Założycielka zakonu sercanek (Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego) miała w życiu pod górkę. Gdy była nastolatką (mieszkała na Mazowszu), zmarła jej matka. Jej miejsce u boku ojca zajęła 18-letnia macocha. Ani ona, ni ojciec dziewczyny nie rozumieli, dlaczego Klara chce iść do klasztoru. Chcieli ją wydać za mąż. Dziewczyna wyprowadziła się z domu i przez pięć lat utrzymywała się, pracując prawdopodobnie jako krawcowa.
W 1885 roku przywdziała habit. Była w Lublinie przełożoną, uczyła siostrzyczki szycia. Zagrożona dekonspiracją (w konsekwencji: śmierć albo Sybir), uciekła do Krakowa. Tu, razem z ks. prof. Józefem Pelczarem założyła nowe zgromadzenie - sercanek.
Zawsze podkreślała, że ludzi, trzeba kochać. Mimo słabego zdrowia (chorowała na raka), otworzyła 30 domów zakonnych, m.in. w Zakopanem i Przemyślu. Zmarła w 1916 roku.
Proces beatyfikacyjny zaczął się w 1994 roku. W tym zaś roku papież Franciszek zaakceptował cud za jej wstawiennictwem. Rzecz dotyczy 11-letniego chłopca, którego w 2001 r. w Krakowie potrącił samochód. Miał ciężki uraz głowy, lekarze nie dawali mu szans. Wyzdrowiał po tym, jak rodzina i sercanki o modliły się o to za wstawiennictwem patronki.