- Rodzinne spacery po ulicy Grodzkiej, gorąca czekolada, codzienne scalanie rodziny, setki telefonów z tras koncertowych - tak bliscy wspominali zmarłego artystę Zbigniewa Wodeckiego w czasie mszy pogrzebowej. Podkreślali, że Kraków był miejscem jego dumy.
-Zawsze nabierał w Krakowie sił - mówili.
Choć uroczystość miała charakter prywatny, w południe przy Bazylice Mariackiej zebrały się tłumy fanów muzyka, którzy wrzucali kwiaty do karawanu.
- Nie mogłam tu nie być i nie przynieść mu chociaż symbolicznej białej róży - mówiła jedna z miłośniczek muzyki Wodeckiego, pani Alicja z Podgórza. - Tacy ludzie jak on powinni żyć wiecznie. Nie mogę uwierzyć w to, co się stało - podkreślała. Część fanów miała okazję pożegnać artystę w świątyni, pozostali czekali przed wejściem.
Mszę odprawił biskup Tadeusz Pieronek, a homilię wygłosił ks. prof. Robert Tyrała.
Autorzy: Nicole Makarewicz, Katarzyna Kojzar, Dzień Dobry TVN, x-news
-Życie i muzyczne powołanie Zbigniewa Wodeckiego, było wypełnieniem misji bycia dla innych - mówił ks. prof. Tyrała. - Zawsze uśmiechnięty; tam gdzie był, grał i śpiewał, tam budził nadzieję i radość wokół siebie; pozytywnie patrzący na życie. Żył dla innych, nie da siebie. Była w nim bowiem ta boża iskra, która kazała mu właśnie otworzyć się na innych ludzi - dodał.
Na koniec mszy świętej został odczytany list od prezydenta RP, Andrzeja Dudy.
„W sposób mistrzowski bawił się konwencją. Przyznawał, że wciąż uczy się muzyki. Szukał, odkrywał, poznawał - szczególnie dla swoich słuchaczy”- pisał prezydent. Dodał, że „wieloktrotnie udowadniał, że dobra muzyka znajduje się blisko nas. Mówił, że musimy tylko nauczyć się słuchać.”
Wodecki został pośmiertnie uhonorowany przez prezydenta Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Psalmy w trakcie ceremonii zaśpiewały przyjaciółki zmarłego - Beata Rybotycka i Elżbieta Towarnicka. Jedną z pieśni na trąbce zagrał kuzyn artysty.
Kiedy kondukt żałobny wyszedł z kościoła, na Rynku Głównym rozległy się oklaski.
Po mszy karawan wyruszył spod Bazyliki Mariackiej na Cmentarz Rakowicki.
Przed złożeniem trumny do grobu, na trąbce odegrano utwór Franka Sinatry „My Way”, który Zbigniew Wodecki lubił i śpiewał po polsku.
Chociaż niedługo po śmierci artysty prezydent Krakowa Jacek Majchrowski informował, że spocznie on w Alei Zasłużonych, rodzina zdecydowała o pochowaniu go w grobie rodzinnym. Tam spoczywają rodzice Wodeckiego - Irena i Józef. - Takie było jego życzenie - przekazał Mariusz Nowicki, menadżer piosenkarza.
Na pogrzebie, oprócz tłumów krakowian, pojawili się także przyjaciele i znajomi muzyka, m.in. Jacek Wójcicki, Andrzej Mleczko, Alicja Majewska, Marcin Daniec, Olaf Lubaszenko, Jolanta Kwaśniewska, Aleksandra Kwaśniewska oraz Kuba Badach.
- Był to człowiek z niesłychanym rozmachem, fantastycznym temperamentem, z żywiołowością, którą tylko częściowo prezentował na scenie. A to, co śpiewał i grał jest teraz własnością nas wszystkich nas, Polaków - mówił po pogrzebie senator Bogdan Klich.
Zbigniew Wodecki zmarł 22 maja wskutek udaru mózgu. Do powikłań doszło po operacji wszczepienia by-passów. Odszedł w jednym z warszawskich szpitali. Miał 67 lat.
Pogrzeb Zbigniewa Wodeckiego w Krakowie. Tak wyglądała uroczystość
Zbigniewa Wodeckiego pożegnały tłumy krakowian
Znani pożegnali Zbigniewa Wodeckiego