Np. ulica Szuwarowa. Wygląda na oko jak warszawski Tarchomin, jak kostko-betonowy wielki parking, a jednak z tyłu za blokami są prawdziwe szuwary i jeziorko, które co prawda małe jest i brzydko pachnie, ale zawsze jakieś. Mamy ulicę Łanową bez łanów, ulicę Przemiarki, co nikt do końca nie wie, co znaczy, nawet red. Maria Mazurek, która tam mieszka, ulicę Liściastą, gdzie trochę drzew rośnie, choć nie za dużo, za to przy Sąsiedzkiej występuje mnóstwo sąsiadów.
Całe to osiedle składa się zresztą z sąsiadów, którzy mieszkają w blokach przedzielanych superścieżkami. Sąsiedzi to nie tylko korpo-studenci, ale też np. starszy pan, który wieczorem czyta Georga Trakla, słucha głośno Beethovena i gada potem o tym przez okno z innym starszym panem.
Na Ruczaju jest spokojnie, czasem wybucha jakiś bankomat, ale zwykle wszyscy siedzą w prawdziwych włoskich trattoriach z podwieszanymi sufitami, tak, jakby codziennie była Pierwsza Komunia Święta.