Choć nawałnica trwała krótko, wichura zdążyła zniszczyć 20 dachów na domach w rejonie Starego Sącza, Korzennej, Gorlic, Lipnicy Wielkiej i w samym Nowym Sączu. Wiatr wyrwał z korzeniami kilkaset potężnych drzew. Niektóre miażdżyły samochody i domy. Zniszczone zostały linie przesyłowe prądu, a także kolejowa trakcja elektryczna w Starym Sączu, co spowodowało wstrzymanie kursowania pociągów na trasie Nowy Sącz - granica państwa w Muszynie.
- Przyjechałem do siostry, gdy dowiedziałem się o nieszczęściu - mówi Kazimierz Orłowski. - Patrzę i nie wierzę. Jak to się stało, że zdjęło cały dach? Niestety, naruszona została konstrukcja domu. Siostra chodzi i płacze.
W Lipnicy Wielkiej na drewniany dom runęły aż trzy potężne drzewa. Mieszkająca tam samotnie kobieta przeżyła, ale nie ma już do czego wracać. W tej wiosce drzewa uszkodziły też stary dworek, w którym są placówki służby zdrowia.
Na osiedlu Gołąbkowice w Nowym Sączu drzewo wyrwane z korzeniami przygniotło trzy auta. Obok bazyliki św. Małgorzaty spadające konary zerwały linie energetyczne i telefoniczne. W kilku rejonach Nowego Sącza, w tym w dzielnicy Zabełcze, mieszkańcy pozbawieni byli dostaw wody.
Strażacy przez wiele godzin pomagali poszkodowanym zabezpieczać domy przed deszczem, a energetycy naprawiali uszkodzone linie. Wczoraj nad ranem prąd przywrócono.
- Doprawdy nie wiem, co powiedzieć - kręci głową burmistrz Starego Sącza Jacek Lelek. - Pytałem mieszkańców, również tych najstarszych, ale nikt nie pamięta takiej nawałnicy. Roboty jest i będzie dużo.
W gminie Stary Sącz komisje oszacowały wstępnie straty. Od poniedziałku rozpocznie się udzielanie pomocy najbardziej potrzebującym.
- Dobrze, że wyrwane z ziemi drzewa runęły w drugą stronę, bo inaczej zniszczyłoby nasz dom - mówią Alfreda i Roman Skoczeniowie z Moszczenicy. - To było straszne, ale żyjemy i to jest najważniejsze.
Pełne ręce roboty mieli też strażacy w powiecie gorlickim. Byli wzywani aż 25 razy, w tym 20 do gminy Bobowa. Tam silny wiatr wyrządził najwięcej szkód. Jak mówi burmistrz Wacław Lizęga, najwięcej interwencji było do zerwanych w całości dachów. Drogi jeszcze kilka godzin po burzy wyglądały jak leśne, przed chwilą wykarczowane ścieżki. - Pierwszy raz przeżyłem coś takiego. W ciągu kilkunastu minut mój dom został bez 70 procent dachu, a drewnianych belek musiałem szukać na działkach sąsiadów - mówi Tadeusz Deć z Bobowej.
Podobnie było we wsi Sędziszowa. W niektóre miejsca strażacy nie byli w stanie dojechać wozami: musieli iść kilkaset metrów pod górę.
W powiecie tarnowskim najwięcej pracy mieli strażacy w rejonie Zborowic (gm. Ciężkowice). Porywisty wiatr uszkodził w sumie sześć dachów. Powalone drzewa zablokowały na ok. dwie godziny drogi wojewódzkie 977 i 981.
współpr: KARO, PACH, BAĆ
CO TY WIESZ O WIŚLE? CO TY WIESZ O CRACOVII? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!