szukałem człowieka, którego uczciwości byłem pewien w stu procentach - tłumaczył Gowin. Kiedy wybuchła afera hazardowa, na swojego następcę w MSWiA zaproponował Millera Grzegorz Schetyna, który zwrócił na niego uwagę jako najlepszego wojewodę. Od tamtego momentu zaczął się najtrudniejszy okres w pracy Millera, bo odpowiadał równocześnie za walkę z ubiegłorocznymi powodziami i za wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej.

Zapowiedział już dawno, że raport będzie bolał i to przede wszystkim polską stronę. Doprowadził do końca może najtrudniejsze zadanie swojego życia.

Teraz nie uniknie krytyki. Niedługo przestanie być ministrem spraw wewnętrznych. Co będzie z nim po wyborach? Może objąć każde stanowisko. Pewne jest tylko, że nie zostanie posłem.

Znowu zadeklarował, że nie będzie kandydował. W końcu jest chorobliwie bezpartyjny.

Zobacz zdjęcia ślicznych Małopolanek! Wybierz z nami Miss Lata Małopolski 2011!

Kochasz góry?**Wybierz najlepsze schronisko Małopolski**

Urządź się w Krakowie!**Zobacz, jak to zrobić!**

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail

Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska