Teren w sąsiedztwie linii kolejowej na trasie Kraków Mydlniki - Gaj już jest gęsto zabudowany, a tymczasem w okolicy rosną kolejne bloki. To jeszcze pogłębi już spore problemy komunikacyjne mieszkańców Żabińca, których osiedle jest traktowane przez miejskich urzędników po macoszemu. Dlatego radni dzielnicowi z Prądnika Białego apelują o stworzenie planu ochronnego.
Problem nr 1: brak kładki
Mieszkańcy od lat nie mogą się doprosić budowy kładki, dzięki której mogliby w bezpieczny i szybki sposób dostać się do przystanków komunikacji miejskiej przy alei 29 Listopada. Teraz, żeby nie nadkładać drogi, przedostają się tam dzikim przejście przez tory, narażając się w ten sposób na niebezpieczeństwo. Istnieje duża obawa, że nowa przeprawa w ogóle nie powstanie. Okazuje się bowiem, że właściciele gruntów, w które wchodziłaby kładka, nie wyrazili zgody na ich sprzedaż miastu.
Zadanie ma przejąć Zarząd Inwestycji Miejskich, ale jego pracownicy nadal czekają na dokumenty z Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu.
- Istotne jest też to, by zadanie zostało ujęte w dokumentach finansowych miasta, bo wtedy, z dokumentacją przekazaną od ZIKIT, nasza jednostka będzie mogła zająć się tematem - twierdzi Jan Machowski, rzecznik prasowy ZIM. Tyle, że jak sam przyznaje, z realizacją inwestycji może być problem. Jeżeli nie uda się odkupić gruntów, prace nad budową kładki mogą stanąć w miejscu.
Problem nr 2: brak przejścia
Mieszkańcy muszą też nadkładać kilkaset metrów do tramwaju. Problem pojawił się już parę lat temu, kiedy dyrekcja miejskiego Szpitala im. Narutowicza zamknęła funkcjonujące od dawna przejście przez teren placówki.
- Argumentowała to względami bezpieczeństwa na lądowisku dla helikopterów podczas Światowych Dni Młodzieży. Tyle że lądowisko nie znajduje się w sąsiedztwie tego przejścia, a ponadto ma osobne ogrodzenie, więc i tak nikt tam nie wejdzie - twierdzi Jakub Kosek, radny miejski i przewodniczący Rady Dzielnicy Prądnik Biały. Od tamtego momentu mieszkańcy bardzo często wybierają wydeptaną ścieżkę wzdłuż linii kolejowej. Wąską i błotnistą.
Innego zdania są przedstawiciele szpitala. Potwierdzają, że o zamknięciu przejścia zaważyły przede wszystkim względy bezpieczeństwa. Ale piszą nie o ŚDM, a m.in. o aktach wandalizmu, do których tam dochodziło. Twierdzą ponadto, że ludzie przechodzili przez płytę lądowiska, co było niebezpieczne. Szpital sugeruje, by mieszkańcy korzystali z ulicy Jaracza, łączącej ich osiedle z ul. Siemaszki, którą z kolei można dostać się na ul. Prądnicką i przystanek.
- Tyle że to droga naokoło - odbija piłeczkę radny Kosek. Wygląda na to, że szans na ponowne udostępnienie starego przejścia nie ma.
Problem nr 3: brak drogi
W tegorocznym budżecie Krakowa nie udało się zabezpieczyć ani grosza na prace związane z budową ulicy Czesława Miłosza. Ta ważna droga powinna być gotowa już dawno. Dzięki niej mieszkańcy Żabińca zyskaliby wyjazd od strony południowej. - Obecnie z osiedla można wyjechać na wiecznie zakorkowaną Prądnicką, ewentualnie z ulicy Żmujdzkiej zjechać w równie bardzo korkującą się aleję 29 Listopada - przyznaje radny Kosek.
Nowa droga, która połączyłaby ulice Wita Stwosza i Doktora Twardego, pomogłaby też odciążyć korkujące się aleje Trzech Wieszczów i 29 listopada. Jeszcze w listopadzie ubiegłego roku urzędnicy zapowiadali, że w 2018 r. zostanie ogłoszony przetarg na opracowanie dokumentacji projektowej. Teraz już jednak nie wspominają o niej ani słowem. Zapewne dlatego, że obietnicy nie uda się spełnić. W budżecie ulica Czesława Miłosza nie istnieje. Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu ma co prawda opracowaną koncepcję dla jej budowy, ale pochodzi ona z 2009 r. Przez ten czas mogła się już zdezaktualizować, a to oznacza, że konieczna będzie nowa. Tak czy siak budowa drogi to na razie mrzonka.
Powstanie ogród krakowian? Trzeba zaczekać na kolejną edycję
Rada dzielnicy chce, aby planem ochronnym zostało objęte nie tylko osiedle, ale również tereny przy ulicach Bratysławskiej, ks. Siemaszki oraz Pielęgniarek. To właśnie o działki przy tej ostatniej z nich miasto toczy spór sądowy z prywatną osobą, która na 962 metrach kwadratowych postawiła sobie m.in. barakowozy. Podobno stoją tam od lat 70. Sąd stwierdził, że wspomniana osoba przejęła grunty przez zasiedzenie. Urzędnicy walczą jednak dalej.
Jeżeli przegrają spór, tym bardziej potrzebne będzie uporządkowanie terenów zielonych w okolicy. Miejskich jest już naprawdę niewiele. Dlatego mieszkańcy zaproponowali, aby grunty między osiedlem a linią kolejową urządzić w ramach projektu „Ogrody Krakowian”. Teraz to m.in. składowisko gruzu.
Urzędnicy z Zarządu Zieleni Miejskiej zapewnili nas, że jeśli wpłyną do nich wnioski, rozważą urządzenie ogrodu. Ale dopiero przy okazji kolejnej edycji. Lokalizacje pod pierwszych 18 Ogrodów Krakowian zostały już wybrane. Co z planem? Urzędnicy twierdzą, że jeśli wpłynie wniosek o jego sporządzenie, magistrat przeprowadzi analizy, które dadzą odpowiedź na pytanie, czy faktycznie jest potrzebny.
ZOBACZ KONIECZNIE:
Polub nas na Facebooku i bądź zawsze na bieżąco!
WIDEO: Poważny program - odc. 6: Mieszkańcy walczą o zapomniany park
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
