Ideę igrzysk w Krakowie trzeba wyrwać z korzeniami
Igrzyska w Krakowie bez prestiżowej dyscypliny?
Pytanie: czy warto? Vancouver czy Atenom organizacja olimpijskiego turnieju przyniosła krótki rozgłos, ale to wszystko. Ogromne obiekty sportowe, wybudowane za miliony dolarów, świecą tam teraz pustkami. Turystów znacznie nie przybyło. Z miliardów wydanych na olimpiadę zwróciła się niewielka część.
Potrzebna rozwaga
Czy Kraków podzieli losy tych miast? Urzędnicy uważają, że nie. Przekonują, że starania o igrzyska to znakomity pomysł. - Żadna kampania reklamowa, a już na pewno taka, na którą miasto mogłoby sobie finansowo pozwolić, nie przyniosłaby takiego rozgłosu, jak fakt, że ubiegamy się o organizację zimowych igrzysk olimpijskich - twierdzi Magdalena Sroka, wiceprezydent Krakowa ds. kultury i promocji miasta. - Większe zainteresowanie miastem przekłada się na większy ruch turystyczny, co z kolei oznacza pracę dla wielu osób i w pośredni sposób większe wpływy do kasy miasta, a więc korzyści dla nas wszystkich - przekonuje wiceprezydent.
Na "ostrożne tak" jest też Dariusz Tworzydło, ekonomista i ekspert PR. Podkreśla jednak, że do organizacji igrzysk trzeba podejść z dużą dozą rozwagi. - Każde działanie promujące miasto i region na świecie ma sens. Starania o olimpiadę są uzasadnione z punktu widzenia budowania marki miasta, ściągania tu turystów i inwestorów. Ale trzeba uważać, żeby nie przesadzić. Patrząc przez pryzmat ekonomiczny, wpływy muszą być większe niż wydatki. Chciałbym więc, żeby urzędnicy rozplanowali te wydatki mądrze - podkreśla Tworzydło.
Gwarancje mają być
Według Marka Sowy, marszałka województwa, między innymi właśnie dlatego krakowscy urzędnicy chcą wydać miliony na usługi firmy, która ma pomóc im w obsłudze procesu ubiegania się o igrzyska. - Zgadzam się, że trzeba uważać, żeby nie przeinwestować. Dlatego szukamy najlepszych lokalizacji na obiekty sportowe. Stąd nasze wątpliwości, czy hala lodowa powinna powstać w Krakowie, czy raczej rozgrywki te przenieść do Katowic albo Oświęcimia. W podjęciu takich decyzji pomoże nam firma, która wygra przetarg. Potrzebujemy dogłębnych analiz i kosztorysów, aby wiedzieć, jakie kroki podejmować - mówi.
Marszałek Sowa twierdzi, że nie ma praktycznie żadnego ryzyka, że zapłata za pierwszy etap prac firmy - 3,75 mln zł - pójdzie na marne, bo Kraków nie uzyska jednak gwarancji rządowych. - Z tego co wiem, wszystko jest już praktycznie domknięte. Oficjalnej decyzji jeszcze nie ma, ale rząd jak najbardziej nas wspiera - przekonuje marszałek.
Firma z doświadczeniem
Wymagania wobec firmy, która ma się zająć obsługą starań o olimpiadę, są bardzo duże. Musi mieć spore doświadczenie, np. pracować już wcześniej dla aż dwóch miast, które ubiegały się o prawo do organizacji igrzysk. W co najmniej jednym przypadku te starania musiały, według wymogów krakowskich urzędników, okazać się owocne. Jagna Marczułajtis-Walczak, posłanka PO zaangażowana w walkę o olimpiadę, nie ukrywa, że chodzi o światowego fachowca. Twierdzi, że zainteresowanie przetargiem, który potrwa jeszcze do 21 listopada, jest spore. Spływają oferty z Polski i z zagranicy.
Tylko że pieniądze, które ekspercka firma weźmie za swoje usługi, to dopiero wierzchołek góry lodowej. Jeśli dostaniemy prawo do organizacji igrzysk, 5 miliardów zł wydamy na same koszty operacyjne (wpisowe, obsługa sędziów, zapewnienie ochrony itd.).
Wprawdzie 40 proc. tej kwoty da nam Międzynarodowy Komitet Olimpijski, a urzędnicy liczą też na kilkuprocentowe wsparcie sponsorów, resztę będzie musiał jednak wyłożyć rząd. Koszt budowy i remontów już istniejących obiektów sportowych (na wykończeniu jest hala widowiskowo-spor- towa w Czyżynach, ale trzeba będzie wybudować stadion do biatlonu w Zakopanem, tor saneczkowo-bobslejowy, halę lodową do łyżwiarstwa szybkiego i wioski olimpijskie w Krakowie, Zakopanem i w Jasnej na Słowacji oraz wyremontować skocznię narciarską i być może lodowisko w Oświęcimiu) to kilka lub kilkanaście miliardów złotych - jeszcze nie wiadomo, ile dokładnie. Nie mówiąc o infrastrukturze drogowej, bo na igrzyska trzeba będzie zmodernizować zakopiankę, linie kolejowe (m.in. Chabówka - Zakopane - Nowy Sącz) i wybudować drogę S7. Sam koszt budowy krótkiego odcinka zakopianki z Rabki do Nowego Targu to 5 miliardów złotych.
Na szczęście inwestycje komunikacyjne, które zostaną wykonane w regionie, wyjdą nam tylko na plus. - To są rzeczy, na które czekamy od lat, a które olimpiada tylko przyspieszy - podkreśla Sowa. - To zostanie dla Małopolan. Mogę jeszcze zrozumieć wahania, czy organizacja igrzysk się opłaca w skali kraju. Ale jeśli chodzi o Kraków i region, nie mam wątpliwości. Możemy tylko zyskać . I to bardzo dużo.
Kraków miastem olimpijskim? Oto plusy i minusy
Duży prestiż, promocja Krakowa i Małopolski. Wzrost rozpoznawalności marki regionu, szansa na większy ruch turystyczny.
Olimpiada przyspieszyłaby budowę infrastruktury drogowej: połączeń kolejowych na południe regionu, zakopianki, S7.
Zostałyby w Małopolsce obiekty olimpijskiej (stadion do biatlonu, hala lodowa, tor saneczkowy). Być może dzięki lepszej infrastrukturze "wyłapalibyśmy" jakieś nowe sportowe talenty.
Same koszty operacyjne igrzysk to 5 mld zł. Wprawdzie zapłaci za to MKOL i władze państwowe, a nie miasto czy region, to i tak rodzi się pytanie, czy to nie za dużo.
Starania o organizację igrzysk kosztują - Kraków wyda na nie min. 3,75 mln zł, a jeżeli zostaniemy gospodarzem - 22,5 mln.
Łatwo przeinwestować w obiekty sportowe: przykład Vancouver i Aten pokazuje, że hale stoją puste, a badania dowodzą, że długofalowo te miasta na igrzyskach straciły.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
