Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konsul z Krakowa wywozi dobre wspomnienia

Marek Lubaś-Harny
Alexis Chahtahtinsky.
Alexis Chahtahtinsky. fot. Andrzej Banaś
Alexis Chahtahtinsky, konsul generalny Republiki Francuskiej i dyrektor Instytutu Francuskiego w Krakowie, o trzech latach w Polsce - w rozmowie z Markiem Lubasiem-Harnym.

Marek Lubaś-Harny: Panie Konsulu, wkrótce kończy Pan swą misję w Krakowie, wypada więc zapytać, jakie wspomnienia Pan stąd wywiezie?
Dziękuję za to pytanie, bo trzy minione lata, które spędziłem w Krakowie, były dla mnie bardzo szczęśliwe. Po dwudziestu latach służby w dyplomacji francuskiej i międzynarodowej przyjechałem wreszcie do kraju związanego z Francją przyjaźnią i sojuszami od wielu, wielu lat. Myślę, że Polaków i Francuzów łączy bardzo wiele, a przede wszystkim pragnienie wolności. Jak pan wie, hasłem przewodnim naszej republiki jest "wolność, równość, braterstwo", a wolność zajmuje w tym zestawieniu pierwsze miejsce. Jak powiedział kiedyś generał de Gaulle, Francja zawarła wielowiekowy pakt z wolnością całego świata. To brzmi bardzo podobnie do polskiego "za naszą i waszą wolność".

Gdyby Pan miał wybrać najważniejsze wydarzenie z Pana pobytu w Krakowie?
Moja misja przypadła na czas pierwszej polskiej prezydencji w Unii Europejskiej, więc ważnych wydarzeń było sporo. Gdybym jednak miał dokonać prywatnego wyboru, to najbardziej pozostała mi w pamięci wizyta, jaką złożył w Krakowie były prezydent Francji Valéry Giscard d'Estaing. Jak wiadomo, gościł on tutaj z okazji obchodów 200-lecia Wielkiej Armii Napoleona. Między innymi wygłosił inauguracyjny wykład na konferencji historyków w Collegium Novum UJ, poświęcony tej chlubnej karcie naszej wspólnej historii. Otworzył także na Wawelu wystawę "Napoleon, Wielka Armia i Polacy", która rzuciła światło na udział polskich żołnierzy w wojnie 1812 roku. No i na koniec, w towarzystwie pana prezydenta Jacka Majchrowskiego i pana przewodniczącego Rady Miasta Krakowa Bogusława Kośmidra, uczestniczył w nadaniu imienia Wielkiej Armii Napoleona placowi u stóp Wawelu, dzięki pozytywnemu wynikowi głosowania Rady Miasta w październiku ubiegłego roku.

Nazwa być może trochę zaskakująca w Krakowie?
Myślę, że nie. W Wielkiej Armii byli przecież marszałek Francji książę Józef Poniatowski, pochowany na Wawelu, czy Jan Henryk Dąbrowski, który się urodził w Wieliczce. I oczywiście liczni żołnierze regimentów "Krakusów". Ogółem w Wielkiej Armii walczyło sto tysięcy Polaków, a w kawalerii stanowili połowę składu. To warto przypominać, ponieważ walczyli oni za wolność Polski, dlatego powołałem do życia fundację, której celem będzie zachowanie ciągłości wspomnienia o Wielkiej Armii Napoleońskiej. Nieprzypadkowo wojna 1812 roku była nazywana we Francji "polską wojną". Oczywiście, była to wojna przeciwko Rosji, ale także o odbudowę Polski w historycznych granicach Rzeczypospolitej.

Nie udało się…
Niestety, wtedy się nie udało, ale wówczas narodziło się braterstwo broni Polaków i Francuzów, później manifestowane niejeden raz w historii. Przypomnijmy, że w trakcie I Wojny Światowej to we Francji została sformowana "Błękitna Armia" generała Hallera, która później wzięła udział w walkach o Lwów i w Bitwie Warszawskiej, gdzie walczył także młody Charles de Gaulle, bijąc się o wolność Polski. W II Wojnie Światowej od pierwszego do ostatniego dnia braliśmy udział po tej samej stronie. W bliższych nam czasach przełożyło się to na wsparcie udzielone przez Francuzów "polskiej drodze do wolności", a następnie polskim staraniom o przyjęcie do NATO i do Unii Europejskiej.

Historia polsko-francuskich związków jest imponująca, ale czy nie staje się właśnie historią? Ostatnie zachłyśnięcie się Polską, jako krajem prowadzącym romantyczną walkę z komunizmem, miało miejsce we Francji ćwierć wieku temu. Teraz, wydaje się, uczucia ostygły.
Nie zgadzam się. Oczywiście, okres heroiczny, kiedy cała opinia francuska, od prawicy do lewicy, była solidarna z Polakami, walczącymi z reżimem komunistycznym, mamy za sobą. Nie jestem już taki młody i pamiętam, jak w całej Francji we wszystkich supermarketach zbierało się żywność, by ją wysłać do Polski. Brali w tym udział zwykli ludzie. Ja sam, będąc wtedy studentem, jeździłem kilkakrotnie do Polski na czele misji humanitarnej. Transportowaliśmy leki dla szpitali w Warszawie, Łodzi, Gdańsku, Krakowie. Takich zwykłych studentów, którzy wcześniej nie mieli żadnych szczególnych związków z Polską, rodzinnych czy prywatnych, a robili to przez solidarność i sympatię, było wielu. To były przykłady solidarności między zwykłymi ludźmi, niezależnie od wsparcia politycznego, nie mniej ważnego. Dziś, na szczęście, sytuacja jest zupełnie inna, ale pamięć o tej niedalekiej przeszłości wpływa na to, że nasze obecne stosunki są znakomite, być może najlepsze w całej historii, zarówno na szczeblu rządowym, ale także w sferze kontaktów między zwykłymi ludźmi.

Także w Krakowie?
Oczywiście. Bardzo dobrze współpracowało mi się z krakowskimi organizacjami społecznymi. Wspólnie ze Stowarzyszeniem Willa Decjusza zorganizowaliśmy cykl konferencji na tematy europejskie i przy tej okazji chciałbym podziękować pani Danucie Glondys za jej zaangażowanie. Miałem także przyjemność współpracować z kierowanym przez panią Annę Szymańską-Klich Instytutem Studiów Strategicznych, z którym, z mojej inicjatywy, organizowaliśmy dwa lata z rzędu konferencje na temat roli kobiet w polityce, życiu ekonomicznym i kulturalnym. Ten cykl będzie kontynuowany. Chcę, aby w przyszłym roku odbyła się w Krakowie konferencja na temat jak założyć i prowadzić własną firmę, będąc młodą kobietą, studentką. Chodzi o to, żeby nasza działalność miała dla krakowian również wymiar praktyczny. Jestem dumny także z przedsięwzięć kulturalnych, jakie od lat organizuje nasz Instytut Francuski.

Jakich?
Jako przykład wymienię polski wybór nagrody Goncourtów, w którym od 15 lat dokonują studenci uniwersytetów z całej Polski, głosując na najlepszą książkę francuską roku. Przedsięwzięciu patronują Targi Książki w Krakowie. No i wreszcie dowodem, że zainteresowanie nie słabnie, są tysiące krakowian, uczących się języka francuskiego na kursach organizowanych przez Instytut Francuski. Wielu z nich wyjeżdża później na studia do Francji czy innych krajów frankofońskich tj. Belgia, Szwajcaria czy Kanada. Dziś dzięki otwartym granicom młodzi ludzie mają możliwość swobodnego podróżowania, wyboru miejsca studiów, pracy czy zamieszkania, co nie było możliwe 25 lat temu, a za co dziś jesteśmy wdzięczni Unii Europejskiej. Nie wolno o tym zapominać.

Francuzi uczą się polskiego?
Coraz częściej, na przykład ja. Ale także wielu naszych studentów, których w każdym semestrze przyjeżdża do Krakowa dwustu, w ramach Erasmusa czy innych programów wymiany. I proszę sobie wyobrazić - część z nich już tu zostaje. Niektórzy, oczywiście, z konkretnego powodu, bo spotkali tu miłość swojego życia, biorąc przykład z Napoleona i pani Walewskiej. Proszę mi wierzyć, że nie dostrzegam spadku wzajemnego zainteresowania, a wręcz przeciwnie. Czasem się zdarza w miłości, że po okresie fascynacji przychodzi znudzenie, ale nie ma to miejsca w stosunkach francusko-polskich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska