Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jordanów. Milioner tylko się bronił nożem? Omal nie zginęło czterech mężczyzn

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
Oskarżony Józef L. przed krakowskim sądem nie przyznaje się do próby zabójstwa 4 mężczyzn w Jordanowie
Oskarżony Józef L. przed krakowskim sądem nie przyznaje się do próby zabójstwa 4 mężczyzn w Jordanowie Artur Drożdżak
Przepraszam, nie chciałem nikomu zrobić krzywdy. Do winy się nie przyznaję, tylko się broniłem - tak na rozpoczętym w czwartek ( 3 grudnia) procesie przed Sądem Okręgowym w Krakowie tłumaczył się milioner Józef C., któremu postawiono zarzuty próby zabójstwa w Jordanowie czterech młodych ludzi. Do tragicznych wydarzeń doszło na parkingu Galerii Jordanowskiej, której oskarżony jest właścicielem.

FLESZ - Tanieją mieszkania. Rekordowa liczba ofert sprzedaży

Dlaczego użył noża?

Szczupły, niski, obcięty na jeża 49-latek był wyraźnie zdenerwowany na sali rozpraw. Płakał i mówił łamiącym się głosem o wydarzeniach z 22 lutego br. Powtarzał, że w życiu do wszystkiego doszedł ciężką pracą, która była i jest dla niego najważniejsza, „podobnie jak rodzina, wiara i uczciwość”.

Biznesmen uchodzi za jedną z najbogatszych osób w Jordanowie. Ma karczmę, stację benzynową, sklep i galerię handlową. Właśnie na parkingu przed budynkiem galerii w tamten lutowy wieczór pojawiło się mnóstwo samochodów, bo młodzi udzie zrobili sobie tam zjazd pojazdów. Pracownicy galerii zaniepokojeni zgromadzeniem zawiadomili o tym fakcie żonę Józefa L., a kobieta przekazała tę informację mężowi. Oboje byli wtedy w swojej karczmie na spotkaniu z jedną z pracownicą. Józef L. wypił tam dwa drinki.

Na wieść o autach przed galerią polecił żonie wezwać policję. Był przekonany, że to „jakaś ustawka” i może też chodzić o narkotyki. Podał, że pracownicy informowali go, że czują się zagrożeni. Gdy mundurowi z Jordanowa nie zareagowali na wezwanie mężczyzna sam postanowił działać, zabrał ze sobą nóż kuchenny, który wsadził za pasek.

- Wziąłem go dla samoobrony, byłem w strachu

- nie krył na rozprawie.

Z żoną, jako pasażer, pojechał zobaczyć co się dzieje. Od tego momentu relacja oskarżonego diametralnie się różni od zeznań pokrzywdzonych i ustaleń prokuratury.

Józef L. wyjaśniał, że na miejscu widział mnóstwo aut i jak szacował około 100 osób, gestykulując próbował nakłonić przybyłych, by się rozeszli. Uderzył ręką w klapę jednego z pojazdów i podszedł do grupki osób stojącej koło busa.

- Wtedy w moim kierunku poleciały wulgaryzmy. W pewnej chwili poczułem, że jestem duszony i wówczas użyłem noża - mówił. Dodał, że był zirytowany brakiem reakcji policji, której komisariat jest około 120 metrów od galerii. Jakiś czas wcześniej stróże prawa nie wykryli sprawcy podpalenia kontenera na śmieci, ustalili za to włamywaczy do galerii. Zdarzały się tam też kradzieże i niszczenie mienia.

Józef L. Przekonywał w sądzie, że już nie pamięta już okoliczności użycia noża, choć potwierdził, że skoro mężczyźni odnieśli rany, to on musiał ich pokiereszować. - Nie miałem jednak zamiaru nikogo skrzywdzić, a tych młodych ludzi nie powinno tam być - powtarzał.

Z ustaleń prokuratury wyłania się jednak odmienny obraz przebiegu wydarzeń tamtego wieczoru. Gdy nietrzeźwy oskarżony przybył pod galerię to w sposób zdecydowany i agresywny przepędzał ludzi.

Podszedł do grupki, która przyjechała tam VW Caravelle i planowała wypad na disco do Chyżnego. Oskarżony wyciągnął siłą z pojazdu Jacka S. i zadał mu cios nożem w plecy w okolice lędźwi, potem zaatakował Dominika L. I zranił go w ramię. Następnie wyprowadził ciosy nożem w kierunku Jakuba W. , ale tylko przeciął mu kurtkę w kilku miejscach.

W końcu zadał ciosy Mateuszowi J., który stanął w obronie kolegi. Ten mężczyzna dostał trzy ciosy nożem w udo i klatkę piersiową. Doszło do przecięcia żebra i uszkodzenia wątroby, pokrzywdzony mocno krwawił. Gdy z pobliskiej restauracji wyszła studentka pielęgniarstwa, by udzielić pomocy rannemu Józef L. utrudniał jej działania, odpychał i mówił, „by przestała, bo jest pijana”. Wystraszona dziewczyna odeszła z obawy o swoje bezpieczeństwo.

Rannym udzielono pomocy w szpitalu, obrażenia Mateusza J. zagrażały jego życiu, ale prokurator uznał, że nie tylko jego Józef L. usiłował zabić, ale i pozostałych trzech mężczyzn w wieku 20-24 lat. Oskarżony początkowo mówił, że działał w szale potem, że wszystko zrobił jednak w silnym strachu, w panice i w obronie własnej. Z ustaleń śledczych w oparciu o nagrania z monitoringu wyłania się jednak inny obraz zdarzenia.

Biegli lekarze stwierdzili, że był poczytalny w chwili zajścia. Do tej pory mężczyzna nie był karany, teraz grozi mu dożywocie. Kolejny termin rozprawy wyznaczono w styczniu 2021 r., wtedy będzie zeznawać rodzina Józefa L.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska