MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kajakiem płynie po protezę dla Jasia Szopy

Katarzyna Janiszewska
Artur Michalski wyruszył w sobotę spod mostu Dębnickiego
Artur Michalski wyruszył w sobotę spod mostu Dębnickiego Anna Kaczmarz
Większość swojego życia maleńki Jaś Szopa spędził w szpitalu. Nieszczęściami, jakie go spotkały, można byłoby obdzielić kilka osób. Nic nie zapowiadało, że tak się to wszystko potoczy. Jaś miał być szczęśliwym, wesołym chłopcem. Miał się cieszyć życiem, biegać, skakać. Dziś bardzo potrzebuje pomocy.

Mały Jaś pochodzi ze Śląska. To uroczy chłopczyk, z wielkimi ciemnymi oczami i pucołowatą buźką. Urodził się co prawda trochę za wcześnie, ale był zdrowy. Dostał 9 na 10 punktów w skali Apgar. Prawie idealnie. Szczęśliwi rodzice nie mogli się go doczekać, a gdy się pojawił, nie byli w stanie oderwać od niego oczu.

Pani Katarzyna nie miała żadnych obaw, bo przez cały czas ciąża rozwijała się prawidłowo. Robiła regularnie badania i nie wykazywały one nieprawidłowości. Wszystko wydawało się w porządku. Pojawił się tylko ten nieszczęsny konflikt serologiczny. Dzieje się tak, gdy grupy krwi rodziców różnią się od siebie. Wytwarzane przez organizm matki antyciała atakują wtedy obce ciała - w tym wypadku krwinki dziecka.

Dziś medycyna sobie z tym radzi. I zwykle taki konflikt serologiczny nie powoduje groźnych następstw. A jeśli pojawią się komplikacje, można je leczyć. Podczas pierwszej ciąży raczej nie ma zagrożenia. Ale Jaś miał już 4-letnią siostrzyczkę Kamilkę. Więc kiedy antyciał zaczęło przybywać, lekarze zdecydowali, że trzeba zrobić cesarskie cięcie. Tak aby ostrożności stało się zadość.
Jaś urodził się w sierpniu 2011 roku, w 35. tygodniu. W szpitalu, po trzech dniach, doszło do zakażenia sepsą. A później, w trakcie leczenia, w lewą nóżkę wdała się martwica. Chłopiec przeszedł dwie operacje. Jego stan się pogarszał, był coraz cięższy, lekarze nie dawali mu szans na przeżycie.

- Jaś strasznie cierpiał, to był dla niego ogromny ból - wspomina Katarzyna Szopa, mama Jasia. - Jeszcze na początku miałam nadzieję, że to martwica skóry, że nóżkę uda się ocalić. Ale kiedy doszła do kości, trzeba ją było amputować, by ratować życie synka.

Chłopczyk miał wtedy 1,5 miesiąca. Walczył dzielnie cały czas. Wyniki zaczęły się poprawiać, ale nadal nie były dobre. Co chwilę pojawiały się nowe komplikacje. Jaś zachorował na żółtaczkę. Spędził dwa miesiące na oddziale intensywnej opieki. W wyniku ostrej antybiotykoterapii stracił słuch. Dziś nie wiadomo też, czy uda się uratować wzrok chłopca.

- Ostatnie badania neurologiczne wykazały, że synek ma dziecięce porażenie mózgowe - mówi pani Katarzyna i głos jej się załamuje. - Jaś to takie śliczne dziecko. Dopiero teraz zaczyna się uśmiechać, jest pogodniejszy. Wcześniej cały czas był na morfinie, lekach. Nie mieliśmy z nim kontaktu.

Jaś wymaga intensywnej terapii ruchowej, wzrokowej, słuchowej. Ale chyba najbardziej w tej chwili potrzebuje protezy nóżki. Niedługo zacznie raczkować, siadać. Już teraz, kiedy leży na brzuszku, próbuje się czołgać. Bez tej nóżki krzywi się, kiwa na boki. I dlatego ta proteza jest niezbędna - by zachował odpowiednią symetrię ciała i mógł normalnie się rozwijać.

Jest wietrzna, deszczowa sobota, godz. 13.13, kiedy Artur Michalski wsiada do swojego kajaka. Trzydniową wyprawę po Wiśle, z Krakowa do Warszawy, rozpoczyna przy moście Dębnickim. Do pokonania ma 425 kilometrów. Będzie płynął od świtu do zmierzchu, po trzynaście godzin dziennie, zanocuje w namiocie w pobliżu rzeki. A wszystko po to by pomóc Jasiowi Szopie. Każdy kilometr "wypłynięty" przez Artura można wykupić (1 km = 10 zł). Zebrane pieniądze zostaną przeznaczone na protezę dla chłopca.

- Sam mam dwoje dzieci, 4-letnią Magdę i 6-letniego Mateusza - mówi Artur, wolontariusz z Fundacji Jaśka Meli "Poza horyzonty". - Poprosiłem tatę Jasia, by przysłał mi jego zdjęcie. Chciałem je mieć, ponieważ dzięki temu będę miał większą motywację. Zobaczyłem uśmiechniętego chłopczyka. Cieszę się, że mogę zrobić coś dobrego. A przy okazji potraktuję ten spływ jako trening przed kajakarskim maratonem na Łotwie - dodaje.

Zainteresowanie spływem przerosło oczekiwania organizatorów Już 82 procent trasy zostało wykupione. Ale chętni nadal mogą się włączać do akcji i kupować kilometry wyprawy na stronie internetowej www.domore.pl.

Po urodzeniu Jaś zachorował na sepsę. Trzeba było amputować nóżkę

Trwa plebiscyt "Superpies, Superkot!". Zgłoś swojego zwierzaka i zgarnij dla niego nagrody!

Euro 2012 coraz bliżej! Zobacz, co będzie się działo w Krakowie

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska