FLESZ - Pokolenie Z. Dobry, ale szybki klient

Wystarczyła publikacja pierwszego singla zatytułowanego "3 a. m.", by jak kraj długi i szeroki wybrzmiały pytania "Kiedy płyta?" lub "Gdzie można zobaczyć ich na żywo?". Jednak duet Sarapata od początku podążał wyznaczoną jasno ścieżką w sposób niezwykle przemyślany. Żadnego pospiechu czy działania pod wpływem impulsu - najważniejsza była wierność sobie i chęć oddania w ręce słuchaczy dzieła kompletnego, dopieszczonego i satysfakcjonującego dla samych autorów.
I choć po drodze wokół braci Sarapata narobiło się sporo szumu, w tym za sprawą szeroko komentowanego teledysku do piosenki "Rework", w którym główną, znakomitą rolę zagrał Mateusz Damięcki, wcielając się w drag queen, fani elektroniki musieli uzbroić się w cierpliwość. Na szczęście 3 grudnia została ona wynagrodzona. Tego dnia swoją premierę miał debiutancka płyta zespołu - "EP1". Na wydawnictwo składa się siedem efektownych kompozycji, które łączą klubowy puls, elektroniczne brzmienie i nostalgiczny nastrój.
- Utwory na ten album powstawały przez ostatnie trzy lata. Część z nich zrealizowaliśmy niemal w całości w czasie kilku wieczorów, inne produkcje przez miesiące ulegały licznym permutacjom - zdradzają sami artyści.
To, co od pierwszej chwili stało się wyróżnikiem brzmienia Michała i Mateusza to złożone, wielowarstwowe tło ich twórczości. Pod powierzchnią pulsującej, niesamowicie tanecznej elektroniki, kryją się inspiracje pochodzące z doświadczeń z muzyką filmową i teatrem, a także ogromna rola korzeni braci Sarapatów. Dokładniej - ich rodziców.
- Płyta jest w pewnym stopniu ukłonem w kierunku naszych rodziców, którzy nie krytykowali naszych życiowych wyborów. Zawsze byli pełni wyrozumiałości i akceptacji dla naszego nienormatywnego stylu życia, gdzieś na pograniczu artystycznych muzycznych aktywności - opowiadają Michał i Mateusz.
Prócz słów, artyści dorzucili coś jeszcze. W poruszającym teledysku do utworu "Fikus", kolejnego singla z płyty, wystąpili… wspomniani rodzice. Ten wzruszający, pełen emocji obraz to nie tylko wyjątkowa, urzekająca ilustracja dla muzyki. To także namacalny, fizyczny hołd dla osób, bez których Michał i Mateusz oraz ich twórczość nie byliby tacy, jacy w rzeczywistości są.
Elementami, które wyróżniają niemal każdy kawałek na EP1, są głęboka przestrzeń i mnogość środków, z których zbudowane są poszczególne utwory. Słuchając materiału ma się wrażenie, jakby bracia Sarapata nie zamierzali ograniczać się w czymkolwiek. Od pierwszych taktów czuć niewysłowioną potrzebę wyrzucenia z siebie wszystkiego, co kumulowało się wewnątrz przez lata zbierania doświadczeń i inspiracji, i jednocześnie nadania temu niemal monumentalnej formy.
- Ta płyta zawiera dużo przestrzeni, zrobiona jest z rozmachem, a jednocześnie jest bardzo osobista. Dlatego na okładkę wybraliśmy monumentalne zdjęcie Tatr z rodzinnego archiwum - wykonane przez naszego tatę Zenitem w latach 80. - mówią bracia.
Prócz znanych już numerów, na płycie znajdziemy cztery kompozycje odznaczające się zróżnicowaną stylistyką, choć utrzymujące podobny poziom ładunku emocjonalnego. Kawałki momentami przywodzą na myśl potężne brzmienie w stylu zespołu Moderat. Jednak doskonałą przeciwwagą jest tu choćby wspomniany "Rework", w którym gościnnie udzieliła się Marcela Rybska z formacji Salk. Piosenka przypominająca swoją estetyką twórczość Jona Hopkinsa, wielkiej inspiracji Michała i Mateusza, łączy w sobie hipnotyzującą, głęboką elektronikę z dużą dozą onirycznej, na swój sposób enigmatycznej zmysłowości.
Na debiutanckiej płycie duetu nie mogło zabraknąć odwołań do wcześniejszych dokonań braci Sarapata. Stąd m.in. wkomponowane w gąszcz elektronicznych dźwięków partie gitary i innych instrumentów, czego przykładem jest "Scena 5". Bracia nie boją się eksperymentów - mieszają style, podkręcają i zwalniają tempo, spiętrzają dźwięki, by następnie w jednej chwili je rozgonić i kolejny raz zaskoczyć słuchacza. Nic dziwnego: nad miksem czuwał czołowy polski producent techno - Karol Mozgawa, znany jako Deas z Krakowa.