Gorliczanie, z którymi rozmawialiśmy, zgodnie twierdzą, że kiosk w tym miejscu stoi, od kiedy tylko pamiętają. Najpierw należał do Ruchu, a później stał się „prywatną inicjatywą”. Te kilka dekad temu był czynny od rana do późnych godzin wieczornych. I zawsze ktoś koło niego się kręcił – a to po to, by zamienić kilka słów w oczekiwaniu na autobus albo po prostu zrobić ostatnie drobne zakupy.
- Gdy się zapomniało o zapałkach, kredkach dla dzieci, szamponie czy wodzie po goleniu, to zawsze można było, to wszystko tam kupić – opowiada pani Krystyna, dzisiaj już emerytka, która przez ponad 30 lat jeździła miejską komunikacją, a z kioskiem „pod kościołem” rosły jej dzieci.
Tomasz Pruchnicki, miłośnik lokalnej historii pytany o to miejsce odpowiada szczerze: ono co najmniej pół wieku istniało!
To kolejny taki punkt, który zniknął z pejzażu Gorlic. Kilka lat temu zamknięta została centrala Ruchu przy ulicy Kościuszki, nieco później kiosk tej sieci przy 3 Maja obok podcieni. O istnieniu większości kiosków już nikt nie pamięta. Ani o tym, że przez dekady pracowali w nich ludzie, których znaliśmy tylko z… dłoni, które podawały towar. Niskie okienka, witryny wypełnione towarem sprawiały, że nie widzieliśmy sprzedawcy. W lecie były jak konserwa – z racji niewielkiej powierzchni, nie było czym oddychać. W zimie zaś można było zamarznąć na kość – bez dogrzewania farelkami albo piecami na butlę gazową, nie sposób było wytrzymać. No i brak toalety, który zapewne był najbardziej odczuwalny.
Dzieje się w Gorlickiem
- Gorlice grają z WOŚP: oddają krew, tańczą, pływają, bawią się u strażaków. Zobaczcie!
- Jeszcze raz o świętach. Tym razem w Kobylance. Było śpiewnie, tanecznie, z Mikołajem
- Czekoladę kochają wszyscy, zwłaszcza gdy się ją samemu przygotuje! Popatrzcie!
- Szalony bal w Dominikowicach. Dzieci zapomniały o świecie wokół. I dobrze!
