Poszkodowanymi w sprawie są m.in. kapitan z Krakowa, komandos z Tychów, pułkownik z Warszawy. Pożyczali pieniądze oszustowi, który obiecywał im olbrzymie zyski. 30-latek jednak nie wypłacił im zysków i tłumaczył się, że nie wypaliły mu interesy, w które zainwestował gotówkę.
Potem, jak przekonywał, starał się wyrównać finansowe straty, ale skala długów go przerosła. Rekordzista żołnierz zawodowy z Krakowa stracił 352 tys. zł.
Wojskowi dawali mu pieniądze, bo raz czy dwa faktycznie w niewielkim stopniu, ale pomnożył zyski i w ten sposób stał się wiarygodny.

Kolejni żołnierze polecali go swoim kolegom ze służby, którzy liczyli, że dobrze zainwestuje ich majątek.
Zdaniem sądu oskarżony nie miał zamiaru wywiązywać się z obietnicy zwrotu pieniędzy i dlatego w wyniku jego działań straty poniosło 14 poszkodowanych.
W trakcie śledztwa okazało się, że ofiarą Piotra Czachorowskiego jest też jego nauczycielka z gimnazjum Urszula S.
Odwiedził ją, pogadał o szkolnych latach i dowiedział się, że kobieta chce sprzedać swój dom przy ul. Cieplińskiego za 1,2 mln zł.
Udzieliła mu pełnomocnictwa u notariusza, a Piotr Czachorowski skorzystał z okazji. Znalazł kupca na nieruchomość, ale za znacznie niższą kwotę.
Dogadał się z Rafałem D., że on kupi dom za 530 tys. zł i kupiec wręczył oszustowi zadatek, czyli 130 tys. zł. Z tej kwoty złotówka nie trafiła do kieszeni nauczycielki.
Gdy kobieta dowiedziała się, że już nie ma już domu ani pieniędzy doznała szoku. Piotr Czachorowski odpowiadał na procesie z wolnej stopy. Groziło mu 10 lat więzienia. Najpierw dostał trzy i pół roku pozbawienia wolności, ale skuteczna okazała się apelacja jednego z pokrzywdzonych i Sąd Apelacyjny w Krakowie podwyższył oszustowi wymiar kary do 5 lat. Teraz jest poszukiwany, by odsiedział ten wyrok.
Źródło: Gazeta Krakowska
ZOBACZ KONIECZNIE: