Funkcjonariusze Straży Ochrony Kolei (SOK) obliczyli, że w Małopolsce jest blisko 150 tzw. dzikich przejść przez linie PKP. W Krakowie znajduje się, według danych SOK, ok. piętnaście takich ścieżek. Na każdej grozi ludziom śmierć.
Niektóre zostały wydeptane przez ludzi, którym nie chciało się korzystać z pobliskich tuneli czy kładek nad torami. Jednak są też miejsca, gdzie po prostu brakuje przejścia podziemnego lub mostka. W takiej sytuacji nielegalne ścieżki przez tory stanowią praktyczny sposób dotarcia do pracy, szkoły, sklepu, przystanku. Ludzie się narażają na potrącenie przez pociąg, a kolej i władze miejskie nie spieszą się z budową bezpiecznych przejść.
Michał Pyclik z krakowskiego Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu informuje, że na najbliższe lata zaplanowano budowę jednej estakady nad torami kolejowymi. Konstrukcja, która posłuży głównie tramwajom, połączy ulice Lipską i Wielicką. Z budowli mają korzystać także piesi i rowerzyści. Nie ma, według Pyclika, planów tworzenia innych bezpiecznych przejść przez tory.
- Nie spływają do nas sygnały, że mieszkańcy potrzebują takich inwestycji. Potrącenia to problem psychologiczny. Ludzie z własnej woli wybierają niebezpieczną drogę, a potem zdarza się nieszczęście. Niedawna tragedia przy os. Azory też wiązała się z tym, że ktoś nie skorzystał z bezpiecznych możliwości - mówi Pyclik.
Problem czasem polega na tym, że w okolicy są tylko dzikie przejścia. Tak jest np. w rejonie ul. Langiewicza. Skrót przez tory jest praktyczny dla mieszkańców okolic Szpitala im. Narutowicza i os. Żabiniec. Ludzie ignorują więc znaki zakazu, w gimnastyczno-cyrkowy sposób przeciskają się przez ogrodzenie torów. Bezpieczne alternatywy istnieją, ale nie ma ich w pobliżu. Podobnie wygląda sytuacja na dalszym odcinku torów.
Funkcjonariusze SOK oceniają, że dzikie przejście w rejonie ul. ks. Meira jest ekstremalnie niebezpieczne. Sokiści zapowiadają, że nie będzie pobłażania dla intruzów na terenie kolejowym. Wojciech Mnich z krakowskiej Komendy Regionalnej SOK przypomina, iż patrole mogą wlepiać nawet po 500 zł kary.
- Tak, służby nadzorują ścieżki. Jednak to nie jest rozwiązanie. Powinna powstać kładka nad torami. Miasto powinno rozważyć sfinansowanie budowy bezpiecznego przejścia i wystąpienie o stosowne zgody ze strony PKP. Można też zbudować pętlę autobusową w okolicy Meiera, by mieszkańcy nie chodzili na przystanek przy Powstańców - komentuje Małgorzata Palimąka, radna dzielnicy Prądnik Biały.
W latach 2007-2010, według raportu Europejskiej Agencji Kolejowej, w Polsce pociągi zabiły tysiąc pieszych. W pierwszej połowie 2012 r. według PKP, na terenie kraju zginęło 147 osób i 45 było rannych.
Tu jest groźnie
Lista miejsc niebezpiecznych. Na szlaku stacja Kraków Główny - Płaszów dzikie przejścia są w rejonie ul. Wrzesińskiej, Halickiej i Podgórskiej. Tory z Mydlnik do centrum miasta są przekraczane obok przystanku PKP Kraków-Łobzów, w okolicach wiaduktu nad ul. Armii Krajowej i przy ul. Racławickiej. Na linii do Zastowa piesi pojawiają się przy ul. Kątowej, Langiewicza, ks. Meiera. Szlak Mydlniki-Płaszów jest nielegalnie przekraczany na ul. Lotniczej i Narzymskiego.
Przedwojenne cukiernie Krakowa [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!