Sąd Okręgowy w Warszawie przedłużył areszt do 4 lutego 2017 i zadecydował, że należy Kajetana P. umieścić w zakładzie psychiatrycznym.
Mężczyzna jest oskarżony o brutalne zabójstwo kobiety w lutym tego roku.
Czytaj:
Przed miesiącem Kajetan P. usłyszał nowe zarzuty - dotyczyły napaści na więzienną psycholog oraz ranienie oddziałowego podczas obserwacji w szpitalu.
Kajetan P. 3 lutego brutalnie zamordował lektorkę języka włoskiego, mieszkająca w Warszawie. Mężczyzna dźgnął ją nożem, odciął głowę, a ciało zapakował w torby. Taksówką przewiózł zwłoki do mieszkania, które wynajmował na Żoliborzu. Tam je podpalił i uciekł za granicę.
Na Malcie namierzyli go i z pomocą maltańskiej policji zatrzymali policjanci z poznańskiego ZPC.
Kajetan P. przyznał się do zarzucanych mu czynów. Co więcej, powiedział, że zabójstwo było kolejnym etapem do jego samodoskonalenia i niczego nie żałuje.
Socjolog i kryminolog Paweł Moczydłowski, były szef więziennictwa w Polsce tłumaczył, dlaczego oskarżonemu o morderstwo odpowiednie służby nie przyznały odpowiednio wcześnie statusu "wyjątkowo niebezpiecznego". Zaczął być tak traktowany dopiero po tym, jak zaatakował psycholog i strażnika. Moczydłowski tłumaczył, że mogło się to stać wcześniej, gdyby taką decyzję podjął sąd lub komisja penitencjarna w areszcie, w którym został umieszczony mężczyzna. Jedna z hipotez według Moczydłowskiego mówi, że celem Kajetana P. mogło być wywarcie wrażenia na biegłych, iż jest niepoczytalny.
- Być może była tu pewna strategia i dlatego można było oszukać psychiatrów czy psychologów - mówił Moczydłowski. Tłumaczył też, co zmieni nadanie Kajetanowi P. statusu "wyjątkowo niebezpiecznego".