W tej sprawie radni przygotowali uchwałę kierunkową do prezydenta Krakowa. Wzywają go do przedstawienia konkretnego projektu reformy krakowskiego samorządu, która poprzedzona byłaby szerokimi konsultacjami społecznymi. Prof. Majchrowski jeszcze nie zapoznał się z propozycją radnych. Wielokrotnie powtarzał jednak, że jest zwolennikiem mniejszej liczby dzielnic.
Jakiś czas temu swoją propozycję przedstawił też Klub Jagielloński (więcej w ramce), który chciałby tylko czterech dzielnic w stolicy Małopolski. Taki sam pogląd ma Prawo i Sprawiedliwość, tyle że politycy tego ugrupowania myślą bardziej o stworzeniu dzielnic na wzór warszawski, z burmistrzami na czele.
Radnych mniej o ponad 200
- Teraz mamy 18 dzielnic, a w każdej 21 radnych - poza jedną, gdzie jest 15 (Łagiewniki-Borek Fałęcki, wynika to z zapisów ustawy o samorządzie - red.). Razem 372. Sami radni dzielnicowi mówią, że jest ich za dużo. Zmniejszając liczbę dzielnic do siedmiu, mielibyśmy tylko 147 radnych, czyli o ponad 200 mniej niż obecnie. To odpowiednia liczba dla Krakowa - przekonuje radny miejski Łukasz Wantuch z klubu Przyjazny Kraków.
Krakowskie miejsca wstydu! Tego nie powinno być w naszym mieście
Dlaczego siedem dzielnic? Bo tyle jest okręgów wyborczych do Rady Miasta Krakowa i to na nich chcą się oprzeć radni PK. W takim układzie powstałyby jednak dość kuriozalne dzielnice. Należy bowiem pamiętać, że okręgi wyborcze ustala się na podstawie prawa wyborczego, do tego często w oparciu o bieżące polityczne kalkulacje. Tak było w Krakowie przed zeszłorocznymi wyborami samorządowymi, bo nowe okręgi prezydent Jacek Majchrowski ustalił w marcu 2018. A wybory były w październiku.
Dzielnice na bazie okręgów wyborczych
Jeśli przyjąć propozycje jego radnych, to Stare Miasto, Grzegórzki i Prądnik Czerwony byłyby w jednej dzielnicy (okręg wyborczy nr 1). Dziwnie wyglądałaby też np. dzielnica na bazie okręgu nr 3, który obejmuje Bronowice, Zwierzyniec oraz Dębniki. Dzielnicowym „zawijasem” jest też okręg 6 składający się z Czyżyn, Mistrzejowic i Wzgórz Krzesławickich.
W innym okręgu są Bieńczyce i Nowa Huta. W takim wypadku być może lepiej byłoby już zrobić jedną dzielnicę obejmującą pięć obecnych nowohuckich dzielnic. - To na razie propozycja. Potrzebna jest dyskusja o tym, jak dzielnice mają wyglądać, jak mają być finansowane i jaki powinien być podział pieniędzy. Czekamy na opinie z rad dzielnic. Jesteśmy otwarci na rozmowę. Mamy pawie pięć lat, żeby to przeprowadzić - zaznacza Rafał Komarewicz, szef PK i wiceprzewodniczący rady miasta. W tej kadencji miałaby zostać podjęte konkretne działania zmierzające do reorganizacji dzielnic, by w wyborach w 2023 roku radnych dzielnicowych wybrać już na nowych zasadach.
Co na to prezydent, do którego jest skierowana uchwała kierunkowa? - Prezydent chce się zapoznać z propozycją, bo klub PK wcześniej z nim tego nie konsultował. Prezydent nigdy jednak nie ukrywał, że można pomyśleć o korekcie liczby dzielnic. Pomysł radnych będzie analizował i się do niego odnosił - mówi Monika Chylaszek, rzeczniczka Jacka Majchrowskiego. Nie wiadomo jednak, czy i kiedy stworzy projekt zmian w dzielnicach.
Koalicjant krytyczny
Krytycznie na propozycje PK patrzą radni m.in. Platformy Obywatelskiej, z którymi współpracują i wspólnie mają większość w Radzie Miasta Krakowa. - Okręgi wyborcze wynikają z kodeksu wyborczego, dlatego wyglądają tak, a nie inaczej. Uchwalanie dzielnic na ich podstawie to bardzo zły pomysł - mówi radny Andrzej Hawranek.
Radni Przyjaznego Krakowa podnoszą z kolei, że chodzi o umocnienie samorządu lokalnego i przybliżenia go do mieszkańców. - 18 dzielnic to zbyt duże rozdrobnienie. Mieszkańcy często nie wiedzą, gdzie jest siedziba konkretnej rady dzielnicy - zwraca uwagę Sławomir Pietrzyk, który jest gorącym zwolennikiem „nowego ogniwa samorządowego” - rady osiedla.
- Nowe dzielnice byłyby powiązane z radami osiedli. Ich członkami mogliby być np. przedstawiciele spółdzielni mieszkaniowych. I takie rady osiedli współpracowałyby z radami dzielnic, podpowiadając im, co jest ważne dla mieszkańców - uważa radny Pietrzyk. Według pomysłu radnych PK dzielnice miałyby mieć większe pieniądze do dyspozycji i same miałyby decydować o remontach chodników i ulic. Zwiększyć miałyby się też ich kompetencje - zamiast opinii, wydawałyby decyzje, np. przy tworzeniu planów miejscowych.
- Żeby zwiększyć kompetencje dzielnic, trzeba zmienić ustawę. Nie jesteśmy w stanie nadać większych kompetencji na bazie obecnych przepisów - kwituje radny Hawranek. Co innego zwiększenie środków, to jest możliwe. - Jeśli koledzy z PK zagwarantuję w następnym budżecie miasta zwiększenie środków dla dzielnic, to jestem jak najbardziej za - dodaje.
Propozycja Klubu Jagiellońskiego
Już miesiąc temu propozycję powrotu do podziału Krakowa na cztery dzielnice przedstawił Klub Jagielloński (stowarzyszenie i think tank o charakterze konserwatywnym i republikańskim). Za takim rozwiązaniem opowiada się też PiS. Jego politycy forsują jednak pomysł tzw. Ustawy Krakowskiej, która na czele dzielnic postawiłaby burmistrzów, jak w Warszawie.
Pomysł Klubu Jagiellońskiego to powrót do systemu z lat 1973-1990, kiedy Kraków był podzielony na Śródmieście, Krowodrzę, Podgórze i Nową Hutę. „Cztery stare dzielnice wciąż są obecne w krajowej bazie podziału terytorialnego -TERYT, wyznaczają również podział obszarów właściwości czterech krakowskich sądów rejonowych. Podgórze, liczone jako całość Krakowa na południe od Wisły, z ponad ćwierć milionem stałych mieszkańców jest większe od Olsztyna czy Kielc. Czy Podgórze naprawdę nie zasługuje na to, żeby samo zarządzać swoimi przedszkolami i mieszkaniami komunalnymi?” - pisze Paweł Łapiński na stronie internetowej Klubu Jagiellońskiego.
POLECAMY - KONIECZNIE SPRAWDŹ:
WIDEO: Krótki wywiad: Rynek przejęli turyści