Tymczasem w kwestii likwidacji pieców węglowych, które są główną przyczyną zanieczyszczenia krakowskiego powietrza, wciąż niewiele się dzieje.
Urzędnicy i samorządowcy wysyłają sobie w tej sprawie pisma i rezolucje, ale decyzji brak. A stężenie toksycznego pyłu PM10 w mieście prawie codziennie przekracza dopuszczalną normę. Tak będzie też od dziś do piątku.
Mapa straży miejskiej już działa na stronie www.krakow. pl/spalanie. Strażnicy zachęcają krakowian, aby ją uzupełniać. Pod mapą znajduje się formularz, w którym należy podać adres, gdzie - według nas - ktoś może palić śmieciami. Straż wyśle tam patrol. Po sprawdzeniu miejsca napisze, czy rzeczywiście pod danym adresem ktoś pali odpady.
- Na mapę nie będziemy nanosić dokładnych adresów, tylko rejon, ulice. Nie chcemy, aby to narzędzie było wykorzystywane w sąsiedzkich sporach - zapewnia Adam Młot, komendant straży miejskiej. I przyznaje, że z dotychczasowych doniesień telefonicznych potwierdza się tylko 9 proc. Od listopada 2012 r. 15 strażników z referatu ekologicznego przeprowadziło 1052 kontrole. W 90 przypadkach ujawnili palenie śmieciami. Nałożyli 72 mandaty na łączną kwotę 9 tys. zł. 18 osób pouczyli.
Na grafie katalog działań urzędników na rzecz poprawy stanu powietrza w Krakowie - od początku tego sezonu grzewczego
To niewiele daje, bo nie śmieci są tu głównym problemem, ale węgiel - z wojewódzkiego programu ochrony środowiska wynika, że spalany w piecach jest źródłem 47 proc. zanieczyszczeń w mieście (kolejne źródło pyłów - 37 proc. - to spaliny samochodów). Jeszcze w 2009 r. prezydent Jacek Majchrowski napisał do marszałka prośbę, aby usunąć węgiel z listy dopuszczalnych w Krakowie paliw. Apel ponowił w styczniu br. - Ale w projekcie programu ochrony środowiska na nadchodzące lata nadal nie ma radykalnych rozwiązań. Przyjmuje się w nim, że znacząca poprawa powietrza w Krakowie nastąpi dopiero w 2023 r. - zauważa Ewa Olszowska-Dej, dyrektorka Wydziału Kształtowania Środowiska Urzędu Miasta.
O to przedstawiciele marszałka i prezydenta kłócili się przez ponad dwie godziny na sesji rady miasta 30 stycznia. Zakaz palenia węglem muszą wprowadzić władze wojewódzkie, ale czekają, aż miasto wymyśli, jak takie prawo egzekwować.
- Trzeba określić termin likwidacji pieców węglowych, ile jest palenisk, ile potrzeba pieniędzy. Najbiedniejsi, którzy po wymianie pieców na elektryczne czy gazowe będą płacić trzy-cztery razy wyższe rachunki, powinni zostać objęci osłoną socjalną. Takich danych do dziś nie dostałem - tłumaczy Wojciech Kozak, wicemarszałek Małopolski. Urzędnicy miejscy kontrują, że zgodnie z prawem te sprawy powinien określić marszałek. Dopiero teraz obie strony mają zasiąść do wspólnych negocjacji.
Tymczasem magistrat dopiero w przyszłym miesiącu ogłosi przetarg na firmę, która policzy piece węglowe w mieście (za 200 tys. zł). Dokładną liczbę palenisk poznamy w roku 2014.
W 1990 r.było ich 60 tys. Ile jest teraz - nikt nie wie. Miasto chce dofinansowywać wymianę pieców węglowych na ekologiczne, ale w tym roku ma na to tylko 2,8 mln zł. To wystarczy najwyżej dla kilkuset osób. A wniosków o dotację wpłynęło już ok. 1000. Urzędnicy dopiero wyślą wniosek do rządowych funduszy ochrony środowiska z prośbą o kolejnych 10 mln zł na likwidację pieców węglowych. Czy je dostaną - nie wiadomo.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+