Mężczyzna samouk przez 8 lat w tajemnicy przed wszystkimi wyprodukował w przydomowym warsztacie 85 tys. fałszywych pięciozłotówek. Wyrok jest prawomocny.
- Proszę o karę w zawieszeniu, bo będzie ze mnie więcej pożytku na wolności, niż za kratkami - 39-letni Krzysztof W. w ostatnim słowie przekonywał sąd, ale mało skutecznie. Innych ciekawych argumentów używał jego obrońca mec. Paweł Eilmes.
- Mój klient z takimi zdolnościami powinien być trzymany z dala od zakładów karnych, bo może tam poznać, jak się wyraził adwokat, nieodpowiednich ludzi. Mec. Eilmes dostarczył sądowi zaświadczenie, że oskarżony podjął naukę w liceum dla dorosłych, chce zdać maturę.
- Zaczął pracować, założył firmę handlującą drewnem i nawet ostatnio, w trudnym dla ludzi zimowym okresie, wspomagał ich bezinteresownie - podkreślał adwokat. On też wnosił o warunkowe zawieszenie kary dla Krzysztofa W., a dla jego brata Ryszarda W., współoskarżonego o pomoc w fałszowaniu monet, chciał uniewinnienia.
- W tej sprawie jest wysoka szkodliwość społeczna czynu. Dlatego należy Krzysztofowi W. wymierzyć wyższą karę, bo czterech i pół roku więzienia - przekonywał z kolei prokurator Marek Woźniak. Sąd Apelacyjny w Krakowie nie podzielił jego stanowiska i całkowicie uniewinnił Ryszarda W., który miał pomagać w kupnie i transporcie prasy hydraulicznej, potem wykorzystanej do produkcji fałszywek.
- Są tu takie wątpliwości, które należy rozstrzygnąć na korzyść tego oskarżonego. Czy wiedział, że jego brat produkuje monety? Można tak przypuszczać, ale to za mało, by skazać oskarżonego Ryszarda W. - mówił sędzia. Dodał, że kara dwóch lat więzienia dla Krzysztofa W. jest sprawiedliwa i z jednej strony nie przekonują argumenty prokuratora, by ją podwyższyć, a z drugiej, by ją warunkowo zawiesić, czego chciał adwokat i jego klient.
- Bo Krzysztof W. działał z nasileniem złej woli , długofalowo i godził w obrót pieniężny środkami płatniczymi, a trzeba zauważyć, że w polskim prawie grozi za to od 5 do 25 lat więzienia. Tu zastosowano nadzwyczajne złagodzenie kary, bo oskarżpny przyznał się do winy, wyraził żal i skruchę - mówił sędzia.
Zgodził się, że niezasadny był prokuratorski zarzut, że oskarżony czynił przygotowania do fałszowania banknotów o nominale 50 zł. Tym bardziej, że Krzysztof W. temu zaprzeczał i twierdził, że takie próby czynił tylko z banknotami 10 zł. - Banknoty o nominale 50 zł tylko skanowałem i chciałem z nich robić jedynie pamiątkowe pudełka - wyjaśniał oskarżony
Teraz Krzysztof W. będzie musiał oddać dokładnie 426 tys. 735 zł, które uzyskał z przestępczej działalności. Do tej pory przebywał za kratkami ponad rok, obecnie pozostaje na wolności. Sąd zdecydował o zniszczeniu wszystkich dowodów rzeczowych, m.in. 5 matryc do tłoczenia monet o nominale 5 zł , 13 prętów z mosiądzu, 18 sztuk płyt miedzioniklowych z wycofanych z obiegu monet polskich, krążki z metali, 54 arkuszy blachy mosiężnej, które zawierały 85 578 otworów.
Z wyliczeń Departamentu Emisyjno-Skarbowego NBP wynikało, że w latach 2000-2008 ujawniono w kraju 155 265 falsyfikatów monet o nominale 5 zł, czyli Krzysztof W. wyprodukował ich ponad połowę . Faktycznie były znakomite i od oryginałów różniły się jedynie wagą kilku gramów.