Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krakowski didżej Gromee poległ w półfinale Eurowizji

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
Reprezentant Polski w konkursie Eurowizji nie trafił do dziesiątki wykonawców, którzy zaśpiewają w dzisiejszym finale festiwalu w Lizbonie.

O wejście do finałowej rozgrywki ubiegało się 18 wykonawców, w tym pochodzący z Krakowa didżej i producent Gromme. Konkurował m.in. z uznawanymi za faworytów Norwegami i Szwedami, czyli Aleksandrem Rybakiem, który wygrał już Eurowizję w 2009 roku, oraz Benjaminem Ingrosso. Awansowało 10 piosenkarzy i zespołów najlepiej ocenionych przez jury i telewizyjną publiczność stosunkiem 50:50. Niestety – zabrakło wśród nich reprezentanta Polski.

Gromee wszedł na scenę w towarzystwie śpiewającego piosenkę „Light Me Up” szwedzkiego wokalisty Lukasa Meijera, gitarzysty i trzyosobowego chórku. Kiedy tylko frontman zaczął śpiewać, niemal od razu słychać było, że fałszuje. Zwrócili uwagę na to od razu internauci, komentujący na bieżąco występ.

„ Czy zdarzyło się kiedykolwiek, żeby na tym festiwalu ktoś aż tak fałszował?” – irytował się jeden. „Nagranie w radiu to jeszcze jakoś brzmi, ale na żywo to cienko wypadło” – dodawał drugi. Nie przekonywała też strona wizualna występu – nazbyt skromna jak na festiwal scenicznego przepychu, którym jest Eurowizja. Nic więc dziwnego, że polski reprezentant nie dostała się do sobotniego finału.

– Próbowaliśmy już analizować przyczyny porażki – powiedział nam wczoraj rano Gromee, czyli krakowianin Andrzej Gromala. – Dotarło do nas wiele głosów, że Lukas fałszował. Ma to jednak swoje wytłumaczenie: podczas występu nie wydarzyło się wszystko to, co miało się wydarzyć. Choć zapłaciliśmy za efekty pirotechniczne, nie było ich, co w dużym stopniu wpłynęło na wokalistę, który wcześniej podczas występu jakoś się do nich odnosi. Dlaczego tak się stało – ustali nasza delegacja – dodał artysta.

Gromee nie jest również zadowolony z głosowania. Dostał wiele SMS-ów od Polaków z Wielkiej Brytanii i Włoszech, którzy skarżyli się, że nie mogą oddać głosu na jego występ. Rok temu było inaczej – teraz jednak zmieniono regulamin.

– Podczas spotkań i konferencji przed naszym występem okazało się, jak Polska jest teraz postrzegana w Europie Zachodniej. Dziennikarze pytali nasz przede wszystkim o sytuację polityczną, a reprezentanci środowisk LGTB – o traktowanie nad Wisłą tego rodzaju osób. My jednak byliśmy dalecy od wypowiadania się w takich kwestiach. To jednak pokazało, że Polska jest traktowana na Zachodzie po macoszemu – zauważył Gromee.

Mimo że nie przeszedł do finału, uważa swój występ w przedbiegach do finału Eurowizji jako sukces. Jego piosenka jest bowiem grana przez wiele rozgłośni radiowych – nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. To na pewno przyczyni się do popularyzacji muzyki krakowskiego didżeja i producenta pod każdą szerokością geograficzną.

– „Light Me Up” było jedyną piosenką, która została chóralnie odśpiewana przez wszystkich widzów czwartkowego półfinału w lizbońskiej arenie – przekonuje Gromee.

Polskie media nie spodziewały się takiego obrotu sprawy – wszak nawet bukmacherzy byli pewnie, że Gromee wystąpi w sobotę.
– Jestem zaskoczony, że nie jesteśmy w finale – powiedział Artur Orzech, dziennikarz muzyczny relacjonujący co roku festiwal Eurowizji w TVP.

ZOBACZ KONIECZNIE:

WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 14. "Biber"

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska