Tymczasem przy Małym Rynku w ciągu kilku minut zbiera się grupa ponad 20 młodych mężczyzn. Część w kapturach, niektórzy z odsłoniętymi i ogolonymi na łyso głowami. Schodzą się z różnych stron. Kilku nadchodzi z ul. Mikołajskiej, następni z Siennej.
Nagle na wyraźny sygnał "organizatora", ubranego w koszulkę piłkarskiej reprezentacji Portugalii, mężczyźni wbiegają zwartym szykiem w ul. Szpitalną. Następnie wpadają przez bramę wejściową do klubu Ministerstwo. Z boku słychać tylko wykrzykiwane groźby w kierunku ochrony klubu. Po kilku sekundach mężczyźni wybiegają. Wcześniej słychać jednak specyficzny odgłos. Napastnicy rozpylili gaz.
Nie śpiesząc się zbytnio, oddalają się ul. Mikołajską i po chwili odjeżdżają zaparkowanymi nieopodal samochodami. Tymczasem z podziemi klubu oraz ze znajdującego się na patio kamienicy ogródka zaczynają wybiegać na ulicę bawiący się tam goście.
Wszyscy są przestraszeni. Kilkanaście osób leży na chodniku, trzymając się za twarze. Rozpylony przez wandali gaz pieprzowy nie pozwala im swobodnie oddychać. Mają zaczerwienione i załzawione oczy. Wśród nich jest wielu obcokrajowców. Głównie Anglików.
- Zupełnie nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Mężczyźni wpadli do bramy nagle i nieoczekiwanie. Zaczęli krzyczeć "Zabijemy was". Potem poczuliśmy tylko silne pieczenie, nie mogliśmy oddychać, bo wszędzie unosił się gaz. Musieliśmy jak najszybciej wybiec. Mój chłopak przez kilkanaście minut nie mógł otworzyć oczu. To było straszne przeżycie, bo baliśmy się, że gdy wyjdziemy z klubu, napastnicy będą na nas czekać - przyznaje Zuzanna, jedna z uczestniczek zdarzenia.
Katarzyna Cisło z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie zapewnia, że trwa postępowanie w tej sprawie i poszukiwanie sprawców.
- W sobotę zgłosiła się do nas właścicielka lokalu i złożyła oficjalne zawiadomienie o zajściu, dlatego podjęliśmy już pierwsze działania. Ustalamy więc, kim byli napastnicy i co było powodem ich zachowania - zapewnia Cisło.
Poinformowała nas jednocześnie, że policjanci poświęcą teraz Ministerstwu więcej uwagi. - Najważniejsze jednak, że w całym zajściu nikomu nic poważnego się nie stało. Klub został na tamtą noc zamknięty i udało się uniknąć dalszych wydarzeń - mówią krakowscy policjanci.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!