https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Krynicki szpital nie ma własnej karetki!

Stanisław Śmierciak
Czasami pacjent wprost ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego musi był przewieziony do placówki specjalistycznej
Czasami pacjent wprost ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego musi był przewieziony do placówki specjalistycznej Stanisław Śmierciak
Kiedy pacjent krynickiego szpitala musi być przetransportowany do placówki specjalistycznej, lecznica wzywa karetkę z Nowego Sącza, czeka i wysyła z chorym swojego lekarza.

Gdy pacjent zostaje w Krakowie, Tarnowie czy Gorlicach, krynicki lekarz wraca ambulansem tylko do Nowego Sącza, by potem do odległej o 40 km lecznicy w Krynicy-Zdroju dostać się... taksówką. Za jej kurs płaci krynicki szpital. W dzień około 100 zł, w nocy ponad 150 zł. Dzieje się to w sytuacji, gdy szpitalom na wszystko brakuje pieniędzy.

- Takich wyjazdów z pacjentami wymagającymi stałej opieki lekarskiej i transportu karetką z aparaturą do ratowania życia jest w naszym szpitalu średnio siedemnaście w miesiącu - przyznaje dyrektorka krynickiej lecznicy Alicja Jarosińska. - W każdym z tych przypadków procedura jest identyczna i niestety fatalna, bo szpital nie ma swojej karetki.

Na standardowy transport pacjentów, którym nie muszą towarzyszyć lekarze, szpital ma umowę z prywatną firmą. Dysponuje ona ambulansami bez lekarzy i specjalistycznego sprzętu. Zwykle zajmują się dowożeniem pacjentów na dializy czy badania tomograficzne. - Krynicki szpital jest placówką o najniższym stopniu referencyjności i nie ma oddziałów wysoce specjalistycznych - tłumaczy dyrektor Jarosińska. - Nawet gdy zostanie wyposażony w tomograf, to wielu pacjentów nadal trzeba będzie wozić do placówek, gdzie są oddziały neurochirurgii, kardiochirurgii czy okulistyki.

Czyli transport ze specjalistyczną opieką i sprzętem ciągle będzie potrzebny. W Krynicy- Zdroju jest podstacja Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego, ale jej karetki nie mogą służyć do przewożenia pacjentów pomiędzy szpitalami, bo zabrakłoby ich do ratowania ofiar wypadków czy nagłych zachorowań. - Do naszych pacjentów wzywamy karetki z Nowego Sącza - wyjaśnia Jarosińska. - To zajmuje nawet 45 minut, czasem mogących mieć cenę życia. Nasz lekarz jedzie w służbowym ubiorze z oddziału. Kiedy chory zostaje w specjalistycznej lecznicy, nie ma sensu, by stacjonujący w Nowym Sączu kosztowny ambulans wiózł medyka do odległej Krynicy. Nie można też lekarza w szpitalnym ubiorze zostawić na ulicy w Sączu, by dalej jechał autobusem.

- Szpital w Krynicy jest szpitalem powiatowym i musimy wyposażyć go w karetkę - przyznaje Józef Zygmunt, członek Zarządu Powiatu Nowosądeckiego. - Niestety, to wydatek rzędu ćwierć miliona złotych. Na razie zatem szpital co miesiąc wydaje ok. 1500 zł na taksówki, co rocznie daje niemałą kwotę 18 tys. zł!

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska