Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kęty. KPS postrachem faworytów, tym razem pokonał lidera, GKS Katowice [WIDEO, ZDJĘCIA]

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Młodzież KPS Kęty długo po meczu fetowała wygraną nad liderem I ligi siatkarzy, GKS Katowice.
Młodzież KPS Kęty długo po meczu fetowała wygraną nad liderem I ligi siatkarzy, GKS Katowice. Fot. Jerzy Zaborski
KPS Kęty jest postrachem faworytów I ligi siatkarzy. Nie tak dawno pokonał u siebie, po morderczej pięciosetowej walce SMS Spała, zaliczany do ścisłej czołówki rozgrywek. Tym razem podopieczni Marka Błasiaka poszli jeszcze dalej, po odprawili lidera, katowicki GKS, zgarniając pełną pulę.

Autor: Jerzy Zaborski

Gospodarze przystąpili do walki bez respektu do rywala, z którym w tym sezonie przegrali dwukrotnie, bo także w Pucharze Polski. Na pierwszą przerwę techniczną schodzili przy stanie 7:8. Potem jednak miejscowi musieli odrabiać dwu-, a nawet trzypunktową stratę (9:12, 12:14, 14:16).

Wydawało się, że katowiczanie kontrolują grę, ale po ataku Mateusza Błasiaka był remis 19:19. Potem swoje „trzy grosze” dołożyli Mateusz Bogus i Kordian Szpyrka i przy wyniku 21:19 trener gości poprosił o czas. Jednak już do końca to miejscowi byli stroną uciekającą. Po bloku Mateusza Błasiaka było już 23:20, ale goście nie dali za wygraną. Po zablokowaniu Jonasza Bieguna zrobiło się 24:23, ale ostatnie słowo należało do Szpyrki.

Druga partia rozpoczęła się od stanu 0:4 i trener kęczan Marek Błasiak musiał swoim podopiecznym powiedzieć kilka cierpkich słów. Jeszcze na pierwszą przerwę techniczną gospodarze schodzili przy stanie 7:8. Rozkręcali się jednak z każdą akcją i w końcu wyszli na prowadzenie 14:12. Potem pięknie środkiem zaatakował Jakub Lewandowski, skuteczny blok zaliczył Jonasz Biegun. Jak u gości pomylił się Michał Błoński i miejscowi prowadzili 20:18, trener gości wziął czas. Jednak kęczanie bez większych problemów wygrali drugą odsłonę i tym samym mieli już w kieszeni punkt.

W trzeciej partii miejscowi prowadzili już 6:3. - Przypuszczam, że gdyby udało nam się zdobyć siódmy punkt, pewnie grałoby nam się pewniej – analizował Marek Błasiak, trener kęczan. - Tymczasem trafił nam się przestój, bo szybko zrobiło się 6:9 i rywale zaczęli się rozkręcać.

Owszem, kęczanie zbliżyli się na 8:9, ale potem było 10:16. Gospodarze raz jeszcze postraszyli, niwelując stratę do 13:16, ale trener gości wziął czas, a po nim jego podopieczni zapewnili sobie taką zaliczkę, żeby uniknąć niepotrzebnej nerwówki.

W czwartej partii miejscowi przegrywali już 7:12 i chyba wszyscy pogodzili się z myślą, że nie obejdzie się bez tie-breaka, który jest tradycją kęckiej hali. Jednak miejscowi zaczęli odrabiać straty. Zrobiło się 13:13. Potem było 15:18, ale kęczanie raz jeszcze doprowadzili do remisu 18:18 i do końca trwała wymiana ciosów. Kibice oglądali mecz na stojąco, niektórzy obgryzali paznokcie. Inni zamykali oczy z wrażenia, a mecz trwał, trwał i trwał. Nic dziwnego, gospodarze walczyli o pełną pulę. Dotąd wzięli ją tylko raz, we własnej hali przeciwko Ostrołęce, ale to było....w drugiej kolejce, 10 października ubiegłego roku. Z kolei lider chciał uniknąć kompromitacji.

Po zablokowaniu Jonasza Bieguna zrobiło się 23:24. Potem dwa błędy gości i pierwszą piłkę meczową mieli kęczanie. Nie udało się, więc zaczęła się gra na przewagi (25:25).

Potem znowu mocno uderzył Kalembka (26:27). Podbiegł pod trybunę, przykładając rękę do ucha. Myślał, że gościom marsza zwycięskiego grają. Jednak tylko mu się zdawało. To echo grało. A natenczas Mateusz Błasiak mocno piłkę cisnął i zrobiło się 28:27. Po kolejnym remisie Jakub Lewandowski w oczach krwią zabłysnął i było 29:28.

Gorąco zrobiło się po akcji Butryna, który zablokował Jakuba Czubińskiego (29:30). Potem Mateusz Bogus doprowadził do remisu. Po złym przyjęciu Sobańskiego było 31:30 i wreszcie Czubiński w ostatnie uderzenie wysłał cały zapas ducha, stawiając pieczęć na wygranej kęczan, a rywali pozbawiając ducha.

- Trudno na gorąco cokolwiek powiedzieć i racjonalnie wytłumaczyć to, co się stało – analizował Bartosz Mariański, libero GKS, który w poprzednim sezonie bronił barw kęckiej ekipy. - Wydaje mi się, że coś z naszymi głowami było nie do końca w porządku.

- Pod nieobecność naszego pierwszego atakującego Bartka Klutha jakoś sobie poradziliśmy, choć występujący na jego pozycji gracze mieli różne momenty – analizował Marek Błasiak. - Nieźle poczynali sobie rozgrywający. Mieliśmy dzisiaj trzech liderów – dodał szkoleniowiec, ale nie wymienił nazwisk. Kibice jednak wiedzieli, że chodzi o Mateusza Błasiaka, Mateusza Bogusa i Jakuba Lewandowskiego.
KPS Kęty – GKS Katowice 3:1 (25:23, 25:19, 19:25, 32:30)

KPS Kęty: Błasiak, Lewandowski, Chmielewski, Czubiński, Biegun, Bogus, Toczko (libero) oraz Szpyrka, Gandyk, Ledwoń (libero), Tomczak.

GKS Katowice: Fijałek, Król, Błoński, Kalembka, Pieraszko, Sobański, Mariański (libero) oraz Butryn, Nalewajko, Przystał, Jurkojć.

Inne mecze:

AGH Kraków - SMS PZPS Spała 1:3 (20:25, 26:24, 22:25, 18:25)
Warta Zawiercie - Hutnik Kraków 3:0 (25:0, 25:0, 25:0)
KPS Siedlce - Victoria Wałbrzych 2:3 (25:20, 17:25, 20:25, 25:18, 12:15)
Espadon Szczecin - AZS Stal Nysa 3:0 (25:20, 25:19, 25:20)
Energa Omis Ostrołęka - Ślepsk Suwałki 0:3 (17:25, 15:25, 12:25)
Krispol Września - Camper Wyszków 3:0 (25:20, 25:17, 25:17)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska