https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Uczniowie chodzą ulicą pomiędzy budynkami, bo szkoła jest zbyt mała

Piotr Rąpalski
Od miesiąca 46 uczniów z podstawówki nr 53 na Ruczaju, siedmiolatków, musi maszerować codziennie pół kilometra ruchliwą ulicą Kobierzyńską. Między głównym budynkiem, gdzie mają stołówkę, świetlicę i salą gimniastyczną, a salami lekcyjnymi w dodatkowej filii tej placówki. Gmina musiała wynająć ją od prywatnego właściciela za opłatą, bo szkoła dzieci nie mogła już pomieścić.

Zdjęcia: Joanna Urbaniec

Czy uczniowie będą drałować z tornistrami na plecach wśród jadących samochodów również w zimie? Spokojnie. Urzędnicy już dziś wynajmą autobus, który będzie je podwoził!

Takiej kuriozalnej sytuacji nie ma w żadnej ze szkół w Krakowie. To wina zaniedbań władz miasta, którym przez lata, mimo apeli mieszkańców, nie udało się wybudować nowych szkół na rozrastających się osiedlach dzielnicy.

- Przypomina to film Barei, a nie XXI wiek. Miasto tłumaczyło się niżem demograficznym, statystykami, a szkół jednak brakuje - komentuje Arkadiusz Puszkarz, przewodniczący dzielnicy Dębniki.

Urzędnicy przyznają, że problem jest, ale takie rozwiązanie było konieczne. - Inaczej dzieci w tej szkole musiałyby się uczyć na trzy zmiany, kończyłyby po godz. 18, a może nawet później - tłumaczy Katarzyna Cięciak, wiceprezydent miasta ds. edukacji i sportu.

Zapewnia, że miasto chce rozwiązać problem braku miejsc dla dzieci na Ruczaju. Na razie jednak, do rozbudowania szkoły w 2017 roku, dzieci z „53” będą sporo podróżować.

Miasto przez lata nie znalazło pieniędzy na budowę i rozbudowę szkół na Ruczaju. A te pękają od natłoku uczniów. Przez to prawie 50 dzieci z „podstawówki” nr 53 przy ul. Skośnej musi chodzić codziennie pół kilometra z głównego budynku do dodatkowej filii szkoły i z powrotem. Siedmiolatki do pokonania mają ruchliwą i niebezpieczną ulicę Kobierzyńską: wąskim chodnikiem, wśród spalin.

Dzieci maszerują tak już od miesiąca, ale od dziś ich sytuacja ma się poprawić. Miasto wynajmie autobus, który będzie je woził. Za to jednak trzeba zapłacić, podobnie za najem budynku filii od prywatnego właściciela. A sytuacja zmieni się dopiero za dwa lata po rozbudowaniu szkoły.

Kuriozalna sytuacja

O sprawie poinformowali nas rodzice uczniów. - To jakieś kuriozum, kto odważył się puszczać dzieci na Kobierzyńską? Na stadiony, hale były pieniądze przez lata, ale na szkoły i dzieci widać zabrakło - mówi pani Anna, matka jednego z uczniów. - Osoby odpowiedzialne za to powinny zastanowić się, czy zgotowałyby taki los własnym dzieciom - mówi pan Andrzej. Rodzice dla dobra swoich pociech chcą pozostać anonimowi.

Byliśmy wczoraj na miejscu. Faktycznie, około 11.30 grupa dzieci ze sporymi tornistrami, w kamizelkach odblaskowych, wyruszyła spod budynku szkoły pod opieką dwóch pań. Najpierw musiały przejść ruchliwe skrzyżowanie, a następnie dreptać w parach chodnikiem, który ma góra trzy metry szerokości. W połowie drogi minęły znak kończący ograniczenie prędkości do 30 km/h, a obok śmigały samochody osobowe, autobusy i dostawczaki. Dzieci dotarły bezpiecznie do fili, a po chwili z budynku wyszła druga klasa w drogę powrotną do szkoły.

Bo dwie klasy pierwsze po 23 uczniów uczą się w filii na dwie zmiany. Wymieniają się około południa, jedni idą po obiedzie się uczyć, a inni wracają coś zjeść i poczekać na rodziców. Stołówka i świetlica jest w głównym budynku. Podobnie jak sala gimnastyczna, więc trzeba też dojść na WF dwa razy w tygodniu. Wymiana dzieciaków trwa około 20 minut.

Skąd ten problem?

W minionym roku do szkoły chodziło ok. 680 uczniów, ale mimo braku miejsca w tym roku przyjęto ich ok. 750. W filii uczą się dwie klasy siedmiolatków. Czterech klas sześciolatków nie chciano wypuszczać na wyprawy, a klasy starsze mają więcej lekcji, co zbyt komplikowałoby sprawę.

Właściciel budynku, w którym jest filia, zgodził się dostosować go do potrzeb dzieci. Gmina musi jednak za najem 150 mkw. płacić 3,3 tys. zł miesięcznie. - Sytuacja nie jest komfortowa, ale takie rozwiązanie pozwoliło nam uniknąć uczenia się na trzy zmiany, co trwałoby nawet do godziny 18.30, jeśli nie dłużej - mówi Ewa Wodnicka, dyrektorka szkoły. A lekcje na dwie zmiany trwają od 7.20 do 16.20.

- Na początku rodzice mieli bardzo dużo obiekcji, ale przekonaliśmy ich do zajęć w filii, która jest urokliwym miejscem - dodaje Wodnicka i tłumaczy, że dzieci w szkole przybywa, bo jest popularna wśród rodziców w całej dzielnicy, a odmówić przyjęcia jest trudno.

Dyrektorka zapewnia równocześnie, że uczniowie nie będą już chodzić, bo coraz wcześniej robi się ciemno i nadchodzą mrozy. Dla uczniów gmina wynajmie autobus, który będzie kosztować za jeden dzień 394 zł. Zgodziła się jedna firma. Samochód jest komfortowy, ma 34 miejsca siedzące, czyli więcej niż potrzeba.

Dlaczego nie uruchomiono go już 1 września?

- Dla nas to była zupełnie nowa sytuacja. Nie widzieliśmy, jak to będzie, mogłam przedyskutować sprawę z rodzicami po wakacjach. Wielu podpowiadało nam rozwiązania, rozumie sytuację - wyjaśnia dyrektorka.

Wynik zaniedbań

Rada dzielnicy od lat alarmowała, że do takiej sytuacji dojdzie.

- Ruczaj się rozrasta, przybywa mieszkańców, dzieci, ale na budowę żłobków, przedszkoli, szkół miasto nie ma pomysłu, choć apelujemy o to od lat - komentuje Arkadiusz Puszkarz, przewodniczący rady dzielnicy Dębniki. - Dyrektorka szkoły próbuje ratować sytuację, ale jest w trudnym położeniu. I mamy obrazek jak z filmów Barei, a nie XXI wieku - dodaje.

Urzędnicy tłumaczą, że robią co mogą, by poprawić komfort uczniów w tej szkole. - Była już raz rozbudowana, ostatnio przebudowaliśmy szatnie na trzy sale lekcyjne. Już w wiosną szukaliśmy rozwiązania, aby dzieci nie uczyły się na trzy zmiany i to się udało - tłumaczy Katarzyna Cięciak, wiceprezydent Krakowa ds. edukacji i sportu. - Rozumiem, że problemem jest ruchliwa Kobierzyńska, ale nie udało nam się znaleźć odpowiedniego budynku w innej, bliskiej lokalizacji - dodaje.

Przypomina jednak, że swoje stanowisko objęła dopiero w lutym tego roku i od razu zajęła się problemem.

- Zdaję sobie z niego sprawę, ale nie poprawimy wszystkiego w pół roku - mówi Cięciak.

Zapewnia, że obecne rozwiązania są przejściowe. W wakacje 2016 roku ma ruszyć rozbudowa szkoły podstawowej nr 53, aby mogła pomieścić nawet 900 uczniów. Inwestycję planuje się zakończyć jeszcze przed wrześniem 2017 roku.

Komentarze 15

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

k
kaznodzieja
ta szkoła znajduje się w Kobierzynie. do Ruczaja jest jeszcze ponad kilometr w linii prostej.
T
Tom
Najlepsze jest to, że wszędzie powtarzano, że szkoły są przygotowane na sześciolatków. Jak zwykle totalna bzdura i absurd.
g
gość
A co z gimnazjum? Przecież za chwile te dzieci będą opuszczać podstawówkę i będzie taki sam problem....
A
AA
Gdy kupowali mieszkania byli młodzi i bezdzietni, szkoły ich nie interesowały, a teraz płaczą.
A
Ania
Mogłeś chodzić do 158, miałbyś bliżej
A
AniaK
Drogi gościu... Widać po komentarzu, żeś Ruczaj jedynie na Google Maps widział :) infrastruktura jest dobra, jedyna rzecz, do jakiej się można dowalić, to wieczne korki na Kobierzyńskiej i dojazdówkach, bo jakoś od lat nikt nie pomyślał o rozbudowie dróg, jak się deweloperzy tu wepchali. Oczywiście brak przedszkoli i szkół [podstawówek zwłaszcza] również. Według rejonizacji moja córka miałaby chodzić na Skośną, ale po kilku latach chodzenia do przedszkola [prywatnego, bo w państwowym na Zachodniej dwa lata nie było dla Niej miejsca] przy ruchliwej Kobierzyńskiej zadecydowałam o posłaniu córki do innej szkoły. Życzę wszystkim dzieciakom ze Skośnej wytrwałości, rodzicom cierpliwości, władzom oświatowym jak najszybszego rozwiązania tej kuriozalnej sytuacji.
A
Andrzej
Bardzo dziękujemy naszemu rządowi PO. Niestety to nie jest wina PIS, a szkoda.
H
HH
A w dodatku mieszkańcy służbowego mieszkania na terenie szkoły przeganiają dzieci żeby nie hałasowały, czas się z tym zmierzyć szanowna władzo szkoły i miasta !!! Może dziennikarze zainteresowaliby się wreszcie tym tym tematem!!!!
n
nowy
Bo tu jest największy wybór nowych mieszkań, w miarę czyste powietrze, a o infrastrukturze to się
dowiadują po kilku miesiącach.
m
matka
niektórzy nie mieli wpływu na to co się dzieje, mieszkają tu od lat i tez mają dzieci, wnuki....i one tez muszą gdzieś do szkoły pójść!!!!! proszę nie generalizować!
D
Derwisz
... w latach 80 zapsztalałem 2 km z Cegielnianej do SP40 na rzeczonym Ruczaju zimą latem wzdłuż jeździła wąskotorówka z wapieniem z Solvayu i przeżyłem, tak samo wszyscy moi koledzy i koleżanki. Kompletnie nie rozumiem, o co chodzi w tym szumie.
s
sd
oprócz szkół jest wszystko ;) więc trochę słaby koment :)
W
WZW
A czy szanowna dyrekcja (i pani Wiceprezydent również) próbowały już odzyskać mieszkanie służbowe znajdujące się na terenie szkoły? Może bezpieczniej dla dzieci będzie wynająć mieszkanie dla mieszkańców szkoły a szkołę oddać dzieciom?
K
Krakusek
Caly czas zastanawia mnie dlaczego ludzie kupuja mieszkania w lokalizacji pozbawionej jakiejkolwiek infrastruktury.... A potem lament i narzekanie, bo drogi nie ma, bo autobusy przepelnione, bo brak zlobkow/przedszkoli/szkol, bo nie ma placow zabaw, bo zamaiast trawnikow jest jeden wielki beton i w lecie goraco i na spacer nie ma gdzie isc. A przeciez widzialy galy co braly i kazdy sie rozplywal jak tam pieknie i jak super. To skad teraz taki lament?
g
gość
Ruczaj takie krakowskie fawele. Chaos urbanistyczny, brak potrzebnej infrastruktury, szkół, przedszkoli,
itd itd
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska