Adwokat Janusz Zakrzewski przekonywał, że jego klient nie miał zamiaru zabójstwa partnerki i działał pod wpływem bardzo silnych emocji.Wzburzenie męża było spowodowane tym, że od znajomych dowiedział się, że jego żona potrafi w ciągu doby 18 godzin spędzić przed komputerem, a ich małe dziecko jest wtedy bez opieki poza domem. Zdaniem sądu Wojciech B. działał mając w znacznym stopniu ograniczoną poczytalność, a zadane ciosy spowodowały trwałe oszpecenie żony.
- Przyznaję się, że ugodziłem ją nożem, ale nie chciałem zabić - potwierdzał 39- letni oskarżony w trakcie procesu. Małżeństwem byli od kilkunastu lat. Żona zajmowała się dziećmi, a on pracował w firmie transportowej jako kierowca ciężarówki. Gdy wracał do domu z dalekich tras na weekendy widział, że żona zamiast opiekować się ciągle siedzi przed komputerem i nawiązuje znajomości z przygodnymi osobami.
Raz wściekł się tak bardzo, że jej laptop wyrzucił przez okno. Żona dostała wtedy nowy komputer od znajomych. W pewnym momencie relacje małżonków jeszcze się pogorszyły, bo mąż zaczął żonę podejrzewać o zdradę i korespondowanie przez internet z kochankiem. Żona zaprzeczała. Mężczyzna wyprowadził się do mieszkających po sąsiedzku rodziców, ale od czasu do czasu zaglądał do żony i dzieci.
Tak też było 26 października 2013 r. Przyszedł, zobaczył, że żona bierze kąpiel. Kobieta twierdziła, że wykorzystał ją wówczas seksualnie wbrew jej woli. Wojciech B. mówił z kolei, że seks był, ale dobrowolny. Poprosił żonę, by “znowu byli razem”. Odmówiła, więc wyszedł z mieszkania. Wrócił po dwóch godzinach i wtedy zaatakował żonę nożem. Zadał jej dwa uderzenia w szyję.Spłoszony przez sąsiadkę Wojciech B. uciekł z mieszkania, a żona trafiła do szpitala. Tam zszyto jej dwie rany szyi, jedną o długości 7 cm , drugą 15 cm. Godzinę po zajściu zatrzymano Wojciecha B., który pokazał, gdzie porzucił nóż zabrany z mieszkania. Zdążył nim jeszcze podciąć sobie nadgarstki. Wyrok nie jest prawomocny.