Spadkobiercy hrabiów Potockich walczą o zwrot nieruchomości w gminie Krzeszowice. Rodzina zaproponowała władzom gminy, powiatu krakowskiego oraz Lasom Państwowym, które zarządzają częścią dóbr Skarbu Państwa, podpisanie przed sądem ugody na wydanie nieruchomości.
Włości, o których mowa zostały zabrane hrabiom 65 lat temu. O odzyskanie około stu działek, parków, budynków zdrojowych, kamienic, pałacu i ruin zamku Tenczyn z przyległymi terenami już osiem lat temu wystąpił Antoni Potocki. Udowadniał, że nieruchomości w mieście zabrane rodzinie nie powinny podlegać dekretowi o reformie rolnej z 1944 r.
Spadkobiercy starają się odzyskać dobra za pośrednictwem ministra rolnictwa, wojewody i sądów. Sprawa się przeciąga, bo od każdej decyzji ktoś się odwołuje. W ubiegłym roku wojewoda uznał, że dobra powinny wrócić do rodziny, ale obecni zarządcy odwołali się do ministra rolnictwa.
- Bez względu na to, jaka teraz zapadnie decyzja, prawdopodobnie któraś ze stron się odwoła - spodziewa się wicestarosta krakowski Andrzej Furmanik. - Sprawa znów może trafić do sądu na kilka lat - mówi. Tymczasem zabytkowe obiekty obracają się w gruz. Rodzina hrabiów nie może na to patrzeć. Zaproponowała ugodę.
- Dążymy do tego, żeby spokojnie porozmawiać o wydaniu nam majątku - przekonuje Krystyna Bnińska-Jędrzejowicz, wnuczka Adama Potockiego (to jemu zabrano majątek). - Na razie trwa walka, choć tylko na papierze. Jednak każde odwołanie się od korzystnych dla nas decyzji, to negowanie naszego prawa do własności. Chcemy rozwiązać tę sprawę poprzez negocjacje - mówi.
Burmistrz Krzeszowic Czesław Bartl ma wątpliwości związane z formą ugody przygotowanej przez spadkobierców. Podkreśla, że nie wszyscy spadkobiercy podpisali wniosek z propozycją ugody. Jednak Bnińska- -Jędrzejowicz zapewnia, że wszyscy spadkobiercy są w tym zgodni.
Burmistrz chce z ugodą czekać do zakończenia sprawy u ministra rolnictwa. Nie wszyscy radni podzielają jego zdanie. - Gmina sama powinna wystąpić z propozycją ugody i doprowadzić do tego jak najszybciej - zaznacza radny Władysław Gwiazdowski.
Burmistrz podaje też inne argumenty. - Proponowana ugoda przewiduje jedynie wydanie wnioskodawcom nieruchomości, nie precyzując jakichkolwiek ustępstw na rzecz gminy - wyjaśnia Bartl i tłumaczy, że w tej formie trudno będzie obliczyć nakłady poniesione przez gminę.
Natomiast rodzina hrabiów twierdzi, że ugoda wszystkim przyniesie korzyści. - Każda ze stron musi coś oddać - zaznacza Krystyna Bnińska-Jędrzejowicz. - Zależy nam, by zachować funkcje budynków, które obecnie służą mieszkańcom. Władze nie muszą obawiać się, że zamkniemy szkołę czy szpital - dodaje.
Spadkobiercy są przekonani, że administracyjnie sprawa w końcu zostanie rozstrzygnięta na ich korzyść, ale poprzez ugodę chcą to przyspieszyć. Dziwią się trochę, że gmina wylicza, ile zainwestowała w zarządzane nieruchomości, z których przecież korzystała przez całe lata. Dodają, że część zarządzanych przez gminę nieruchomości popadła w ruinę.
Teraz burmistrz przygotuje listę nieruchomości, które Potoccy chcą odzyskać i wskaże co oddać, a o jaki majątek walczyć, by pozostał w gminie.