Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kosowski: Awansu nie ma, więc pewnie coś się stanie...

Redakcja
Rozmowa z Kamilem Kosowskim, piłkarzem Wisły Kraków po przegranym meczu ze Śląskiem Wrocław.

- Zgodzi się Pan, że po porażce ze Śląskiem można mówić o końcu tej drużyny Wisły?
- Od dwóch tygodni dostaję tylko bardzo trudne pytania i jeszcze trudniej na nie odpowiedzieć. Ten mecz ostatecznie zakończył naszą przygodę z Pucharem Polski. Teraz pozostaje tylko czekać, jakie będą decyzje pana trenera, pana prezesa. My piłkarze możemy tylko o wyłącznie czekać na to, co się wydarzy.

- A jakie pańskim zdaniem powinny być te decyzje?
- To nie jest pytanie do mnie. Trzeba na razie przełknąć tą porażkę i w piątek jechać na mecz do Białegostoku. Mamy bardzo ciężki czas.

- Tylko jak pozbierać się na osiem meczów, które pozostały, skoro nie gracie już praktycznie o nic, a w dodatku połowy zawodników z tej drużyny może już za dwa miesiące w Wiśle nie być?
- Dlatego powiedziałem, że mamy bardzo ciężki czas i bardzo trudno coś mądrego w tym momencie powiedzieć. Sam chciałbym znać odpowiedzi na te wszystkie pytania. Zdecydowanie Wisła będzie w najbliższym czasie grała o to, żeby do końca rundy uzbierać tyle punktów, ile się da. Choć i o to będzie ciężko, bo jedziemy teraz do Białegostoku. Jedziemy tam po meczu ze Śląskiem, który wszyscy, łącznie z kibicami, bardzo mocno przeżyją. Taki jest jednak futbol. Trzeba powiedzieć, że drużyna Śląska rozegrała dwa bardzo dobre mecze. Obnażyła nasze braki. Odczuliśmy też mocno brak Arka Głowackiego. Oczywiście nie o to chodzi, że Radek Sobolewski i Osman Chavez zagrali słabo. Oni byli naszymi mocnymi punktami w tym meczu. Natomiast brak Arka sprawił, że “Sobol" musiał być przesunięty do obrony i zabrakło go w środku pola. Zabrakło nam tam człowieka, który w pewnych sytuacjach meczowych trochę uspokoi grę, a jak trzeba to ją “podostrzy".

- Mówi Pan, że to nie Pan będzie podejmował ważne decyzje. Jedna z nich należy jednak do Pana. Skoro mamy moment, że sezon jest już przegrany, to zapytam wprost, czy to ostatnie dwa miesiące pańskiej kariery?
- Sytuacja wygląda tak, jak kilka tygodni temu. Jeśli nie będę grał w Wiśle, to na pewno nie zagram już w żadnej innej drużynie.

- A czuje się Pan na siłach, żeby jeszcze na rok przedłużyć kontrakt?
- Na razie taka propozycja się nie pojawiła. Teraz mamy ciężki dzień i musiałby powiedzieć brzydko o sobie. Kilka dni temu był jednak mecz z Legią, w którym zagraliśmy wszyscy razem i ja też bardzo dobrze. Nie chciałbym dlatego składać w tym momencie deklaracji. Do końca sezonu będę starał się grać jak najlepiej. Będę dla Wisły dawał do samego końca wszystko, a w czerwcu zobaczymy co będzie dalej.

- Przyszedł Pan do Wisły, żeby dać jej impuls. W sobotę zagrał Pan bardzo dobry mecz. Jak zatem czuł się Pan, gdy w najważniejszym meczu sezonu usiadł Pan na ławce rezerwowych?

- Absolutnie odcinam się od ocen trenera. Decyzje o składzie podejmuje zdecydowanie trener. My z Ivicą byliśmy do dyspozycji trenera, a on podjął decyzję. Nie mam do szkoleniowca pretensji. Takie jest życie piłkarza. Emmanuel Sarki błysnął w meczu z Legią i w drugiej połowie spotkania we Wrocławiu, więc należała mu się gra. Daniel Sikorski strzelił bramkę z Legią, a teraz niestety doznał kontuzji na rozgrzewce. Ja bardzo chciałem grać. Każdy chciał zagrać. Niestety, nigdy nie będzie tak, że każdy z zawodników będzie zadowolony. Dlatego podkreślę jeszcze raz, nie mam pretensji do trenera. Oczywiście liczyłem na grę, ale niestety, zacząłem grać gdy przegrywaliśmy już 1:2.

- Jakie byłyby wyniki dwóch ostatnich meczów, gdybyście mieli w składzie skutecznego napastnika?
- To następne trudne pytanie. To dziennikarze mogą na nie odpowiedzieć. Teraz nie ma już o czym mówić, ale uważam, że w meczach, które przed nami powinniśmy zdecydowanie postarać się lepiej bronić przy stałych fragmentach gry. Powinniśmy też więcej po nich strzelać bramek. Do tej pory w taki sposób zdobyliśmy jednego gola, którego strzelił “Sobol" w Białymstoku.

- Nie sądzi Pan, że problemem jest również to, że nie gracie cały czas tym samym składem, tylko zmienia się on co mecz?
- Przegraliśmy mecz, więc możemy narzekać na wszystko. Gdybyśmy wygrali i doszłoby do dwumeczu z Legią, to pewnie przyszłoby na stadion 30 tysięcy ludzi. Byłoby święto. Natomiast nie wiem czy to nie zatarłoby obrazu tej drużyny. Choć z drugiej strony szkoda, bo w ten sposób uratowalibyśmy sezon. Awansu nie ma, więc pewnie teraz coś się stanie…

- To co teraz zrobić?
- Dograć sezon do końca. Być może teraz trener Kulawik będzie chciał, żeby więcej grali młodzi chłopcy, żeby ocenić ich przydatność na kolejny sezon.

- Czyli dogracie sezon z trenerem Kulawikiem?
- Na razie nie słyszałem, żeby miało stać się inaczej. Nie ma co się jednak oszukiwać, wkrótce w Wiśle będą zmiany. Ten klub potrzebuje dobrych piłkarzy. Mecz z Legią pokazał, jaki jest tutaj potencjał jeśli chodzi o kibiców. On jest bardzo duży i jak najszybciej musi wrócić wielka piłka do Krakowa.

- A kto lepiej zbuduje ten zespół, Franciszek Smuda czy Adam Nawałka?

- Poproszę o następne pytanie.

- Choć sezon wydaje się być już definitywnie przegrany, to jest też tak, że awans do europejskich pucharów może dać czwarte miejsce, do którego tracicie siedem punktów. Myśli Pan, że gdybyście grali we wszystkich meczach tak jak z Legią, to jest jeszcze szansa, żeby do tej “czwórki" wskoczyć?
- To pokazuje przede wszystkim, że ta liga nie jest mocna. Wystarczy grać z takim zaangażowaniem jak z Legią. Nawet biorąc pod uwagę błędy, które popełniliśmy w tym spotkaniu, bo one też były. Straciliśmy dwie bramki. Zapomnijmy o pomyłkach sędziego, bo Legia miała też inne sytuacje. Jednak zaangażowanie, jakie pokazaliśmy w tym meczu pozwoliłoby nam walczyć o puchary. Nie wiemy jak skończy się ten sezon. Oby jak najlepiej dla nas. Obyśmy zajęli jak najwyższą lokatę. Tylko, że teraz pojawia się pytanie, co dalej? Ani ja tego nie wiem, ani chyba nikt nie wie.

- Mówi Pan, że jeszcze nie wie czy zakończy karierę. A myśli Pan o innej roli w klubie, gdyby tak się stało?

- Nie wiem co będzie, bo nie wiem kto będzie trenerem i czy w ogóle będzie chciał kogoś takiego jak ja w składzie. A co do innej roli, to na razie nie rozmawiałem o tym ani z prezesem Bednarzem czy nawet z panem Cupiałem. Tych rozmów nie było, bo ja chcę jeszcze grać. Ale jak nie będę dawał rady, to trzeba będzie podziękować.

Rozmawiał Bartosz Karcz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska