Zmiana liczby komisji nie przyniesie oszczędności w dietach radnych, ale spowoduje, że nie będą oni przed czasem opuszczać komisji albo się na nie spóźniać. A robili to notorycznie, zasłaniając się właśnie dużą liczbą komisji. "Gazeta Krakowska" krytykowała takie praktyki w artykułach z 4 i 16 czerwca.
Sularz chce połączyć komisję ds. wykorzystania funduszy z Unii Europejskiej z komisją mienia i rozwoju gospodarczego i budżetową. Komisję edukacji i kultury fizycznej z komisją sportu i turystyki, a mieszkalnictwa z komisją rodziny i polityki społecznej. - Należy też zastanowić się, czy istnienie komisji praworządności jest niezbędne i czy komisja dyscyplinarna musi mieć stały charakter - mówi radny Sularz.
Radni Lublina pracują w 12 komisjach, Katowic - w 10, a Gdańska - w 9. - Zgodnie z ustawą obowiązkowo powinny istnieć dwie komisje: rewizyjna i budżetowa - przypomina Sularz. U nas jest 15 komisji plus osiem doraźnych.
Propozycja radnego podoba się innym, ale... - Trzeba dobrze się przyjrzeć, jakie komisje można połączyć - proponuje Zygmunt Włodarczyk (komitet wyborczy Jacka Majchrowskiego). Deklaruje, że jeśli połączenie będzie racjonalne, to poprze poprawkę.
Również Paweł Bystrowski (PO), przewodniczący komisji sportu i turystyki, zgadza się, że komisji jest za dużo. - Jednak komisja sportu i turystyki nie powinna być łączona z inną. To dwie dziedziny bardzo ważne dla miasta - przekonuje.
Bolesław Kosior, szef klubu PiS, zachowuje ostrożność. - Likwidacja aż siedmiu komisji nie wchodzi w grę, ale nad zmniejszeniem ich liczby o jedną czy dwie można się zastanowić - twierdzi.