Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolejarze z Podhala idą na wojnę z zarządem PKP

Tomasz Mateusiak
fot. Łukasz Bobek
Po tym jak zawieszono ruch pociągów pod Tatry, ludzie pracujący na kolei boją się, że stracą pracę. Chcą wyjść na drogę, by pokazać swoim szefom, że nie godzą się na zwolnienia. Popierają ich górale.

Prawdopodobnie jeszcze w tym tygodniu na zakopiance może dojść do wielkiego protestu kolejarzy. Pracownicy kolei spod Tatr na kilka godzin zablokują szosy w obronie swoich miejsc pracy. Po tym jak PKP na prawie rok zawiesiły wszystkie połączenia kolejowe pomiędzy Zakopanem a Krakowem, około 100 pracujących przy torach osób boi się, że wkrótce otrzyma wypowiedzenia.

Bez pociągów do 2015 r.
W niedzielę do Zakopanego wjechał ostatni pociąg pasażerski, który przywiózł do miasta turystów i osoby pracujące pod Giewontem. Z powodu przebudowy torowiska w miejscu przyszłego sztucznego jeziora w Świnnej Porębie, kolejną lokomotywę kolejarze poślą pod Tatry dopiero latem.

Po dwóch miesiącach ponownie jednak zamkną "kolejową zakopiankę" i regularny ruch wróci tu dopiero w grudniu 2014 r. Nic więc dziwnego, że łączny okres 8 miesięcy, gdy na torach nie będzie ruchu, mocno niepokoi pracujących tu kolejarzy i lokalnych mieszkańców.

Będą zwalniać kolejarzy?
- Choć oficjalnie nikt nam tego nie powiedział, wszyscy spodziewamy się zwolnień - mówi anonimowo jeden z kolejowych dyżurnych ruchu pracujących na podhalańskich torach. - Wątpię w to, by dyrekcja PKP przez prawie rok płaciła pensje ludziom, którzy faktycznie nie będą nic robić.

Podobne wątpliwości mają związkowcy. - Patrząc na politykę kolejowych władz, wydaje mi się, że zwolnienia ludzi pracujących dotychczas przy obsłudze torów na odcinku z Suchej Beskidzkiej do Zakopanego są tylko kwestią czasu - mówi Krzysztof Knapik, ze Związku Zawodowego Kolejarzy Małopolski.

- Na razie szefowie wysłali część dyżurnych ruchu i dróżników, którzy otwierają szlabany na przejazdach kolejowych, na zaległe urlopy, albo wydelegowali ich do pracy w innych miastach Małopolski - informuje Leokadia Grajcar, szefowa Solidarności kolejarzy z Nowego Sącza.

- Martwimy się jednak, co będzie za miesiąc czy dwa? Pytaliśmy władze spółki PKP Polskie Linie Kolejowe, co stanie się z ludźmi, ale odpowiedzi nie ma. Dlatego nie wykluczamy strajku, który ma pokazać, że związki na żadne zwolnienia się nie zgadzają. Zwalnianie ludzi to dobijanie kolei. Bez załogi z doświadczeniem ruch do Zakopanego nie wróci - dodaje Leokadia Grajcar.

Będzie strajk!
O ile działaczka w rozmowie z mediami jedynie dopuszcza możliwość strajku, to nieoficjalnie wiadomo, że odbędzie się on niemal na sto procent. W powiecie tatrzańskim, nowotarskim i suskim odbyło się już referendum strajkowe, w którym wyjście na ulice poparło prawie 90 procent kolejarzy.

Jak wyliczyliśmy, obecnie na odcinku z Suchej do Zakopanego pracuje mniej więcej 65 dyżurnych ruchu i kolejnych 25 dróżników. Do tego trzeba też doliczyć innych pracowników obsługi.

- Tylko niektórzy z nich będą pilnować tego, by złomiarze nie rozkradli nieużywanych torów - mówi Maria Filas, emerytowana pracownica kolei ze Skawy. - A pozostali? Pewnie wylecą na bruk jedynie z obietnicą powrotu do pracy za rok. Wątpię jednak, by wiele osób przystało na takie rozwiązanie. Utrzymują przecież rodziny.

PKP uspokajają, ale...
PKP uspokajają jednak, że zwolnień kolejarzy z Podhala nikt nie planuje. - Przez najbliższe miesiące będą oni wykorzystywać urlopy lub wykonywać inne prace (np. konserwować tory). Część zostanie także delegowana do pracy na torach w innej części Małopolski - mówi Dorota Szalacha z PKP PLK.

Inna sprawa, że kolejarze w te zapewnienia już nie wierzą. Do strajku ostrzegawczego na zakopiance zapewne więc dojdzie. Tym bardziej że pracowników kolei wesprzeć chcą też górale, którzy dotychczas do pracy dojeżdżali pociągami. Wprowadzona teraz komunikacja zastępcza (czytaj w ramce), ich zdaniem nie jest dostosowana do potrzeb pracujących w Nowym Targu czy Zakopanem. W ciągu dnia mogą oni skorzystać tylko z trzech kursów.

Busy zamiast pociągów
Choć początkowo w miejsce zlikwidowanych pociągów na trasie Sucha Beskidzka - Zakopane (i z powrotem) nie planowano komunikacji zastępczej, w weekend PKP zmieniły zdanie. Od wczoraj na trasie kursują busy. Będą one wjeżdżać na każdą stację kolejową. - To dobra wiadomość, ale godziny odjazdu tych busów są fatalne. Powinno ich być zdecydowanie więcej - mówi Monika Żuk z Sieniawy.

Mikrobus ze stacji w Suchej Beskidzkiej odjeżdża o godz. 4.15, 14.47 i 19.10 (za każdym razem podróż trwa 2 godziny i 35 minut).
Z kolei z Zakopanego odjazdy busów zaplanowano na godz. 4.15, 13.40 i 16.04.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska