Sufit cały w żyrandolach
Wysoki sufit lokalu cały jest w przeróżnych żyrandolach. Zdejmuje się je i zawiesza specjalną tyczką zakończoną hakiem. - Od zawsze lubiłem żyrandole, maja w sobie elegancje i ciepło, które potrzebne jest w żadnym domu. Lubiłam je rozpakowywać, skręcać i robić wystawy - mówi pani Joanna.
Wystawy w witrynie sklepowe są po dziś dzień. Przechodząc obok zawsze można podziwiać ciekawe lamy i żyrandole.
- Raz przyszła pani, która przechodząc obok wystawy zauważyła lampę, o której zawsze marzyła. Weszła do środka i ją kupiła. To dowód na to, ze wystawa zawsze powinna być - mówi właścicielka sklepu.
Przenosiny na os. Teatralne
Joanna Węgiel pracę w sklepie zaczęła w 1978 r. Na początku był to sklep z urządzeniami wielofunkcyjnymi. Po 10 latach została przeniesiona do sklepu elektrycznego na os. Teatralnym.
- Po zmianach ustrojowych zwolniono nas i jedynym sposobem na kontynuowanie pracy było wykupienie sklepu, który był wtedy prywatyzowany. Zrobiłyśmy to razem z koleżanką i po dziś dzień prowadzę ten lokal - mówi.
Na półkach elektryka i... kwiaty
W sklepie jest wszystko - od dużych lamp, przez latarki, klosze, akcesoria elektryczne i baterie. Mimo to część półek jest pusta. Stoją tam donice z kwiatami.
- Pełnią funkcje zapychaczy wolnego miejsca. Niestety, duże markety budowlane i sklepy internetowe są konkurencję, z którą ciężko się walczy. Ludzie wolą zamówić lampkę i odebrać ją w paczkomacie niż przyjść do sklepu - mówi pani Joanna.
Właścicielka lokalu przyznaje, że sklep utrzymuje się już tylko dlatego, że prowadzi go emerytka. Gdyby chciał tu przyjść młody człowiek, który musi płacić pełne składki, a do tego chce dobrze zarobić, to niestety nie miałby szans utrzymać się tutaj. Nie mamy już szans na rynku - przyznaje.
Pierwszy dom
Mimo dość pesymistycznego spojrzenia na przyszłość sklepu pani Joanna bardzo miło wspomina pracę w "Świetliku".
- To był zawsze mój pierwszy dom. W drugim domy praktycznie tylko spałam. W dużej części nowohuckich mieszkań nasze żyrandole do dziś zdobią sufity. Czasem, jak przechodzę wieczorem ulica i widzę odsłonięte okno to zerkam. Zdarza się, że widzę tam żyrandol lub lampę kupioną w moim sklepie kilkadziesiąt lat temu - mówi nie ukrywając wzruszenia Joanna Węgiel.
