Tragiczne wydarzenie rozegrało się 16 stycznia 14 r. we wsi Borzęta koło Myślenic, gdzie bracia mieszkali z rodzicami. Ryszard P. głośno puścił muzykę w pokoju, a Zygmunt zwrócił mu uwagę, by ja przyciszył. Ryszard zwyzywał brata i pogonił go z z gumowym wężem.
W odpowiedzi Zygmunt P. wziął do ręki nóż o 20-centymetrowym ostrzu. Zaatakował brata, który wychodził z pokoju na piętrze. Ryszard P. zasłonił się nogą przed ciosem, ale ostrze przebiło mu prawe udo na wylot. Doszło do przecięcia tętnicy udowej i masywnego krwawienia. Zygmunt P. o sprawie poszedł powiadomić ciotkę. Kobieta zjawiła się po chwili, by sprawdzić co się stało i wtedy znalazła Ryszarda P. leżącego w kałuży krwi. Wezwała pogotowie i policję, ale na pomoc było za późno. Ranny mężczyzna zmarł.
Narzędzie zbrodni Zygmunt P. wyrzucił na posesję sąsiada i tak je odkryto. Na sali rozpraw przyznał się do winy, ale twierdził, że zranienia brata doszło przypadkowo.
- Rysiek po prostu nadział się na nóż, który trzymałem w ręce. Szedłem z nim do kuchni kroić mięso - wyjaśniał podejrzany.
Taką wersję wykluczyli biegli z Zakładu Medycyny Sądowej.
Sąd jako okoliczność obciążającą przyjął działanie Zygmunta P. pod wpływem alkoholu i zadanie ciosu z błahego powodu, czyli podczas kłótni o zbyt głośną muzykę. Obciążająca było i to, że doprowadził do śmierci osobę najbliższą, własnego brata, a także to, że był karany. Mężczyzna wcześniej odsiedział rok więzienia za zanęcanie się nad rodziną.
Wyrok jest prawomocny.