Większość życia, ponad 40 lat spędził za kratkami. Najpierw było trudne dzieciństwo, dom dziecka, w końcu tylko więzienie: Rawicz, Strzelce Opolskie, Wronki, Kielce, Nowy Wiśnicz i Montelupich. Pierwszą odsiadkę zaliczył w 1965 r., miał wtedy 21 lat.
Przedostatni wyrok sześciu i pół roku więzienia w 2014 r. także wymierzył mu krakowski sąd i tę karę ciągle odbywa. Jak zwykle za fałszerstwa pieniędzy. Sprawa była o nietypowa, że fałszerstwie pomagał mu Ireneusz M., strażnik więzienny z Montelupich, którego poznał podczas odbywania jednej z kar. Strażnik usłyszał za to wyrok 5 lat i 4 miesięcy więzienia i stracił posadę w służbie więziennej.
Najnowszy wyrok na „Matejkę dotyczy przestępstw, których dopuścił się w latach 2005 - 08 w centralnej Polsce. Pojawił się tam, gdy w 2003 r. po jednej z odsiadek sąd w Gliwicach zwolnił go warunkowo.
Zamieszkał z żoną pod Płockiem. Próbował tam normalnie żyć, ale był niewolnikiem przeszłości. Ścigany za niepłacone grzywny i długi zaczął u kamieniarza wykuwać litery nagrobne, malował obrazy dla firm i kościołów. Z kolegą założył galerię, ale dzieła nie miały wzięcia, więc wrócił do podrabiania pieniędzy.
Policjanci z CBŚ zaczęli odkrywać olbrzymie ilości fałszywek, szły one w tysiące. Ruszyli tropem dystrybutorów, którzy puszczali podrobione banknoty na bazarach i jarmarkach. Kupowali za nie jabłka, sery, kaczki, znicze na Wszystkich Świętych. Rolnicy nie zauważali, że za swój towar dostają fałszywki. Dopiero, gdy dochodziło do większych transakcji oszustwo wychodziło na jaw.
Policjanci nie dotarli do, jak się spodziewali, do przemysłowej wytwórni fałszywek, ale do zwykłego chałupnika: „Matejki”. Otworzył im starszy pan, ubrany jak rockman w czarną skórzaną kurtkę i spodnie.
- Zapraszam do środka - uchylił drzwi. Za sprawę wzięła się Prokuratura Okręgowa w Płocku, ale rozpoczęty proces Zdzisława N. przeniesiono do Krakowa. Toczył się niespiesznie od 2013 r, teraz jest jego finał, ale nieprawomocny. Szybciej osądzono sprawę, w której Matejko odpowiadał ze strażnikiem więziennym.
Płocka prokuratura zarzucała Zdzisławowi N. podrobienie kilku tysięcy banknotów o nominałach 100 zł na komputerze, które przekazywał innym osobom za kwotę 30 zł od banknotu lub też puszczał w obieg przez zakupy na bazarach.