- Antena stoi w odległości ok. 30 metrów od najbliższego domu i 100 metrów od szkoły - mówi Barbara Gałdzińska-Calik ze Stowarzyszenia Nasze Bielany.
Antena nie została nawet zgłoszona do magistratu. Operator telefonii komórkowej Orange tłumaczył, że nie musiał spełniać tych formalności, ponieważ stacja bazowa została umieszczona na ruchomej platformie, a więc nie jest obiektem budowlanym.
Sprzeciw w tej sprawie zgłosili urzędnicy z wydziału architektury krakowskiego magistratu: uznali, że operator powinien jednak mieć pozwolenie na budowę. Firma Orange odwołała się do wojewody, a ten uchylił decyzję prezydenta Krakowa i umorzył sprawę. Rzecznik wojewody małopolskiego Jan Brodowski tłumaczy, że Jerzy Miller nie mógł podjąć innej decyzji, bo nie ma do tego podstaw prawnych.
Zdaniem mieszkańców Bielan, wojewoda powinien podtrzymać magistracką decyzję, że antena wymaga pozwolenia na budowę, a nie ją uchylać.
Na razie antena nie została jeszcze uruchomiona.
W 2011 roku mieszkańcom Bielan udało się doprowadzić do zdjęcia masztu, który znajdował się na szkole podstawowej. Dzieci, które do niej chodziły, narzekały na bóle głowy i krwotoki z nosa. U kilku osób, które mieszkały w pobliżu anteny, zdiagnozowano raka, a jedna kobieta poroniła.
Mieszkańcy obawiają się, że to wszystko zacznie się od nowa. Zamierzają wnieść sprawę do sądu.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+