https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kosowo, kraj kontrastów, w którym sport miesza się z polityką

Bartosz Karcz
Europejskie puchary sprawiają, że kluby grają z zespołami nieoczywistymi i lecą w miejsca, w które nie wybrałyby się raczej ot tak, z wyboru. Tak właśnie Wisła Kraków trafiła na KF Llapi Podujevo i poleciała do Kosowa.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

Podujevo to małe miasteczko kilkadziesiąt kilometrów od Prisztiny. Od samego początku było wiadomo, że Wisła trafiając na takiego przeciwnika, zamieszka właśnie w stolicy Kosowa. Zresztą gdy pytaliśmy jeszcze w Krakowie rzecznika prasowego Llapi Petrita Miftariego, gdzie najlepiej wynająć hotel podczas tej eskapady, on sam wskazywał właśnie na Prisztinę. A tak jak całe Kosowo, ta ostatnia to miasto kontrastów. Z jednej strony nowoczesne budynki, wiele powstających biurowców i apartamentowców. Właściwie co kilka ulic można zobaczyć dźwigi i kolejny budowany dom. Inna sprawa, że wiele jest też takich, które wyglądają jakby ktoś na budowę wszedł, postawił kilka pięter i na tym zakończył całą zabawę. Z drugiej strony straszące rudery, zaniedbane podwórka też można znaleźć co kawałek.

Kontrasty widać też na ulicach, gdzie naprawdę nowoczesne, drogie samochody mijają się z poobijanymi gratami. Jedno w obu przypadkach jest niezmienne. Trzeba mieć oczy dookoła głowy, bo kierowcy jeżdżą tutaj z dużą dowolnością jeśli chodzi i stosowanie się do przepisów ruchu drogowego, a wystawiona ręka za okno i klakson często są oznaką wymuszenia pierwszeństwa.

Kontrasty widać też w drodze z Prisztiny do Podujeva. Niby to tylko nieco ponad 40 km, ale jedzie się ponad godzinę, bo większość trasy zajmują roboty drogowe, a na sporym odcinku asfalt jest nim jedynie z nazwy. Dotrzeć do tej miejscowości można autobusem, choć gdy ktoś chciałby dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat przed wyjazdem do Kosowa, może mieć z tym problem, bo dokładniejszych informacji próżno szukać w internecie. Przejazd kosztuje 3 euro, zbierane przez młodego chłopaka już po tym jak wsiądzie się do autobusu. O wydaniu biletów w zamian oczywiście nikt tutaj nie myśli, a pytanie o nie wywołuje takie samo zdziwienie jak taksówkarza, który przywiózł mnie z lotniska do hotelu po pytaniu o rachunek za przejazd.

Wisła trafiła na KF Llapi, ale nie jest to oczywiście najpopularniejszy klub Kosowa. Ten mieści się w Prisztinie. Stadiumi Fadil Vokrri, na którym gra FC Prisztina, wygląda schludnie, mieści pond 13 tysięcy miejsc. Sam patron obiektu to postać wyjątkowa w historii kosowskiego futbolu. Były reprezentant Jugosławii, a później prezydent Kosowskiego Związku Piłki Nożnej. Jego pomnik stoi przed stadionem. Obiekt mieści też szereg instytucji, związków sportowych, a nad wszystkim powiewają dwie flagi - Kosowa i Albanii. Tę drugą można zresztą zobaczyć w wielu innych miejscach Kosowa, i to zdecydowanie częściej niż kosowską.

W Kosowie futbol mocno związany jest z polityką. Zresztą wystarczy zobaczyć kto jest patronem stadionu w Podujevie. Zahir Pajaziti to nie kto inny jak pierwszy dowódca Armii Wyzwolenia Kosowa. Zginął w walkach z Serbami 31 stycznia 1997 roku. Samo Podujevo też odegrało swoją rolę jeśli chodzi o próby uniezależnienia się tej prowincji od Belgardu. To tutaj już w latach 80. XX wieku miały miejsce liczne manifestacje przeciwko belgradzkim władzom. W 1981 roku doszło do słynnego incydentu, gdy ludność Podujeva zatrzymała jugosłowiańskie posiłki zmierzające do Prisztiny w celu spacyfikowania studenckich protestów. Z kolei w 1999 roku doszło tutaj do egzekucji kobiet i dzieci przez serbskie oddziały paramilitarne. W okolicy Podujeva miał też miejsce atak terrorystyczny w 2001 na autobusy serbskich pielgrzymów zmierzających na groby swoich bliskich. Jak widać, sporo tego.

Kibice KF Llapi nie są największą siłą w kraju, choć potrafią nabroić, przez co na mecz z Wisłą został zamknięty im stadion. Zdecydowanie więcej fanów ma jednak FC Prisztina. Tego klubu kibiców udało nam się spotkań pod stadionem w Prisztinie, gdy spokojnie pili kawę przed klubem kibica reprezentacji Kosowa. Zdjęć zrobić sobie nie pozwolili, ale chętnie opowiedzieli o tym kto ma najwięcej fanów w ich kraju. Oczywiście wskazując na swój klub. O Llapi wypowiadali się dość ciepło, w przeciwieństwie do tego, co myślą o kibicach z Mitrowicy… No, ale taki już urok kibicowskich sympatii na całym świecie. Byli też dobrze poinformowani, że Llapi gra z Wisłą Kraków i to bez publiczności. Wyrazili też nadzieję, że może kiedyś to ich klub trafi na „Białą Gwiazdę” na europejskim szlaku i będzie im dane przyjechać do Krakowa.

Co ciekawe, nazwa kibiców Prisztiny, Plisat pochodzi od tradycyjnego, albańskiego nakrycia głowy w czasach Jugosławii była zakazana. Dzisiaj nie jest, co widać na każdym kroku w stolicy Kosowa, gdzie obok graffiti z tą właśnie nazwą pojawią się często napisy, w których kibice wyrażają swoją opinię na temat Serbii i Serbów… Ale jeśli ktoś myśli, że sprawa jest tak prosta jak się na pozór wydaje, to nic z tego. Prawda jest bowiem bardziej złożona, a Prisztina to klub, któremu kibicowało wielu Serbów mieszkających w Kosowie. Legenda głosi, że wśród nich był nawet sam Żeljko Rażnatović, czyli po prostu „Arkan”, serbski przywódca paramilitarnej organizacji „Tygrysy”. Jest on co prawda bardziej kojarzony z Crveną Zvezdą Belgrad, ale jego matka pochodziła właśnie z Prisztiny i miał mieć duże poważanie na trybunach stolicy Kosowa jeszcze przed wybuchem wojny na Bałkanach.

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

od 7 lat
Wideo

Magazyn GOL 24 - podsumowanie kolejki Ekstraklasy

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska