Michał Groń został ranny w czerwcu 2009 r., podczas zamieszek wywołanych przez pseudokibiców Sandecji, świętujących wejście drużyny do I ligi. Przyglądał się zajściom z pewnej odległości. Wokół świstały gumowe kule, wystrzeliwane przez policjantów. Jedna wybiła mu prawe oko i roztrzaskała oczodół. 23-letni dziś sądeczanin z trudem skończył technikum ekonomiczne, przeszedł długą rehabilitację, był w depresji. Nie ma pracy i jest na utrzymaniu rodziców.
W listopadzie 2013 r. Sąd Okręgowy w Nowym Sączu uznał, że kibic ponosi częściową winę za to, co go spotkało. W trakcie zamieszek stał bowiem niedaleko ludzi, obrzucających policjantów kamieniami. Powinien więc przewidzieć, że w takich okolicznościach może zostać ranny. Dlatego sąd odrzucił wniosek o dożywotnią rentę, a zadośćuczynienie, które ma wypłacić Skarb Państwa, zmniejszył do 120 tys. zł. Poszkodowany odwołał się od tego wyroku, ale w piątek Sąd Apelacyjny w Krakowie prawomocnie utrzymał go w mocy.
- Mamy jeszcze możliwość złożenia skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego - mówi pełnomocnik 23-latka mecenas Jarosław Ruchałowski. - Jest jednak stanowczo za wcześnie, żeby mówić, czy skorzystamy z tej możliwości.
Michał Groń niekorzystnego dla siebie wyroku nie komentuje. Od początku procesu konsekwentnie odmawia rozmowy z mediami.
Dodajmy, że sądecki sąd nie doszukał się winy za zajścia po stronie władz MKS Sandecja. Podkreślił, że zorganizowały imprezę zgodnie z przepisami. Zabezpieczało ją 60 ochroniarzy. Pełnomocnik klubu mecenas Dariusz Opałek dowiódł, że do zamieszek
Napisz do autora:
[email protected]
WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE "CO TY WIESZ O SĘDZIOWANIU?"
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!