FLESZ - Koronawirus w Polsce. Zachowajmy czujność i zdrowy rozsądek
Cześć społeczeństwa ogarnął blady strach, że stojąca na granicy wydolności ochrona zdrowia nie będzie w stanie zapewnić opieki wszystkim pacjentom. Dlatego też coraz częściej w aptekach i hurtowniach brakuje pulsoksymetrów. Ogromny problem jest także z dostępnością koncentratorów tlenu.
Tlenoterapia jest bowiem jedną ze skutecznych metod wykorzystywanych w leczeniu koronawirusa. A koncentrator tlenu, to urządzenie które za pomocą filtrowania powietrza atmosferycznego, usuwa z niego azot oraz inne gazy, koncentruje, nawilża i dostarcza nam niemal czysty tlen. Często potocznie te urządzenia nazywane są „fabrykami tlenu”, ratują bowiem życie nie tylko osobom cierpiącym na COVID-19, ale także są wykorzystywane do leczenia pacjentów z przewlekłą niewydolnością oddechową cierpiących np. na nadciśnienie płucne, mukowiscydozę, POChP (przewlekłą obturacyjną chorobę płuc) czy też astmę. Ich ceny jeszcze do niedawna zaczynały się od 1,5 tys. złotych. W ostatnich tygodniach jednak znacząco poszybowały w górę. Taki zakup w czasie pandemii to koszt rzędu 3 a nawet 20 tys. zł.
Koronawirus. Co zabrać na kwarantannę? Jakie zapasy żywności...
Koncentrator tlenu: tylko pod nadzorem lekarza
- Dziennie odbieramy po około 300-400 telefonów z zapytaniem o możliwość zakupu koncentratora tlenu bądź pulsoksymetru - mówi nam przedstawicielka dużej krakowskiej firmy zajmującej się sprzedażą oraz wypożyczaniem sprzętu medycznego. Dodaje, że aktualnie w ich sklepie nie ma już możliwości „dostania od ręki” koncentratora tlenu.
Jeszcze do niedawna prowadziliśmy listę rezerwową, jednak skala zainteresowania ze strony klientów nas przerosła. Zamówień jest tyle, że producenci mają problem z zaspokojeniem potrzeb rynku. Informujemy klientów, że urządzenia najprawdopodobniej będą dostępne dopiero po nowym roku
- tłumaczy kobieta
Dodaje, że wśród dzwoniących są zarówno Ci, którzy urządzeń szukają dla kogoś chorego z rodziny, któremu lekarz zalecił domową tlenoterapię, ale coraz częściej zdarzają się też tacy, którzy urządzenie chcą kupić, by „zabezpieczyć się na czarny scenariusz”.
Przed samodzielnym zakupem koncentratorów tlenu na wypadek zachorowania na COVID-19 ostrzega jednak prof. Anna Boroń-Kaczmarska, lekarz specjalista chorób zakaźnych i zdrowia publicznego z Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego.
- Stosowanie tego typu urządzeń na własną rękę, bez konsultacji z lekarzem jest niebezpieczne. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że zastosowanie tlenoterapii nie zawsze jest uzasadnione, w związku z czym w niektórych przypadkach może wyrządzić znacznie więcej szkód niż przynieść pożytku. Podawanie tlenu tym, którzy tego nie wymagają, jest wbrew fizjologii człowieka - przestrzega prof. Anna Boroń-Kaczmarska.
Dodaje, że tlen po pierwsze wysusza błony śluzowe, co w przypadku np. już istniejącego zapalenia oskrzeli jest bardzo niekorzystne i znacząco utrudnia leczenie choroby, a po drugie nieokreślona przez lekarza objętość podawanego tlenu może spowodować uszkodzenie pęcherzyków płucnych.
Pamiętajmy o tym, że tlen jest lekiem. A każdy lek powinniśmy stosować dopiero po konsultacji z lekarzem
- wyjaśnia prof. Boroń-Kaczmarska.
Co z pulsoksymetrem?
Znacznie bezpieczniejsze jest posiadanie w domu pulsoksymetru.
- To bardzo proste urządzenie, które zakładamy na palec i po uruchomieniu podaje tętno oraz wysycenie krwi tlenem. Dobra i właściwa saturacja wynosi minimum 95 proc. Jeśli chory na COVID-19 zauważy, że natlenienie krwi spada poniżej tego poziomu, niezwłocznie powinien skontaktować się z lekarzem, ponieważ może to być wskazanie do hospitalizacji – tłumaczy prof. Boroń-Kaczmarska.
Przypomnijmy, Małopolska na początku listopada została wyznaczona do przeprowadzenia programu pilotażowego, w ramach którego pacjenci z koronawirusem mają być stale monitorowani pod kątem natlenienia krwi. Posłużą do tego właśnie pulsoksymetry, które w liczbie 1500 trafiły do naszego województwa.
Witamina C i D3
Zdenerwowani ludzie, którzy boją się zakażenia koronawirusem z aptek wykupują także leki przeciwgorączkowe oraz witaminę C i D3.
- Były prowadzone badania i okazało się, że stosowanie witaminy C i D3 faktycznie pomaga w leczeniu pacjentów z ciężkim przebiegiem COVID-19. Należy jednak pamiętać, że te witaminy były częścią całej terapii. Chorym były one podawane w kompozycji z innymi lekami i stanowiły one tylko jedne z elementów. Zatem nie możemy powiedzieć, że one same w sobie leczą - wyjaśnia prof. Boroń-Kaczmarska.
Dodaje jednak, że w okresie jesienno-zimowym zasadne jest wspomaganie swojej odporności suplementami, ale po wcześniejszej konsultacji z lekarzem.
- Witamina C jest od dawna znanym, korzystnym środkiem, który sprzyja utrzymaniu dobrej oporności. Przy czym jest to witamina rozpuszczalna w wodzie, w związku z tym jej przedawkowanie nie jest możliwe, chyba, że ktoś ma problemy z nerkami. Natomiast jeśli chodzi o witaminę D3 jest ona rozpuszczalna w tłuszczach. Jest to zatem związek, który może podlegać kumulacji w naszym organizmie. Dlatego przed rozpoczęciem suplementacji należy skontaktować się z lekarzem POZ w celu ustalenia odpowiedniej dawki - reasumuje prof. Boroń-Kaczmarska.
