https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kazimierz jak żydowski Disneyland? Marek Bartosik pyta, Janusz Makuch odpowiada

Janusz Makuch
Janusz Makuch Andrzej Banaś
- Życie wyżłobiło własne koryta na Kazimierzu. Weszli tu ludzie z pieniędzmi i zaczęli robić biznes. Dzielnica została zdominowany przez knajpki i knajpy. Jeden z moich znajomych powiedział nawet, że to największy bar piwny w Europie. Inni mówią, że Kazimierz zmieniony został w żydowski Disneyland. - mówi Janusz Makuch, dyrektor Festiwalu Kultury Żydowskiej, od lat związany z krakowskim Kazimierzem. Rozmawia Marek Bartosik.

Pojawił się Pan po raz pierwszy na Kazimierzu w 1980 roku. Jak po 30 latach odbiera Pan tę dzielnicę?
Różnie się tu czuję... Ciągle u siebie, choć ostatnio coraz częściej spoglądam na tę dzielnicę z perspektywy okien mojego biura festiwalowego, a nie jako przechodzień. Nie opuszcza mnie też poczucie schizofrenii, bo Kazimierz przetrwał i zachował swą materialną strukturę sprzed wojny, ale jednocześnie jest zdominowany przez nieżydowskie życie.

Ale jednak przez życie...
Zapewne. Scenografia ta sama - aktorzy się zmienili. Kazimierz przeżywa nieustanną zmianę. Pamiętam jego pustkę z lat 80., nieśmiałe próby rewitalizacji na początku lat 90., które charakteryzował butny zamiar zadekretowania rzeczywistości. Oparty był na europejskich wzorach i naiwnej nadziei, że da się to przenieść do Krakowa. Nic z tego nie wyszło, życie wyżłobiło własne koryta na Kazimierzu. Weszli tu ludzie z pieniędzmi i zaczęli robić biznes. Dzielnica została zdominowany przez knajpki i knajpy. Jeden z moich znajomych powiedział nawet, że to największy bar piwny w Europie. Inni mówią, że Kazimierz zmieniony został w żydowski Disneyland.

Zgadza się Pan z nimi?
Aż tak tego nie widzę. Widzę jarmułki i drewniane figurki "żydków" i inne souveniry, słyszę te niby-klezmerskie kapele. Ale widzę to też na całym świecie, nawet w Jerozolimie. To zarzut oparty na przesłance, że w żydowskiej dzielnicy tworzy się wirtualne życie żydowskie, a prawdziwego tu nie ma. Tak mówią ci, którzy nie chcą dostrzegać rzeczywistości.

Gdzie Pan widzi tu prawdziwe żydowskie życie?
Jak pan popatrzy, to wszędzie! Zawsze było, choć długo ledwo się tliło, szczególnie kiedy gmina żydowska skupiała głównie osoby starsze. Jednak teraz jesteśmy świadkami fenomenu, który sprawia, że nie można mówić o Kazimierzu "była żydowska dzielnica", ale po prostu żydowska dzielnica. Nasz festiwal sprawił, że najpierw wróciła tu prawdziwa żydowska kultura z całą swoją wielowymiarowością, tworzona w Izraelu, USA i w całej diasporze. Z czasem okazało się, że na scenę weszło nowe pokolenie. Najpierw powstało na Kazimierzu stowarzyszenie Czulent, założone przez młodych ludzi, którzy nagle dowiedzieli się, że są Żydami, albo wcześniej to podejrzewali i zdecydowali się swoje żydostwo pokazać światu. To miało przełomowe znaczenie, bo za nimi pojawili się rabini. Wśród młodych Polaków znaleźli się i tacy, którzy decydowali się na krok radykalnie odmieniający ich życie - przechodzili na judaizm, często ten najbardziej wymagający - ortodoksyjny. Teraz już nie możemy mówić tylko o tym, że na Kazimierzu raz w roku odbywa się Festiwal Kultury Żydowskiej. Na Kazimierz wróciło zwykle żydowskie życie.

Jakie widzi Pan jego przejawy?
Proszę bardzo... Gmina Żydowska, funkcjonujące synagogi skupiające ortodoksyjny nurt religijny, Centrum Społeczności Żydowskiej przy Miodowej skupiające już ponad 300 młodych ludzi deklarujących swe żydostwo. Mają w centrum wiele możliwości, by tę przynależność pogłębiać. Od lat działa Muzeum Żydowskie Galicja, które koncentruje się wokół judaizmu reformowanego. Wydawnictwo Austeria, Stradomskie Centrum Dialogu, Centrum Kultury Żydowskiej.

Te przykłady pokazują, że Kazimierz jest miejscem spotkań Żydów. Ale czy jest także miejscem ich codziennego życia?
Różnie bywa. Niektórzy mieszkają tu, inni w centrum. Tak jak przed wojną. Z pozoru niewiele się tu zmieniło poza statystyką opisującą rozmiary społeczności żydowskiej. Działają dwie synagogi (trzecia jest w remoncie ), są dwie rytualne łaźnie. Ich nie urządzono "pod turystów", ale z myślą o wymogach codziennego życia krakowskich i kazimierskich Żydów. Jest też żydowskie przedszkole, do którego chodzą mieszkające tu dzieci, nawet teatr tu jest! A że nie jest tak jak przed wojną…? To czego pan chce - cudu?

Ma Pan poczucie, że mocno przyłożył rękę do obecnej postaci Kazimierza?
Nie, bo przez lata nauczyłem się pokory. Myślę jednak, że festiwal stał się katalizatorem świadomości tego, czym Kazimierz był i jest dla Żydów i Polaków.

Czy w związku z tym, że zmienia się Kazimierz, chce Pan zmieniać też festiwal?
Festiwal zmienia się nieustannie! Kazimierz nie determinuje kształtu festiwalu. Po wielu latach okazało się, że jego pojemna i elastyczna formuła pozwala odzwierciedlać i jednocześnie skupiać zjawiska, które w naszym arbitralnym przekonaniu są w żydowskiej współczesnej kulturze najistotniejsze. Nigdy nie redukowaliśmy tej kultury do wizerunku skrzypka grającego na dachu, ale pokazywaliśmy i pokazujemy kierunki, w jakich się ona rozwija. Zakładam, że program festiwalu ma wpływ na wyobrażenie ludzi o Kazimierzu, który przecież przed wojna był kulturowo pluralistyczny. To miejsce jest nie tyle cmentarzem, ile przestrzenią odradzającego się życia. I w tym sensie festiwal pokazuje prawdę o żydowskim życiu tu i na całym świecie. Nie wiem jak on będzie się rozwijał, na pewno nie będzie zapatrzony w przeszłość. To może byłoby wygodne, bo to matryca głęboko odciśnięta, są gotowe obrazy i dźwięki, przetarte, wygodne ścieżki. Można z nich wznosić piękne, puste budowle, ale dla nas znacznie ciekawsze jest jednak to, co przynosi życie. Życie jest najważniejsze. Festiwal jest elementem żmudnego procesu pojednania. Przeszłość jest ważna o tyle, o ile determinuje przyszłość. Sześć lat Zagłady nie przesłoni nigdy tysiąca lat żydowskiego życia w Polsce. Festiwal odzwierciedla i skupia różnorodność i piękno żydowskiego życia dziś. Festiwal zmienia się pokoleniowo - odpowiedzialność za jego zawartość przejmują z wolna ludzie młodzi. Młodzi są moi współpracownicy i blisko setka wolontariuszy, jaka przylgnęła do festiwalu i pracuje na jego rzecz przez cały rok. Oni czują potrzebę poznawania i bycia częścią tego świata. To już nie jest festiwal tylko Makucha (nigdy nie był), ale pewnego środowiska, które przy festiwalu powstało.

Kazimierz jest miejscem prezentacji żydowskiej kultury. Czy zmiany zaszły już tak daleko, że w tej dzielnicy jest ona również tworzona?
Kultura jest wytworem ducha i procesem osadzonym w czasie, więc na pewno tak. Może nie jesteśmy świadkami jakichś spektakularnych osiągnięć w dziedzinie literatury, sztuk wizualnych czy filozofii, może nie ma tu jeszcze drugiego Gebirtiga lub Goetliba, ale to tylko kwestia czasu, kiedy doczekamy się wielkich dzieł. Widzę ich zalążki.

W tym przedszkolu?
Czemu nie? I w dzieciach i w młodzieży, która świadomie odkrywa swoje żydostwo. Zobaczy pan, że zaczną tworzyć dzieła kultury żydowskiej, które będą bardzo mocno związane z kulturą polską.

Czy życie żydowskie rozwinęło się na tyle, by już pytać o jego współistnienie z życiem polskim?
Wówczas trzeba byłoby założyć, że to dwa równoległe światy. A one ściśle z sobą współistnieją! Mieszkają tu Żydzi i Polacy i nic ich nie różni. Wzajemny szacunek zaciera różnice. Wszyscy wierzymy w Jednego, choć niejednakowo. To są ci sami polscy Żydzi, co zawsze. Owszem, jest wśród nich grupa ortodoksów, która z natury rzeczy zaznacza swą odrębność. Jednak bardziej zewnętrznie, bo wewnętrznie są z Polską zintegrowani. Oni, a jak nie oni, to ich przodkowie tu się wychowali i tu mieli ogromną szansę odkrycia i wzbogacenia swego żydostwa.

***
Janusz Makuch
Absolwent polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Razem z Krzysztofem Gieratem stworzył w 1988 r. Festiwal Kultury Żydowskiej, który przyczynił się m.in. do odrodzenia się życia na Kazimierzu. Jest to jeden z największych tego typu festiwali na świecie. Prezentuje m.in. żydowską muzykę ludową i klasyczną, muzykę klezmerską, synagogalną, chasydzką, a także filmy, widowiska i wystawy o tematyce żydowskiej.

Ksiądz czuje się zaszczuty. Hit disco polo na lekcji religii [WIDEO]

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Komentarze 10

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

j
jendrek-mendrek
to bylo jednak moje szczescie - wiem to juz teraz, zyjac od lat w stanach - ze zylem w polsce w ktorej od dziecka nie widzialem verfluchte jude. owszem, znalem niejednego ale oni wtedy skrywali swe jewrejskie pochodzenie. teraz, kiedy mieszkam w poblizu nowego jorku, widze jak dominuja juz w tym kraju. w kraju, ktorego jeden z wielkich ojcow, o imieniu benjamin franklin przestrzegal przed ta swolocza, ale nikt nie bral tego do serca. dopiero ten matol harry co to zwal sie truman, pozwolil im na troche wiecej i tak juz poszlo. teraz to oni rzadza tutaj. skrycie, a jakze. wszak to ich metoda. zyd to ktos, kto bedac ubogim zaproszony do twego domu skrycie, podstepnie ale z cala chciwoscia zawlada wszystkim co w tym dom masz. lacznie z nim samym. a kiedy trzezwiejesz i zaczynasz dochodzic swego, nagle okazuje sie ze to on jest teraz wlascicielem. nikt ich na swiecie nie lubi. kiedy ktoregos z nich zapytasz kim jest? na ogol odpowiada - zydem. nie polakiem, amerykaninem, czy innym. zydem. wprowadzili tu - w usa - mode na rzezanie. po co? ano, by wmieszac sie w tlum. by nie zostac latwo rozpoznawalnym. to swolocz o ciezkim karku. to plemie to jedyne zagrozenie dla pozostalych. to oni dawali forse dla lenina, stalina, hitlera. kiedy wyganiano ich z krajow na zachodzie europy, szli na wschod by znalezc sie w najbardziej wowczas tolerancyjnym kraju jakim byla polska. teraz wracaja szalbierze nikczemni. no i juz wiem ze czasy po 68 roku to czasy o ktorych sie wspomina - to byly czasy. nie jak dzis. czas pomyslec o tym jak sie tego talatajstwa pozbyc.
r
rem
to będzie Myszka Mickey z pejsami i w jarmułce?
f
fakt
Ciekawe za co te minuty, przecież to fakt, nie podszyty ideologią. Część Kazimierza była chrześcijańska, są tam kościoły Bożego Ciała i św. Katarzyny. Jego północno-wschodnią część stanowiła historyczna dzielnica żydowska. Przez wiele wieków Kazimierz był miejscem współistnienia i przenikania się kultury żydowskiej i chrześcijańskiej
l
lubie wieprzowine
Nie tylko nazwach ulic, ale także obecności kościołów.
l
lubie wieprzowine
"Wszyscy wierzymy w Jednego, choć niejednakowo" - nie wszyscy. Są też osoby niewierzące. Sam mam być może częściowo żydowskie pochodzenie, nie jest tego pewien, ale być może mój prapradziadek był Żydem, ale w linii męskiej (więc dla żydów to nie ma znaczenia), ale nie wiem dokładnie, jednak już mój pradziadek w linii męskiej był synem Polki i był katolikiem, cala reszta rodziny to Polacy i katolicy, choć cześć bardziej religijna a cześć bardzo mało religijna. Nigdy by mi jednak nie przyszło odkrywać swojego domniemanego żydostwa poprzez przechodzeni na judaizm, a tym bardziej ortodoksyjny. Nie po to odrzuciłem katolicyzm aby wpakowywać się w jeszcze większe bzdurne gusła i dziwaczne tradycje nakazujące co jeść, jak się ubierać itp. Nie mam nic do świeckich Żydów, cenię takich jak Zygmunt Bauman, ale religijnych obskurantów w Polsce już jest wystarczająco, nie potrzebna jest dzielnica ortodoksów, z nimi są kłopoty, w Izraelu plują na kobiety ubrane niezgodnie z ich oczekiwaniami, niewystarczająco skromnie, zakazują przejazdu autobusom w soboty itp. Wiem, w Polsce to mało prawdopodobne, jest ortodoksów za mało, i niech tak pozostanie. Nie jestem nastawiony antysemicko jestem natomiast antyreligijny i odnosi się to do każdej religii a zwłaszcza form ortodoksyjnych, fanatycznych. liberalne formy jak umiarkowany katolicyzm czy reformowany judaizm ujdą, ale odradzanie się ortodoksji powoduje niwelację asymilacji która zaistniała dobrowolnie bądź z przymusu. Nie rozumiem kogoś kto był wychowany "po polsku" i nagle się dowiedział, ze jest Żydem i postanowił się jako dorosła osoba obrzezać, przejść na ortodoksje, i zostać żydem, to tak samo wariactwo jak bycie zwolennikiem Natanka.
b
bendzinski synek
ze w KRK sa same yntelygenty:), panie ladny okazuje sie ze tak nie jest
M
Marek z Krakowa
Jeśli Kazimierz ma być dzielnicą żydowską to oznacza, że Kraków będzie Palestyną?
k
kupa ( skarbiec gminy)
To proste. Większość Żydów ma związki z Polską, nie Jerozolimą. Ta większość, to ponad połowa całej ich światowej populacji. Jak pisze pewien profesor żydowski, w wojnie z Palestyńczykami dochodzi do paradoksów, bo nieraz żołnierze żydowscy są w mniejszym stopniu Żydami, niż mordowani przez nich Palestyńczycy. W tym pomieszaniu z poplątaniem jest trochę prawdy o narodzie wybranym. Bo to on rządzi światem. A my cóż, nami rządzi cały świat.
K
Kazio Nie naiwny
'Widzę jarmułki i drewniane figurki "żydków" i inne souveniry, słyszę te niby-klezmerskie kapele. Ale widzę to też na całym świecie, nawet w Jerozolimie'.
A gdzie powinien je Pan widzieć, mądry Panie, jak nie w Jerozolimie? Pana dziwi, że nawet są one w Jerozolimie, nas dziwi, że nie tylko w Jerozolimie. Dlaczego u nas? Czy w Jerozolimie widział Pan polskie kapele?
A
Administrator
To jest wątek dotyczący artykułu Kazimierz jak żydowski Disneyland? Marek Bartosik pyta, Janusz Makuch odpowiada
f
foksmolder
no to może warto sobie uświadomić, że nie Kazimierz, a jego północno-wschodnia część była żydowska, reszta chrześcijańska, co widać do dziś po nazwach ulic.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska