Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kęty. Zawsze jest gotowy ratować życie innych i nieść im pomoc

Bogusław Kwiecień
Bogusław Kwiecień
Do niesienia pomocy innym pcha go nie tylko fakt, że jest strażakiem ochotnikiem. Gdy widzi człowieka, któremu dzieje się krzywda lub potrzebuje pomocy, to nie potrafi być obojętny

Krzysztof Szczypka, 32-latek z Kęt, ma coś w sobie z super­bohatera. Jako strażak ochotnik dowiódł tego już nieraz. Zawsze gotowy jest nieść pomoc innym.
Tak było w ostatnią niedzielę lutego, gdy na skrzyżowaniu przy ul. Klasztorne­j w Kętach zobaczył grupę gapiów zgromadzonych nad leżącym na jezdni mężczyzną. Akurat odwoził córkę do koleżanki, ale postanowił sprawdzić, co się stało. Początkowo sądził, że może to wypadek, bo obok stał samochód osobowy na światłach awaryjnych. Okazało się jednak, że mężczyzna zasłabł, przechodząc przez ulicę.

To jest tylko ludzki odruch

Ktoś wcześniej powiadomił już pogotowie ratunkowe, ale nikt nie kwapił się, żeby ratować życie mężczyzny.
– Nie dawał oznak życia, tętno było niewyczuwalne – mówi Krzysztof Szczypka. Natychmiast wrócił do samochodu, wziął apteczkę, założył rękawiczki i zaczął akcję reanimacyjną. W takich sytuacjach każda sekunda ciągnie się niemiłosiernie. Doskonale jednak zdawał sobie sprawę, że w tej chwili to na nim spoczywa walka o uratowanie tego człowieka i wyrwanie go z objęć śmierci.
Kątem oka widział, że część ludzi, którzy zgromadzili się, zaczyna odchodzić. Po trzech minutach przyjechał zespół ratowniczy. On jednak dalej prowadził czynności reanimacyjne, zanim ratownicy nie przygotowali się do działania. Chwilę później dojechała jeszcze karetka specjalistyczna z Andrychowa. Po około 15 minutach wróciło tętno, mężczyzna zaczął dawać oznaki życia.
– Poczułem ulgę, że udało się go odzyskać – mówi Krzysztof Szczypka. Pogotowie wzięło go do szpitala.
Wrócił do swojego auta i wtedy usłyszał od 10-letniej córki Julii, która obserwowała całe zdarzenie z okna samochodu: – Tato, już wiem, że warto nauczyć się, jak udziela się pierwszej pomocy.
Krzysztof Szczypka jest od dziewięciu lat strażakiem ochotnikiem w OSP Kęty i członkiem słynnej Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej z tej jednostki. Jak to się stało, że został strażakiem? Miał znajomych wśród druhów, którzy opowiadali o swojej służbie. Były to bardzo pociągające historie. Poza tym pracuje w firmie, która produkuje wozy strażackie i chciał zobaczyć, jak ten sprzęt działa w praktyce.
Do niesienia pomocy innym pcha go nie tylko fakt, że jest strażakiem. – Gdy widzę człowieka, któremu dzieje się krzywda lub potrzebuje pomocy, to nie potrafię być obojętny. To jest odruch – zaznacza pan Krzysztof. Jak dodaje, nieważne, czy jest się na, czy po służbie.
Już wcześniej dwa razy pomagał ofiarom wypadków samochodowych, nie będąc na służbie. – Jakoś tak na mnie trafia – zauważa Krzysztof Szczypka.
Kilka lat temu w okolicach Żwirki i Wigury w Kętach samochód potrącił chłopca. Był przytomny, ale nie kontaktował. Wtedy też zgromadzili się gapie, którzy czekali na pogotowie ratunkowe. Pan Krzysztof bez wahania ruszył, żeby chłopcu udzielić pomocy.
– Jakiś czas potem skontaktowali się ze mną jego rodzice, żeby podziękować. Była to dla mnie satysfakcja – mówi strażak. Jak dodaje, w takich sytuacjach nie chodzi jednak o podziękowania. Najważniejsza jest świadomość, że uratowało się czyjeś życie.
Półtora roku temu podobne zdarzenie spotkało go z kolei w drodze do Bielska. Samochód potrącił chłopca. Gdy pan Krzysztof zobaczył, co się stało, natychmiast się zatrzymał. Szczęśliwie skończyło się tylko na urazie ręki. – W tym przypadku chodziło bardziej o pomoc psychologiczną, o to, żeby nim się zaopiekować do przyjazdu karetki – dodaje druh.

Zawsze gotowy do akcji

Przyznaje, że podczas akcji ratowniczych ma czasami chwile zawahania, na przykład, gdy trzeba wejść do budynku, który cały płonie. – To jest moment. Potem wchodzę. Jesteśmy przecież, żeby nieść pomoc innym – podkreśla Krzysztof Szczypka.
Najbardziej niebezpieczne akcje, w jakich brał udział? Na początku swojej służby w OSP uczestniczył w gaszeniu pożaru magazynu z tworzywami sztucznymi w Nowej Wsi. Do końca nikt nie wiedział, co tam może jeszcze być i czy nie nastąpi eksplozja.
Niebezpiecznie było także podczas pożaru w ZML w Kę­tach, czy dwa lata temu w Syn­thosie, gdzie w ogniu stanęła instalacja do produkcji kauczuku. Wtedy, jako osoba posiadająca uprawnienia do pracy z kamerą termowizyjną, miał za zadanie dostać się na szczyt zbiornika, żeby ocenić stopień zagrożenia.
– Gdy wychodzę z domu, to nigdy nie wiem, do jakiej akcji pojadę. Wiadomo tylko, że jest alarm i trzeba się stawić w jednostce – zaznacza. Jak dodaje, cały osobisty sprzęt stale wozi w bagażniku swojego samochodu. Swoim bakcylem niesienia pomocy zaraził już córkę. Julia jest członkiem młodzieżowej drużyny strażackiej.
– Krzysiek jest dobrze wy­szkolonym ratownikiem – podkreśla Mariusz Handzlik, prezes OSP w Kętach. – Działa automatycznie, gdy widzi, że ktoś jest w sytuacji zagrożenia życia – zaznacza prezes.
Chwali także innych druhów ze swojej jednostki. – Cały czas się szkolą i co ważne niesienie pomocy innym to ich pasja – dodaje.
Mężczyzna, któremu Krzysztof Szczypka uratował życie na ul. Klasztornej w Kętach, niestety zmarł kilka dni później.
– Być może, gdyby ktoś jeszcze przede mną wcześniej udzielił mu pierwszej pomocy, to miałby szanse na dalsze życie – zastanawia się strażak z Kęt

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska