Szef himalaistów powiadomił o zakończeniu akcji górskiej na K2. Jeszcze kilka godzin wcześniej zamierzenia były inne: - Plan jest taki że ja wychodzę jutro – napisał dziś rano Piotr Tomala, himalaista z Lublina. Ostateczną decyzję podjęto w oparciu o wyniki rekonesansu Adama Bieleckiego i Janusza Gołębia. - Okazało się, że na drodze do C1 [pierwszego obozu na trasie na szczyt – przyp. red.] wszystkie liny są zasypane, namiot w bazie wysuniętej jest uszkodzony, istnieje również duże prawdopodobieństwo zniszczenia obozów C1, C2 oraz C3 – donosi Krzysztof Wielicki.
Argumentów za rezygnacją z wyprawy jest więcej. Dobra pogoda ma się utrzymać jedynie do 11 marca i później ma się pogorszyć. To za mało, żeby himalaiści doszli na szczyt. - Brak możliwości zaaklimatyzowania min. 1-go zespołu na wys. 7200m, który by zdążył po powrocie do bazy na podjęcie próby ataku szczytowego w dniu 11 marca – wyjaśnia kierownik wyprawy. Dodatkowo, położenie Polaków pogarsza zagrożenie lawinowe w górnych partiach drogi.
- W ostatnich ośmiu dniach zanotowaliśmy łącznie ponad 80 cm opadów śniegu – informuje Krzysztof Wielicki. Powyżej 7600 m n.p.m. opady są jeszcze większe. - Priorytetem wyprawy jest bezpieczeństwo uczestników – podkreśla kierownik wyprawy. Narodowa wyprawa wyruszyła z Okęcia 29 grudnia. Jej celem było dojście na 8611 m, zdobycie najtrudniejszego i ostatniego niezdobytego zimą ośmiotysięcznika.
ZOBACZ KONIECZNIE: