Po opublikowaniu dwóch wizji - senatora Janusza Sepioła i prezesa MPK Juliana Pilszczka - zgłosił się do nas Tadeusz Frycz, krakus mieszkający od wielu lat w Wiedniu. Jest zwolennikiem powstania metra w Krakowie. Nie boi się kopania pod Starym Miastem. - Przestańmy myśleć, że zawalą nam się Sukiennice czy Wawel. Mamy technologie, które na to nie pozwolą - mówi z przekonaniem.
Według Tadeusza Frycza, jak najszybciej należy zacząć budowę linii metra łączącej Nową Hutę, Stare Miasto, Bronowice i Balice. - Połączy ona dwa centra miasta, Rynek Główny i plac Centralny, przejdzie obok miejskich stadionów i miasteczka studenckiego. Dowiezie ludzi do i z Balic - tłumaczy Frycz. Linie łączące północ z południem - jak mówi - powinny być budowane dopiero w dalszej kolejności. Frycz prowadzi je z Ruczaju na Górkę Narodową i dalej do Mistrzejowic, oraz z Bieżanowa do Rynku Głównego.
- Samochodów i tak będzie przybywać. Jeśli nie możemy się ich pozbyć, dajmy im miejsce - proponuje Frycz. - Zamiast linii tramwaju zróbmy dodatkowe pasy ruchu. Samochody wyrzućmy ze Starego Miasta i zróbmy z ulic deptaki. Linia metra idąca pod ulicą Królewską, Wielicką, Jana Pawła pozwoliłaby na wygospodarowanie dla samochodów dodatkowych pasów ruchu. Do ścisłego centrum można by było dojechać jednak tylko komunikacją miejską - przekonuje do swoich pomysłów.
Według Tadeusza Frycza, z dzielnic miasta, gdzie nie byłoby metra, pasażerów do stacji dowoziłyby autobusy i tramwaje. - Wiedeń ma ponad 1,5 mln mieszkańców i 5 linii metra. Buduje już następne. Kraków ma niewiele mniej ludności, a o metrze nawet się nie myśli. To źle - uważa Frycz.
Więcej w poniedziałkowym wydaniu "Gazety Krakowskiej"